#12 Lodowa ściana

37 5 2
                                    

Daremo i Izune leniwie wlekli się po schodach, gdy Kamino czekał na samej górze od dobrych dwudzestu minut. Atmosfera między białowłosymi momentalnie stała się niezwykle napięta. Wbijali w siebie wzrok niczym dwa wściekłe węże, gotowe do skoczenia sobie do gardeł. Samo patrzenie na nich sprawiało, że Izune czuł dreszcze.

- Hej? - powiedział niepewnie, kiedy dotarli na szczyt.

Kamino nie odezwał się słowem do chłopaka. Rzucił mu tylko krótkie, obojętne spojrzenie.

- Którego klucza używamy? Twojego czy mojego? - Popatrzył na wiedźmę i spytał z zarozumiałym uśmiechem.

„On też ma swój własny klucz?" - pomyślał Izune. Poczuł się urażony. Dotąd był pewien, że tylko on miał owy przywilej posiadania tak cennego dla Śnieżnej Wiedźmy przedmiotu. Tracąc ten powód do bycia wyjątkowym, zmarkotniał.

- Pozwól tylko, że przypomnę: to klucz Venema - odparła poirytowana Daremo.

- Jakoś nie widzę Venema trzymającego go teraz w dłoni. - Kamino wyciągnął złoty klucz z kieszeni i nim wysoko podrzucił.

- Złodziej.

- Tylko go pożyczyłem.

- Możemy użyć mojego! - powiedział nagle Izune, podchodząc bliżej ze swoim kluczem w dłoni.

- Och, a więc ty też masz swój. - zacisnął zęby i przymrużył oczy.

- Zgadza się. jestem bardzo odpowiedzialną i godną zaufania osobą.

- To dobrze, bo pomyślałem przez chwilę, że Daremo zaczęła rozdawać klucze przypadkowym idiotom z korytarza. - Chłopak uśmiechnął się złośliwie. Doskonale wiedział w co pogrywa Izune i nie miał zamiaru przegrać.

- Zabawne, ale chyba czegoś niedosłyszałem. - Zacisnął pięści. - Mógłbyś powtórzyć?

- Oczywiście!

- Ej, panowie. - Chłopcy od razu odwrócili się w jej stronę. Obaj mieli kwaśne miny i patrzyli na siebie z pogardą. Gdy zajmowali się sobą nawzajem, dziewczyna już dawno zdążyła otworzyć drzwi. - Zapraszam do środka. - Przeszła przez próg.

Podążyli za nią jednocześnie, przez co razem utknęli w drzwiach, przepychając się ramionami. Daremo westchnęła. Złapała Kamino za rękę i wyciągnęła przed wejście. Izune popatrzył na nich krzywo i otrzepał swoje ubrania.

Nastolatkowie udali się w kierunku Kącika Snu. Po drodze różne zjawy wychylały się zza przedmiotów, by przyjrzeć się Kamino. Jego złowrogie spojrzenie sprawiło jednak, że dzieci się go bały. Większość zaraz po zobaczeniu jego twarzy, schowała się z powrotem w swoich kryjówkach.
Gdy dotarli na miejsce, Daremo zadbała o to, by chłopaki nie wchodzili sobie w drogę i grzecznie usiedli na wyznaczonych miejscach. Obu pociągnęła za rękawy bluz i dokładnie wskazała gdzie mają iść. Izune siedział na jednym końcu, Kamino na drugim, a ona sama po środku na swoim hamaku.

- Czemu chciałeś się tu spotkać, Kamino? - spytała opanowana.

- Chcę tylko pogadać, poznać się, wyjaśnić coś.

- Ta jasne. - zaśmiała się pod nosem. - Niech ci będzie. Możesz rozpocząć swoją "przyjazną" pogawędkę.

- Karther? - Zwrócił się do Izune. - Wiesz kim jesteśmy, prawda? Powiedziała ci.

- Tak jakoś wyszło... - odparł cicho. Był cały spięty.

- Problem w tym, że yurei nie mogą zbytnio przyjaźnić się ze zwykłymi ludźmi. Szczególnie tacy yurei jak Daremo.

[BETA] Pomiędzylądzie: Normalność To Pojęcie WzględneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz