Pieprzony książę pieprzonego klanu Omaticaya.
Powtarzałaś sobie w głowie cały czas ten frazes licząc na to, że jakkolwiek zadziała to na twój umysł, który ostatnimi czasy skupiał się tylko wokół Neteyama. Nie mogłaś uwierzyć w to jak ten idiota cię omamił. Jeden pocałunek, a ty już nie byłaś w stanie się na niczym skupić. Może i jeden, ale jaki. Myśli znowu zaczęły zbaczać na złe tory. Klan, twój klan. Tak na tym się skupmy. Zaraza powoli ustępowała, ludzie dalej czasem na nią chorowali ale już nie tak często jak wcześniej. Od ojca słyszałaś, że dotknęła ona też Omaticaya. Ale ci dzięki współpracy z ludźmi nieba szybko wytworzyli na nią lek, więc jej skutki praktycznie ich nie dotknęły. Twój ojciec dalej próbował zawrzeć sojusz z którymś z klanów, na szczęście jeden z nich był mu w miarę przychylny. Dzisiaj miał zebrać się sztab dyskusyjny złożony z waszych ludzi. Na jego czele miał stanąć oczywiście twój brat, ale gorzej się czuł więc zastąpił go twój ojciec. Cała społeczność liczyła na to, że uda się zawiązać ten sojusz na możliwie jak najmniej obciążających nas warunkach. Nie mieliście bowiem wiele, a tak naprawdę nie mieliście niczego. Jedyne co mogło was połączyć to wspólny wróg. Wiedziałaś natomiast, że twój ojciec jest świetnym mówcą i manipulatorem. Na pewno uda mu się pomyślnie podjąć sojusz.
Martwiłaś się natomiast zdrowiem swojego brata. Niedawno doznał w miarę poważnego urazu podczas latania Ikranem, przez co stracił sporo krwi. Jego organizm był mocno osłabiony, a wszystkie objawy jego dzisiejszego złego samopoczucia wskazywały jakoby złapał tą pieprzoną zarazę. Nie mogłaś mu o tym powiedzieć, nie chciałaś martwić go jeszcze bardziej. Zastanawiając się co zrobić w takiej sytuacji zostawiłaś swojego brata pod opieką waszej matki, która była Tsahìk. Nie mając pomysłu na dalsze działanie dałaś się, ponieść własnej intuicji. Pod osłoną nocy wyruszyłaś w dżunglę. Zadbałaś o to żeby nikt cię nie zauważył i ruszyłaś przed siebie. Nie wiedziałaś nawet na co liczysz, ale twoje serce podpowiadało ci co masz robić. Miałaś nadzieję spotkać Neteyama, który często bywał na nocnych patrolach. Był jedyną osobą, która mogła ci pomóc. Uznałaś, że największą szansę żeby go spotkać będziesz miała przy miejscu waszego pierwszego pocałunku. Twoja intuicja cię nie zawiodła, zauważyłaś plecy chłopaka wpatrującego się w wodospad.
- Ktoś tu chyba powinien bardziej uważać na swoim patrolu. – powiedziałaś idąc w jego stronę. Chłopak wzdrygnął się i odwrócił w twoją stronę.
- T.I., dobrze cię widzieć. – zlustrowawszy cię pierw całą odpowiedział.
- Potrzebuję twojej pomocy i to natychmiast. – nie miałaś czasu owijać w bawełnę. – Wiem, że twój klan ma antidotum na zarazę. Potrzebuję go i to bardzo. Mój brat zachorował.
- Ten, który mnie postrzelił? – spytał chłopak próbując zażartować ale nie miałaś na to ochoty. Widząc twoją poważną minę, zrozumiał, że to nie pora na to. – T.I.... wiesz dobrze, że chciałbym ci pomóc, ale ktoś od razu się spostrzeże, że brakuje jednej ampułki. – powiedział zmieszany.
Mina kompletnie ci zrzedła, nie spodziewałaś się że nie będzie ci chciał pomóc. Czyli te słowa wypowiedziane wtedy pod tym drzewem to były zwykłe kłamstwa.
- Czyli tak jak myślałam, nasz kochany książę jest zwykłym zakłamanym oszustem. – wysyczałaś z wściekłością wypisaną w oczach. Pieprzyć Neteyama. Sama zdobędziesz to antidotum. Jak pomyślałaś tak zrobiłaś, odwróciłaś się do chłopaka plecami uderzając go swoim ogonem i zaczęłaś biec przed siebie. Twoim celem była kryjówka Omatcaya. Wiedziałaś, że to co chcesz zrobić może i nie było najmądrzejsze ale od tego zależało życie twojego brata, musiałaś to zrobić. Po chwili usłyszałaś za sobą głos tego idioty na co tylko przyspieszyłaś.
- T.I! Zaczekaj, jesteś niepoważna! Zaczekaj na mnie! – krzyczał za tobą chłopak. – Idziesz na misję samobójczą kretynko. – wydarł się wreszcie tak głośno, że aż przystanęłaś. Pacan sprawi, że od razu zostaniesz zauważona. Ty nie byłaś już zła, byłaś wściekła. Twoje oczy ciskały gromami, gdy odwróciłaś się w stronę chłopaka. Zaczęłaś iść w jego stronę z zaciętą miną, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że Neteyam cały czas coś do ciebie mówi. Zapewne powtarzał tylko wcześniejsze frazesy. Będąc już przy nim pchnęłaś go mocno obydwoma rękoma.
- Może ty jesteś bezdusznym oszustem, ale ja mam honor. Ja mam rodzinę o którą mam zamiar dbać. Mam brata, który właśnie umiera. Jedyną osobą, która może mu pomóc jestem ja. Więc odpierdol się ode mnie albo ci w tym pomogę. – wysyczałaś, a z ostatnim słowem ułożyłaś dłoń na miejscu swojego noża. Widziałaś, że chłopak był zszokowany twoją kompletną furią, ale to dobrze. Nie miałaś zamiaru odpuścić, nie tym razem. Chodziło o twojego ukochanego starszego brata. Wiedziałaś, że on zrobiłby dla ciebie to samo.
- Jesteś jakaś walnięta T.I., przecież gdy tylko zbliżysz się do mojego obozu ktoś cię zauważy.- odpowiedział ci chłopak patrząc na ciebie zagadkowym wzrokiem. – A uwierz mi, że jeniec z waszego obozu bardzo by się nam przydał.
On był bezczelny. Kompletnie i niezaprzeczalnie bezczelny. Patrzyłaś się na niego przez chwilę w kompletnym szoku po czym ruszyłaś na chłopaka, chcąc go powalić. Tak rozsierdził cię swoimi słowami, że nie byłaś w stanie dłużej kontrolować swoich emocji. Nie wzięłaś niestety pod uwagę tego, że masz do czynienia z jednym z najlepszych wojowników Navi. Chłopak sprytnie złapał cię za rękę i wyginając ci ją do tyłu, kompletnie cię unieruchomił. Byłaś oparta o niego plecami, a on jedną dłonią trzymał cię w pasie próbując cię utrzymać w miejscu, a drugą wyginał ci boleśnie kończynę. W furii szamotałaś się i próbowałaś mu wyrwać. Ale nie miało to sensu, był o wiele silniejszy od ciebie. Po chwili szarpaniny wreszcie przestałaś.
- Już się uspokoiłaś furiatko? – spytał ironicznie chłopak. Nie potrafiłaś sobie przypomnieć aby ostatnim razem też był tak irytujący. Po chwili ciszy wreszcie odpowiedziałaś
- Puść mnie idioto. – gdy to nie poskutkowało dopowiedziałaś. – Tak już się uspokoiłam, a teraz wreszcie mnie puść.
Chłopak po chwili zawahania odpuścił ucisk, a ty tylko odeszłaś trochę od niego rozmasowywując bolącą rękę. Staliście tak wpatrując się w siebie, a ty czekałaś na jego jakikolwiek ruch.
- Bardzo cię boli? – spytał niespodziewanie chłopak. Gdy tylko kiwnęłaś głową na znak, że nie Neteyam westchnął z ulga. Chwilę stał wpatrując się w ciebie intensywnie. – Przyniosę ci to antidotum. – powiedział wreszcie.
- Skąd taka nagła zmiana? – spytałaś zdziwiona. Chłopak podszedł bardzo blisko ciebie.
- Po prostu... nieważne. – powiedział, po czym ucałował cię szybko w czoło. – Zaczekaj tu na mnie. – dopowiedział prędko i zniknął w gąszczu zarośli.
Zaczęłaś się zastanawiać co chciał ci wtedy powiedzieć. Cieszyłaś się niezmiernie, że chłopak ci pomoże. Zdawałaś sobie sprawę, że bez tego niewielkie były szanse na to, że udałoby ci się zdobyć antidotum. Znowu miałaś mętlik w głowie, oczywiście myślałaś o swoim bracie, ale znowu twój umysł zaprzątał Neteyam. Chłopak był pełen sprzeczności, najpierw nie chce ci pomóc. Później chce. Najpierw obezwładnia cię wykręcając boleśnie rękę. Później całuje cię w czoło. Ten chłopak był jedną wielką zagadką. Twoje rozmyślania na jego temat przerwał Neteyam.
- Jestem już, a tutaj masz antidotum. Podziel je na dwie dawki. Jedną podaj twojemu bratu jak tylko wrócisz do obozu, a drugą rano. – wytłumaczył ci wszystko zdyszany chłopak. Widać było, że bardzo się spieszył żeby do ciebie dotrzeć. – A teraz leć już, im szybciej to zrobisz tym lepiej.
- Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś – odpowiedziałaś uśmiechając się lekko do chłopaka i zaczęłaś zmierzać w kierunku swojego obozu. Po chwili jednak przystanęłaś w miejscu, odwróciłaś się i podbiegłaś do Neteyama. Znowu staliście bardzo blisko siebie. Spojrzałaś mu głęboko w oczy.
- Widzę cię. – wyszeptałaś w stronę chłopaka. On natomiast położył dłoń na twoim policzku i uśmiechnął się szeroko.
- Ja ciebie również widzę T.I.- odpowiedział, po czym złożył na twoich ustach czuły pocałunek.
Uśmiechnęłaś się do niego na odchodne i pognałaś w stronę swojego obozu.
CZYTASZ
Preferencje Avatar
FantasyJest to zbiór preferencji, imaginów, imagifów, one shotów z sagi Avatar. Póki co wszystkie wyżej wymienione formaty będą się odnosić do dwóch dostępnych części Avatara. (Ostrzegam, że część historii, motywów może być nie do końca zgodna z oryginałem...