#13 Dachowce

36 5 2
                                    

Izune mocno wychylił się przez okno i spojrzał w górę. Zobaczył jak białowłosa dziewczyna siedzi na dachu budynku, trzymając w obu dłoniach kubek. Jej włosami powiewał lekki, chłodny wietrzyk, który przyniósł ze sobą tysiące białych i różowawych płatków. Ruszały się tylko w jednym kierunku, w stronę Wiedźmy. Tworzyły uporządkowane warstwy, jakby unosiły się ma tafli kilkupiętrowej rzeki. Gdy napotykały na przeszkodę, płatki rozdzielały się na dwa osobne strumienie, a potem znów łączyły.

– Dasz radę się wdrapać, czy ci pomóc? – spytała, odkładając na bok swoją kawę

– Poradzę sobie – stwierdził z przekonaniem, po czym przez następne kilka minut z trudem podciągał się na spadziste zakończenie dachu. Pod koniec zacisnął zęby, a na jego czole zaczęły pojawiać się krople potu.

Gdy w końcu wczołgał się na dach, wpierw musiał złapać oddech.

– Widać, że jesteś w formie – skomentowała.

– Ciężko było się tego złapać, okej?

– Wymówki – zaśmiała się złośliwie.

Izune usiadł obok niej i wpatrywał się w niebo.

Przybrało jasny, fioletowy kolor. Chmury formowały kształty podobne do kwiatów i gałęzi. Niektóre z nich łączyły się nawet w grupy. Na sklepieniu powstawały całe bukiety, wieńce i drzewa. A co rosło na drzewach?
Gwiazdy.
Migoczące kropki zdobiły sobą niemal całą powierzchnię owych stratocumulusów, sprawiając, że wyglądały jak pokryte brokatem.

Kilkanaście metrów przed nastolatkami, znajdowała się podniebna wyspa unosząca się na poziomie dachu. Nie była duża, wręcz maleńka. Składała się zaledwie ze skrawka ziemi pokrytej trawą, a w niej rosła kwitnąca jabłonka z korzeniami tak długimi i gęstymi, że wystawały poza teren wysepki. To właśnie ona była źródłem rzeki płatków.

– Niezły widok – wymamrotał z podziwem. Ani na chwilę nie mógł oderwać oczu od wspaniałego krajobrazu.

– Mhm. Pomiędzylądzie to najlepszy pejzażysta jakiego znam.

Izune wybrał sobie wygodną pozycję, po czym lekko spuścił głowę. Zdawał się być pogrążony w myślach. Jego ciche zachowanie wzbudziło podejrzenia dziewczyny.

– Coś cię trapi? – spytała.

– Daremo. Boisz się Kamino?

– Ja? Bać się kogokolwiek? Przeraża mnie tylko cena żywności.

– Ale dziwnie się przy nim zachowujesz. Dziwniej niż jak na twoje standardy – odparł poirytowany. Wymijające podejście Wiedźmy było nie do uniknięcia, lecz nie zamierzał się poddać. – Co takiego zrobił?

– Choć może tego nie widać, Kamino to też mój przyjaciel. Tak jak ty i Venem.

– Masz rację – przytaknął. – Nie widać.

Daremo przewróciła oczami. Jej śnieżnobiałe włosy opadły na jej prawe oko. Odgarnnęła je za ucho i siedząc po turecku, oparła głowę na łokciu.

– Kiedyś był bardziej przyjazny – wymamrotała ze zmęczonym uśmiechem na ustach. – Dopiero jakieś półtora roku temu zrobił się taki nieznośny.

– Dlatego zerwaliście? W ogóle nie pojmuje jakim cudem byliście razem... – Drążył dalej.

– A tobie co? Nagle stałeś się fanką dramatów miłosnych? – mruknęła poirytowana, przerywając mu.

– To przez moją ciekawość. Nic nie poradzę – uśmiechnął się infantylnie.

– Przekaż swojej ciekawości, że w każdej chwili mogę ją zrzucić z dachu. – Rzuciła mu zimne spojrzenie.

[BETA] Pomiędzylądzie: Normalność To Pojęcie WzględneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz