10.1: Okoliczności pogodzenia się po kłótni - Jake Sully.

160 11 0
                                    


Po tym jak zostawiłaś Jake'a samego na polanie, zapłakana wróciłaś do laboratorium. Wedle twoich oczekiwań nie natknęłaś się ani na Grace ani na Norma, co pozwoliło uniknąć ci niewygodnych pytań. Szybko doprowadziłaś się do stanu używalności w łazience i zaczęłaś się pakować. To była jedyna rzecz, które cię pocieszała. Nie zobaczysz już tego zdrajcy. Niestety twoje serce nie współpracowało z głową i na samą myśl tego, że już nigdy nie usłyszysz niestosownych żartów Sulliego, ani nie zobaczysz tego aroganckiego uśmieszku, kłuło cię boleśnie. Ale nie pora na to, musicie jak najszybciej się zbierać żeby uniknąć konfrontacji z kimś z korporacji. Mieliście szczęście, że Trudy była po waszej stronie, bez niej nie bylibyście w stanie nic zrobić. Bez żadnego problemu dotarliście do Gór Alelluja, a później do punktu który wybrała wcześniej Grace na waszą kryjówkę. Był on możliwe jak najdalej oddalony od siedziby ludzi. Liczyliście na to, że to przyniesie wam względne bezpieczeństwo. Będąc już u celu szybko się rozpakowaliście i udaliście na spoczynek, to był wyczerpujący dzień.

Następnego ranka obudziłaś się pierwsza, nie mogłaś kompletnie spać. Twoje myśli zaprzątał oczywiście Sully. Całą noc przewracałaś się jednego boku na drugi. Wiedziałaś, że czeka was dzisiaj mnóstwo pracy więc korzystając z tego, że jesteś jedyną osobą na nogach poszłaś pod prysznic. Chciałaś trochę otrzeźwieć po wczorajszym tragicznym dniu i dzisiejszej męczącej nocy. Gdy tylko się ogarnęłaś zobaczyłaś, że reszta twoich obozowiczów tez już powstawała. Nie było was wielu, ale byli wszyscy których lubiłaś. Cały dzień spędzaliście na pracy. Badaliście różne próbki, analizowaliście pochodne, wbijaliście dane do komputera. Trzeba było zająć się również organizacją obozową. Zaplanować wasze zasoby i ewentualne polowania. Na szczęście kilku z naukowców miało swoje Ikrany co umożliwiało wam szybkie i bezpieczne wyloty. Nie chcieliście za każdym razem angażować Trudy, tylko niepotrzebnie zwracalibyście na siebie uwagę.

Czas mijał szybko, a dni bardzo podobnie. Próbowałaś skupić się na pracy, ale niestety dalej miałaś problemy ze snem. Dalej nie mogłaś przestać myśleć o Jake'u. Nie mogłaś uwierzyć w to, że oddałaś mu swoje serce a on zawiódł zaufanie was wszystkich. To wszystko było błędnym kołem, rozmyślałaś o nim cały czas, więc zaczynałaś więcej pracować, szybciej się męczyłaś, więc szłaś wcześniej spać, nie mogłaś usnąć, więc siłą rzeczy i tak kończyłaś przy obowiązkach. Widziałaś, że inni obozowicze integrowali się i starali cieszyć z tego, że żyją ale ty nie miałaś na to w ogóle ochoty.

Nawet teraz, oni siedzieli sobie przy ognisku i grali w karty, a ty sortowałaś jakieś stosy dokumentów. Nie usłyszałaś nawet jak do pomieszczenia wszedł Norm.

- Hejka T.I. – powiedział spokojnym głosem chłopak, opierając się o framugę drzwi. Na dźwięk jego głosu wzdrygnęłaś się gdyż nie spodziewałaś się niczyjej obecności. Oderwałaś głowę od dokumentów i spojrzałaś na niego.

- Witaj Norm. – uśmiechnęłaś się niemrawo. – Coś się stało?

- O co chodzi T.I.? Czemu jesteś taka nieswoja odkąd tylko uciekliśmy z obozu ludzi? – spytał zaciekawiony.

- Po prostu jakoś nie mogę się do tego wszystkiego przyzwyczaić i tyle. – odpowiedziałaś wymijająco, ale czułaś świdrujące spojrzenie chłopaka. Chcąc uniknąć jakichkolwiek pytań na temat Sulliego, uznałaś że musisz zmienić temat. – A co tam u Judy? – spytałaś śmiejąc się i unosząc wymownie brwi. Bowiem nakryłaś ostatnio ją i Norma pod prysznicem, na yhm... wspólnej kąpieli. Chłopak od razu się speszył i chyba nawet delikatnie zarumienił, ale szybko odzyskał fason.

- Wiesz jak to jest T.I., żadna nie może mi się oprzeć. – odpowiedział śmiejąc się, a ty tylko pokręciłaś głową w niedowierzaniu. Chłopak jednak zaraz spoważniał i podszedł do ciebie, a następnie cię uściskał. – Pamiętaj, że możesz na nas liczyć i głowa do góry. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Uśmiechnęłaś się delikatnie, ciesząc się, że chociaż masz wsparcie bliskich.

Resztę wieczoru spędziłaś na pracy. Gdy tylko poczułaś, że zaczęły kleić ci się oczy oporządziłaś się trochę i położyłaś się do łóżka. Próbowałaś usnąć, ale znowu nie było ci to dane. Wierciłaś się jeszcze jakiś czas po czym stwierdziłaś, że to kompletnie nie ma sensu. Nie chciałaś jednak marnować czasu, dlatego zabrałaś się za sortowanie opatrunków tak na wszelki wypadek. Robot o której nikt nawet nie myślał, ale mogła być przydatna. Pracowałaś sobie na skraju obozu, aby nikomu nie przeszkadzać gdy zaczęłaś słyszeć jakąś szamotaninę. Nie zwracałaś na to jednak zbytniej uwagi, jesteście w końcu na Pandorze, tutaj cały czas wydobywają się jakieś dźwięku. Wróciłaś do zadania. Niespodziewanie jednak nagle poczułaś jak ktoś obejmuję cię jedną ręką mocno w talii, a drugą zakrywa twoje usta żebyś nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Byłaś przerażona. Próbowałaś wyrwać się potencjalnemu oprawcy, ale był niestety silniejszy od ciebie. Wierzgałaś się dopóki nie usłyszałaś znanego ci głosu.

- Ciiiiiii T.I. to tylko ja, Jake. – szeptał chłopak próbując cię uspokoić, ale efekt był zupełnie odwrotny. Jak tylko zrozumiałaś, że to on zaczęłaś wyrywać się jeszcze mocniej, próbując kopnąć Sulliego w strategiczne miejsce. Niestety nie mogłaś trafić. – Uspokój się T.I. proszę cię. Wszystko ci wytłumaczę, tylko daj mi pięć minut bez krzyku i ucieczki. – próbował przekonać cię Jake, ale ty nie miałaś zamiaru go słuchać. On był jednak zawzięty i uznał, ze musi być stanowczy. – Uspokój się albo cię nie puszczę. – powiedział pewnie. Zaczęłaś się zastanawiać co zrobić, ale wiedziałaś, że wybór masz niestety okrojony. Nikt nie mógł cię teraz uratować bo każdy spał. Uspokoiłaś się więc w końcu, a chłopak powoli zdjął dłoń z twoich ustach i zobaczywszy, ze nie krzyczysz wypuścił cię ze swojego uścisku. Nie zamierzałaś się natomiast do niego odzywać. Odsunęłaś się trochę do niego i założyłaś ręce na piersi. Starałaś przekazać się mu wzrokiem co sądzisz na jego temat.

- Okej zanim zabijesz mnie wzrokiem, zacznę się tłumaczyć. Ale najpierw cieszę się, że cię widzę. – uśmiechnął się delikatnie, ale ty pozostałaś niewzruszona. – To teraz pora na monolog. Tak pracowałem z Quaritchem. Wiem, ze to była jedna z gorszych decyzji w moim życiu, ale nim się spostrzegłem było za późno na odwrót. Omamił mnie wizją tego, że będę mógł chodzić o własnych nogach. Dostarczałem ważne informacje jemu i Parkerowi, ale to było zanim wszystko zrozumiałem. Zaczęło mi zależeć na Navi, na Grace, na Normie, a najbardziej na tobie. Jak tylko się do siebie zbliżyliśmy, przestałem mu cokolwiek mówić, obiecuję. Jak tylko wylecieliście wiedziałem, że muszę was znaleźć ale nie chciałem tego robić bez utrudnienia życia Quaritchowi. Jakoś musiałem się odkupić w waszych oczach. Z pomocą jednego z techników, nocą usunęliśmy większość map ważniejszych miejsc Pandory. Może i nie jest to dużo, ale zawsze coś. – powiedział chłopak, po czym zatrzymał się na chwilę i westchnął głośno. Zbliżył się do ciebie o krok, a ty nie uciekłaś. – T.I. ja naprawdę tego żałuję, błagam cię wybacz mi. – dodał widocznie skruszony. Ty chwilę trawiłaś przekazane ci informacje, wiedząc jak wiele wysiłku kosztowała go żeby pozbyć się tych map i żeby się tu dostać. Czułaś, że któryś ze znajomych Trudy jak i ona sama musieli maczać w tym palce, ale nie to było teraz najistotniejsze. Oczywiście, że mu wybaczyłaś. Tylko i wyłącznie czekałaś na to aby móc to zrobić. Również się do niego zbliżyłaś i wskoczyłaś mu w ramiona zarzucając ręce na jego kark, po czym wreszcie znowu mogłaś poczuć te usta. Sully chwilę był osłupiały, po czym przyciągnął cię bliżej do siebie, zaciskając dłonie na twojej talii i pogłębiając pocałunek. Czułaś, że chłopak nie mógł się tobą nasycić i z każdą sekundą całował cię coraz namiętniej. Oderwał się jednak na chwilę.

- Tak mi tego brakowało. – powiedział zachrypniętym głosem w twoje usta, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia. 


~~~

Wybaczcie za taki przestój, ale zaczęła mi się sesja i muszę to jakoś pogodzić. Gdy już minie ten cały chaos, postaram się pomyśleć o regularnej dacie wstawiania rozdziałów, np.: raz na tydzień w niedzielę. Ale to jeszcze nie teraz. 

Preferencje AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz