II.XX

261 18 20
                                    

Po spokojnej jeździe do domu Clayton'a, ten zaparkował na podjeździe, gdzie robiło się coraz mniej miejsca. Brunet obserwuje, jak młodszy wyciąga kluczyk ze stacyjki, lecz nie wychodzi, zdziwił się lekko. W pewnym momencie zrobił się bardzo poważny, kiedy odwrócił się bardziej w jego kierunku, aby na niego spojrzeć. Geroge otwierał już usta z zamiarem zapytania się, czy jest coś nie tak, jednak jego wypowiedź została przerwana.

— Otwórz schowek. — powiedział, co mężczyzna uczynił powoli. Tam zauważył nieduże pudełko w odcieni kobaltu z szarą wstążką. Brunet spojrzał niepewnie na młodszego, lecz on tylko wskazał, aby zobaczył co jest w środku.

George ciągnie za jeden koniec kokardy i otwiera pudełko. Odkłada pokrywkę na nogę, odsłaniając jeszcze piankę, która zasłaniała znajdujący się w środku przedmiot. Blondyn w tym samym czasie przyglądał się mężczyźnie (na którym bardzo mu zależało), podgryzając lekko dolną wargę. Miał nadzieję, że kupiony prezent będzie mu się podobał.

— O mój Boże, Clay... — wypowiedział zaskoczony, zauważając zegarek z niebieską tarczą, który na pewno nie był tani. Nie chciał już mówić, że chłopak nie musiał tego robić, ani nic o jego cenie.

— Jest piękny. — po usłyszeniu tych słów, Clay momentalnie westchnął z ulgą.

— Już myślałem, że ci się nie spodoba. — przyznał, łapiąc kontakt wzrokowy z promieniującym brunetem.

— Trafiłeś z kolorem. — zaśmiał się pod nosem, zaraz to wszystko odkładając na swoje miejsce, pudełko chowając na wcześniejsze miejsce. Postanowił wziąć go jutro, jak będzie już wracał do domu.

Odwraca się bardziej w jego kierunku I składa pocałunek na jego policzku. Blondyn momentalnie poczuł motylki w brzuchu.

— Chodźmy już. — zdecydował młodszy, więc wyszli z pojazdu I udali się do drzwi wejściowych. Chłopak przepuszcza Georg'a w przejściu i ściągają buty. Clay bierze również nakrycie od bruneta i zawiesza je na wieszaku, tak samo robiąc ze swoim.

— Na pewno cię polubią. — zapewnił go, widząc stres w jego przepięknych, błyszczących tęczówkach. Rozkłada ramiona i pozwala mu wtulić się w swoje ciało. Korzystali z chwili, kiedy nikt jeszcze ich nie widział. George czuje, jak blondyn całuje jego włosy i gładzi jego plecy, co go uspokoiło. Odsuwają się po chwili od siebie i wkraczają do salonu połączonego z jadalnią, gdzie został rozłożony stół i znajdowali się wszyscy goście.

Nagle wszystkie oczy spoczęły na nich, większość wstała i zaczęli się wszyscy ze wszystkimi witać i rozmawiać o bzdurach. Clay momentalnie zauważył swoją starszą siostrę z jej mężem, trzy letnią córeczką oraz w podobnym wieku synkiem. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, uśmiechnęli się do siebie. Młodszy przechodzi przez wszystkich gości, aby móc się przywitać z nią oraz przytulić.

— Kope lat. — powiedział jako pierwszy i objął kobietę, co ta odwzajemniła.

— Dobrze cię w końcu widzieć. Wyrosłeś braciszku. — odpowiedziała przesłodzonym głosem, łapiąc go za policzek, jakby była jakąś babcią. Zaśmiał się pod nosem.

- Jedyna osoba, która nie zaczęła od pytania o moją sprawność. Chociaż ona mnie rozumiała.

— Znalazłeś sobie już kogoś? Gdzie moje obiecane zaproszenie na ślub? — zaczęła go zasypywać pytaniami.

— Mam kogoś na oku. — odpowiedział rumiany na twarzy, drapiąc się po karku — Tylko, że to nie dziewczyna. — dopowiedział po chwili, widząc zaraz jak wzrok blondynki łagodnieje.

The Only One Who Understood Me  | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz