II.XXVI

195 16 5
                                    

— Clayton, zostań proszę. Musimy porozmawiać. — usłyszał po dzwonku, który zakończył ostatnią lekcję chemii. Ten wzdycha zrezygnowany i wraca się do biurka nauczyciela, odprowadzając wzrokiem pozostałych nastolatków.

— Tak? Panie Davidsonie. — zapytał, prostując się nieco oraz patrząc na mężczyznę z powagą.

— Nie wygłupiaj się. — parsknął pod nosem, patrząc przelotnie na chłopaka, kiedy zgarniał swoje dokumenty do teczki.

— Nie rozumiem o co Panu chodzi. Nie wygłupiam się. — odpowiedział ze spokojem w głosie. George zrozumiał, że blondy namówił to na poważnie. Ten wziął głęboki oddech i odwrócił się do niego przodem.

— Clay, proszę... — wydukał, powstrzymując napływające łzy do oczu. Clayton od razu to zauważając, łagodnieje i rozluźnia nieco swoją posturę. Nie chciał doprowadzać mężczyzny do takiego stanu.

— O czym chciałeś porozmawiać? — zapytał już normalnie, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Zauważył, jak ten od razu odwraca od niego wzrok I z trudnością próbuje coś wypowiedzieć.

— Chciałem porozmawiać o wczorajszym dniu. — odparł — O moim zachowaniu... — poprawił się natychmiastowo, spoglądając na swoje dłonie, a potem niepewnie podnosząc wzrok na blondyna.

— Nie mam o czym z tobą rozmawiać. Czy mogę teraz wyjść? — stwierdził, wskazując drzwi za sobą. Te słowa dotknęły bruneta, zauważył, że Clay w ogóle nie chce z nim rozmawiać oraz nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu. Robi krótką przerwę zanim coś powie. Czuje gulę w gardle, kiedy łzy ponownie napływają do jego oczu.

— Nie, Clay daj mi dojść do słowa. — odpowiedział, dając łzą spływać po jego policzkach. George nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo chłopak nienawidzi widzieć go w takim stanie. Chciałby teraz do niego podbiec i przytulić, lecz nie widziw tym sensu, skoro ma kogoś innego — Ja bardzo cię przepraszam, to wszystko nie jest tak jak myślisz- próbował wytłumaczyć.

— Nie jest tak jak myślę? — przerwał mu, patrząc na niego, jakby się przesłyszał — Ufałem Ci przez jebane miesiące, miałem nadzieję, że ktoś w końcu pokocha mnie takiego jaki jestem i zrozumie moje problemy. Czuję się przez ciebie wykorzystany. I jak chcesz mi to wytłumaczyć, co? Ignorowałeś mnie przez cztery dni, jakbyśmy byli dla siebie obcy. Olewałeś mnie, kiedy ja z trudem próbowałem cię zaprosić na randkę. Traktowałeś mnie, jakbym nie istaniał. I dopiero po tym jak zobaczyłem cię z tamtą dziewczyną, nagle zdajesz sobie sprawę, że spieprzyłeś? — wypowiedział się, samemu czując, że trudniej mu się oddycha. Powstrzymywał się jednak od płaczu, pokazując tym mężczyźnie zero skruchy, jakby w cale nie tęsknił za poprzednimi dniami.

— Tak, Clay. Chcę cię przeprosić i wytłumaczyć, że to nieporozumienie, a robię to bo cię kocham i jesteś dla mnie ważny. Z tą dziewczyną mnie nic nie łączy, uwierz mi... — powiedział, łapiąc znowu z nim kontakt wzrokowy. Czuł się, jakby załamywał się jego cały świat.

— Ja pierdole. — wymamrotał, nie mogąc uwierzyć w tą całą sytuację oraz wypowiedziane przez starszego słowa. Chłopak przeciera jedną dłonią oczy i wzdycha, nie będąc już w stanie powstrzymać płaczu — I co? Mam ci uwierzyć, żebyś znowu mnie wykorzystał? — zapytał, marszcząc lekko brwi.

— Nie. Oczywiście, że nie, Clay. — odpowiedział spokojnym głosem, wyciągając w jego stronę jedną rękę. Ten tylko spogląda na niego osądzającym wzrokiem i odwraca się do wyjścia, aby wyjść — Nie wychodź, proszę. — powstrzymuje go, jednak to w cale nie powstrzymuje młodszego — Clay... — wypowiedział jego imię, nie mając już po części siły. Blondyn znowu słysząc w jakim stanie jest George, zatrzymuje się posłusznie. Ten przełyka ciężko ślinę. Ich historia nie może się tak po prostu skończyć — Pocałuj mnie, Clay... Pocałuj, jakby ci na mnie zależało. — odważył się na wypowiedzenie dwóch zdań, jednak jego odwaga kończy się po złapaniu z nim kontaktu wzrokowego. Momentalnie przestał oddychać, czując się, jakby ten pożerał go wzrokiem. Był przeszywający od kpiny.

The Only One Who Understood Me  | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz