9.1: Okoliczności pierwszej kłótni - Jake Sully.

145 7 2
                                    


Twoja relacja z Sullym rozwijała się bardzo dobrze. Co prawda zgodnie stwierdziliście żeby jeszcze się z nią nie ujawniać przed innymi. Baliście się ich reakcji i chcieliście też uniknąć wszelkich pytań. Często wymykaliście się gdzieś potajemnie, a te małe ucieczki od rzeczywistości zawsze przyprawiały cię o dreszcz ekscytacji. Na samo wspomnienie ostatniego takiego razu dostałaś wypieków na twarzy.

Pracowałaś właśnie w laboratorium z Normem. Wreszcie mieliście czas żeby przy okazji trochę pogadać i pożartować. Ostatnimi czasy trochę zaniedbaliście waszą znajomość i musisz przyznać, że brakowało ci go. Jake'a nie widziałaś od samego rana, gdy żegnając cię szybkim pocałunkiem wybył gdzieś bez wyjaśnienia. To takie w jego stylu. Grace za to odkąd tylko się dzisiaj zobaczyłyście chodziła cały czas podminowana. Od Norma dowiedziałaś się, że to coś związanego z Quarichem. Matko jak ten facet działał ci na nerwy. Wszystko co udało wam się wykonać na Pandorze, od razu psuł. Jedyne rozwiązania wszystkich sytuacji jakie widział były siłowe. A co najgorsze nie można było mu przegadać do rozumu. Był tak zarozumiały i pewny swego, że nigdy nie słuchał się was naukowców. Wiedziałaś też, że jest świetnym manipulatorem. Samo to, że owinął sobie wokół palca szefa wszystkich szefów – Parkera Selfridga. Gdy tylko udawało się wam go do czegoś przekonać, zjawiał się Miles i wszystko psuł. Wiedziałaś dobrze żeby trzymać się od niego z daleka, o czym Grace ostrzegła cię już na początku, a ty zamierzałaś się jej posłuchać. Nie chciałaś mieć z tą szują do czynienia. Z gąszczu myśli wyrwało cię przybycie rozwścieczonej Augustin.

- Coś się stało Grace? – spytał zmartwiony Norm odrywając się od pracy. Kobieta chodziła wściekle po całym laboratorium i coś stękała pod nosem o tym, że musi zapalić. Mężczyzna podszedł do niej i złapał ją mocno za ramię, chcąc wyrwać ją z transu. – Co się stało? – ponowił pytanie.

- Pieprzony Quaritch się stał. – powiedziała wściekła kobieta. – Razem z pieprzonym Selfridgem i pieprzonym Sullym. – Na samo wspomnienie ostatniego nazwiska się spięłaś. Co to wszystko miało znaczyć. Nieeee Jake nie mógłby ci tego zrobić. Wiedział dobrze jak nie cierpisz Milesa.

- O czym ty mówisz? – spytał Norm, kiedy we dwójkę wpatrywaliście się w kobietę czekając na odpowiedź. Grace westchnęła tylko głośno.

- Nasz kochany żołnierzyk jak się okazało od jakiegoś czasu współpracował z Quaritchem i przekazywał mu bardzo istotne informacje dotyczące Navi. –powiedziała z wyrzutem.

- Nie... To nie może być prawda. – nim się spostrzegłaś słowa same opuściły twoje usta. Nie byłaś w stanie tego kontrolować. – Jake by nam tego nie zrobił, wie dobrze jakim typem jest Quaritch. Przecież we wszystkim nam pomagał, wszystko robiliśmy razem.. – szeptałaś sama nie wiesz czy w stronę Grace i Norma czy bardziej do samej siebie.

- Przykro mi T.I., ale to prawda. – odpowiedziała ci ze smutkiem w głosie Grace. Kobieta pewnie domyślała się kilku rzeczy odnośnie ciebie i Sulliego. – A teraz mnie posłuchajcie. Spakujcie wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i się stąd wynosimy. Na jakiś czas ukryjemy się w Górach Alelluja i spróbujemy coś wymyślić. Trudy będzie naszym pilotem, startujemy gdy tylko się ściemni. A ten żołnierzyk niech się cieszy, że go dzisiaj nie widziałam. – ostatnie słowa Grace powiedziała pod nosem.

Stałaś jeszcze chwilę w miejscu próbując przetrawić wszystkie informacje. Norm widząc wyraz twojej twarzy podszedł do ciebie i objął cię czule.

- Wszystko będzie dobrze T.I. – wyszeptał i pogładził cię delikatnie po plecach próbując cię pocieszyć. – Zobaczysz, że jakoś sobie poradzimy, a Jakiem się nie przejmuj. To zwykły idiota.

Uśmiechnęłaś się w jego stronę niemrawo i tylko zaczekałaś aż zajmie się pakowaniem. Musisz znaleźć Sulliego. Nie ma szans, że wyruszysz bez wyjaśnienia sobie kilku kwestii. Chciałaś powiedzieć mężczyźnie co o tym wszystkim sądzisz. Nie chciałaś tylko być zauważona przez Grace i Norma więc musiałaś działać szybko. Wymknęłaś się z pomieszczenia i ruszyłaś korytarzem budynku. Próbowałaś wykombinować gdzie może znajdować się Jake. Przypomniałaś sobie jak kiedyś opowiadał ci, że w postaci avatara uwielbia przebywać na polanie blisko ośrodka. Lubił obserwować tamtejsze stworzenia i cieszyć się swoją sprawnością. Prędko zrealizowałaś swój plan i zmieniając się w postać avatara ruszyłaś do celu. Liczyłaś na to, że spotkasz tam mężczyznę bo musiałaś jeszcze wrócić na tyle wcześnie żeby Grace i Norm się nie zorientowali, że w ogóle zniknęłaś. Biegłaś ile sił w nogach i będąc blisko miejsca zaczęłaś się intensywnie rozglądać. Dojrzałaś mężczyznę stojącego do ciebie plecami.

- Co to ma kurwa znaczyć Jake? – powiedziałaś podniesionym głosem. Sully natychmiast odwrócił się w twoją stronę, z zasmuconym wyrazem twarzy.

- To nie tak jak myślisz T.I., ja.. – odpowiedział zachrypniętym głosem zawieszając się. Dziwne, nagle nie był już taki pewny siebie.

- Czyli co, nie współpracowałeś z Quaritchem i Parkerem, a Grace kłamała? – spytałaś, a on od razu spuścił głowę w dół. – Nie przekazywałeś im ściśle tajnych dla nas informacji? – ponowne pytanie, dalej cisza. – Nie naraziłeś całej naszej pracy na szwank? – kolejny zarzut i znowu brak odpowiedzi. Sully nie odezwał się nawet słowem, nie był w stanie na ciebie patrzeć. Czyli kompletnie się co do niego pomyliłaś, był zwykłym oszustem bez krzty honoru.

- T.I. to wszystko nie tak...- zaczął wreszcie. – Znaczy tak zgadza się pracowałem z nimi ale to... - mężczyzna chciał kontynuować tłumaczenie, ale ty mu przerwałaś.

- Tyle mi wystarczy Jake, nie chce cię znać. – odpowiedziałaś zimnym głosem, patrząc się w jego stronę z rozczarowaniem. – Nie spodziewałam się, że jesteś takim śmieciem. – dopowiedziałaś z goryczą i odwróciłaś się do niego plecami. Ruszyłaś z powrotem do ośrodka badawczego, zostawiając załamanego Sulliego za sobą. 

Preferencje AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz