Po kilku miesiącach na Pandorze oraz przyzwyczajeniu się do waszych awatarów, Grace wreszcie zezwoliła na to abyście odbyli jedną z misji badawczych bez niej. Zostałaś do tego wyznaczona ty i Jake. Złapałaś z nim całkiem niezły kontakt, jego głupie i często niestosowne żarty, wbrew tobie cię bawiły. Mężczyzna sprawiał, że nawet słuchając najnudniejszych wywodów Augustin bo i takie się jej niestety zdarzały, każdy się śmiał. Nie mogłaś się doczekać wspólnej misji. Wstyd było ci to przyznać, ale Jake zaczął ci się podobać. Oczywiście nie dałaś po sobie znać, że tak jest. Myślałaś, że to było tylko zwykłe, niewinne zauroczenie, które niedługo minie. Pakowałaś właśnie niezbędne rzeczy do swojego plecaka na wypad, gdy podeszła do ciebie Augustin
- Błagam cię T.I. miej oko na Jake'a, tylko ty tutaj masz na niego jakikolwiek wpływ. – powiedziała stanowczym głosem.
- Postaram się Grace, ale dobrze wiesz jaki on jest uparty. Niczyje zdanie go nie interesuje, ani twoje ani Norma ani tym bardziej nie moje. – odpowiedziałaś, akcentując ostatnie słowa.
- Wielu rzeczy nie dostrzegasz T.I...- spojrzała na ciebie i zaczęła zbierać się do wyjścia. Będąc tuż przy drzwiach, odwróciła się w twoją stronę i dodała.
– Po prostu wróćcie żywi. -Uśmiechnęłaś się do niej niepewnie. Pakując ostatnie rzeczy nie mogłaś przestać rozmyślać o jej słowach, jakoś nie widziałaś aby Jake zwracał na ciebie jakoś specjalnie uwagę.
Gotowi do podróży załadowaliście się do helikoptera, a Trudy dostarczyła was we wskazane wcześniej przez Augustin miejsce. Na miejscu prędko wzięliście się do roboty, a raczej ty się wzięłaś bo jedynym zadaniem Sulliego było obronienie was w razie potrzeby. Zbierałaś wszystkie próbki, których potrzebowała Grace do swoich badań, nie zwracając kompletnie uwagi na Jake'a. Przemieszczałaś się co chwilę mając nadzieję, że mężczyzna jest na tyle domyślny, że po prostu za tobą podąża. Po upływie przynajmniej godziny, gdy zbierałaś właśnie próbkę episotu* wreszcie odezwałaś się do Sulliego.
- Podaj mi swój nóż bo mój już się chyba stępił. – powiedziałaś, a gdy odpowiedziała ci głucha cisza odwróciłaś się za siebie. Z niepokojem stwierdziłaś, że Jake'a nie ma w pobliżu. – No świetnie. Gdzie ten pacan mógł pójść? – mówiłaś sama do siebie rozglądając się wokół i próbując go zlokalizować. Stwierdziłaś, że spróbujesz wrócić tą samą drogą, którą się tutaj dostałaś. Na szczęście było to w miarę łatwe, gdyż widać było gdzie pobierałaś próbki. Niestety stało się to czego się obawiałaś, Sulliego gdzieś wcięło. Wiedziałaś, że wykrzykiwanie jego imienia nie ma sensu, a może skończyć się katastroficznie. Nie było potrzeby abyś zwracała uwagę innych mieszkańców dżungli. Martwiło cię tylko to, że niedługo zacznie się już ściemniać, a jedyną zestaw łączący was z Trudy miał Jake. Głowiłaś się właśnie co masz zrobić dalej, gdy nagle za krzewami zauważyłaś Młotogłowa tytanodera**. Zastygłaś kompletnie z przerażenia. Stworzenie było ogromne, a ty nie miałaś broni. Próbowałaś jakoś wybrnąć z sytuacji i delikatnie zaczęłaś się ruszać, co tylko jeszcze bardziej rozjuszyło zwierzę, które teraz zwracało uwagę tylko i wyłącznie na ciebie. Zaklnęłaś w myślach, żegnając się już ze światem żywych, gdy nagle znikąd zjawił się przed tobą Sully. Stojąc plecami do ciebie zaczął tłumaczyć.
- Teraz spokojnie T.I., ani drgnij. – powiedział pewnie. – Miałem już do czynienia z tym czymś i najważniejsze to się nie ruszać, aż w końcu odpuści.
Nie byłaś w stanie wydusić z siebie ani słowa, więc coś tylko mruknęłaś na potwierdzenie, że zrozumiałaś. Staliście tak w bezruchu nawet nie wiesz ile, dla ciebie ciągnęło się to jak godziny. Na szczęście stworzenie odpuściło i wydając ostatni ryk ostrzegawczy odbiegło do swojego stada. Gdy tylko stwierdziłaś, że jest w wystarczająco dalekiej odległości spytałaś.
- Pojebało cię Jake? – mężczyzna odwrócił się twoją stronę trzymając ręce w górze tak jak przed chwilą przy młotogłowie. – Wiesz co ja właśnie przeżywałam?! Miałeś jedno zadanie, jedno pieprzone zadanie! Pilnować nas i nie odstępować mnie na krok. Czy tak ciężko to zrozumieć?! Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny. Nie dość, że ja mogłam zginąć to ten twój ptasi móżdżek nie zarejestrował tego, że tobie też mogło się coś stać! - wypluwałaś z siebie kolejne słowa jak maszyna, kontynuując tyradę gdy nagle coś ci ją przerwało, a raczej ktoś. Był to Sully i jego miękkie usta. Byłaś tak rozemocjonowana, że nawet nie zauważyłaś jak mężczyzna zaczął się do ciebie zbliżać. Pomimo chwilowego osłupienia zaraz odwzajemniłaś pocałunek, zarzucając ręce na kark Jake'a. Sully gdy tylko to zauważył zacisnął swoje silne ramiona na twojej talii i uniósł cię lekko. Pocałunek nie był delikatny, ale nie był też ostry. Wbrew pozorom był niezwykle czuły. Był idealnym ujściem wszystkich emocji, które przeżywaliście w ostatnim czasie. Ku twojemu niezadowoleniu, mężczyzna oderwał się od ciebie na chwilę i spojrzał ci głęboko w oczy.
- Lubisz mnie T.I. – rzucił pewnie, z tym swoim aroganckim uśmieszkiem.
*episot - wysokie drzewo z wąskimi liśćmi, obficie kwitnące i owocujące.
**młotogłów tytanoder - największy lądowy roślinożerca , charakteryzujący się szerokim kostnym młotem na głowie, któremu zawdzięcza swoją nazwę.
CZYTASZ
Preferencje Avatar
FantasíaJest to zbiór preferencji, imaginów, imagifów, one shotów z sagi Avatar. Póki co wszystkie wyżej wymienione formaty będą się odnosić do dwóch dostępnych części Avatara. (Ostrzegam, że część historii, motywów może być nie do końca zgodna z oryginałem...