I.XI

250 19 40
                                    

Clay po krótkiej rozmowie ze swoim ojcem, wchodzi do pokoju tak, aby nie obudzić bruneta. Dalej był zaskoczonym jego ciągłym snem. Wspominając również o ogromnym sztormie, który wcześniej był głównym tematem dwóch blondynów. George, spał jak zabity.

Podchodzi powoli do swojego łóżka, łapiąc za róg kołdry, pod który miał wejść. Siada więc na materacu, krzywiąc się lekko na ciche skrzypienie rusztowania mebla. W końcu układa się w wygodną pozycję i obejmuje ostrożnie talię mężczyzny, aby przysunąć go bliżej swojego ciała. Speszył się momentalnie na jego ciche mruczenie oraz przewrócenie się na plecy.

— Dzień dobry. — mówi z przymrużonymi oczami, ziewając. Następnie zaczyna wpatrywać się w oczy blondyna z uśmiechem, nie zwracając nawet uwagi na rękę obejmującą jego talię.

— Przepraszam, że cię obudziłem. Możesz iść jeszcze spać. — zapewnił go, wypowiadając pierwsze słowa z troską. Brunet jednak marszczy zdezorientowany brwi.

— Mój budzik jeszcze nie dzwonił? Która godzina?

— I nie zadzwoni, wyłączyłem go jakiś czas temu. Na dworze jest straszna wichura. Dyrektor napisał na mail'u, że wszystkie zajęcia są dzisiaj odwołane. — wytłumaczył wszystko ze spokojem w głosie, co swoją drogą strasznie działało na bruneta. Sam czuł się, jakby całe emocje z niego spadły, a jego ciało relaksowało się dalej pod dotykiem młodszego. Przyglądał się wzrokowi blondyna, kiedy ten zaczął przeczesywać jego grzywkę.

— Dobrze... — odparł, nie wiedząc, jak inaczej mógłby mu odpowiedzieć. Po chwili ziewa kolejny raz — Chcę jeszcze pospać. — wymamrotał, przecierając swoje zaspane oczy piąstkami. Momentalnie czuje, jak silne dłonie Clayton'a, objęły jego ciało i bezproblemowo przyciągnęły go do jego ciała. Brytyjczyk zaskoczony na ten nagły ruch, wstrzymuje powietrze, nie wiedząc dokładnie jak mógłby ułożyć swoje dłonie. W końcu powoli przytula się do niego, już totalnie ignorując rumieńce pokrywające jego poliki. To nie była tylko relacja nauczyciela z uczniem. Poza szkołą zachowywali się w ogóle inaczej, a ta chwila jest tego przykładem.

***

Tamten dzień przyjaciele spędzili bardzo przyjemnie. George w końcu był w stanie poznać bardziej rodziców blondyna od strony prywatnej. Zależało mu na tym, aby ci nie traktowali go za poważnie oraz nie bali się czegoś powiedzieć przez to, że jest nauczycielem. Pani Anderson była przemiłą kobietą, która uwielbia pić herbatę przy rozmowie na spokojne tematy. Jest bardzo towarzyska i można z nią poruszyć każdy temat. Po rozmowie z Panem Anderson, brunet mógł powiedzieć, że Clay jest do niego bardzo podobny. Charakter, uśmiech, gestykulacja, czy uwielbienie do długich spodni w kratkę. Dało się również zauważyć to, że znakomicie się dogadują.

Kolejne dni Clayton został w domu. Jego matka za bardzo bała się wypuścić całego poobijanego syna do szkoły. Udało mu się jednak namówić ją, aby ta pozwoliła mu jechać na wycieczkę do Francji. Tak więc całą niedzielę spędził na pakowaniu się i po obiedzie, miał się zbierać do wyjścia. Przy drzwiach zatrzymał go jednak jego ojciec, który pytał się o jego transport.

— Nie będziesz mnie podwoził radiowozem. Potem będą mówić, że mój ojciec jest psem. Mam dość głupiego dogadywania. — wypowiedział się, odbierając swoją torbę z rąk mężczyzny. Następnie zakłada ją na swoje ramię, spoglądając na zegar. Jeśli zaraz nie wyjdzie, spóźni się na autobus.

— To chociaż weź jakieś auto. Nie musisz brać Vett'y*. Jak coś to później go zabiorę, przecież mam zapasowe kluczyki. — odpowiedział, zakładając skrzyżowane ręce na tors. Piegus w końcu się przekonuje i bierze kluczyki od innego, również dobrze wyglądającego samochodu — Dobra opcja. — skomentował jeszcze przed wyjściem jego syna z domu, życzył mu miłego pobytu i zamknął za nim drzwi.

The Only One Who Understood Me  | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz