I.IV

319 25 22
                                    

Wszystko zaczęło się dopiero po nie całej godzinie. Klacz wierciła się lekko, parskała, czy kwiczała. Clay za to, zestresowany chodził z jednej strony do drugiej nie wiedząc jak ma jej pomóc. Mógł liczyć na towarzyszącemu mu brunetowi, który próbował w różne sposoby zaspokoić jego obawy przed najgorszym. I tak po wielu trudach i emocjach, na świat przyszedł łaciaty ogierek. Blondyn na samym początku, wyciera źrebaka ręcznikiem z wszelkiej krwi na jego sierści. Po chwili jednak wstaje i uśmiecha się, widząc, jak zwierzę próbuje wstać na nogi. Czuje jak do jego oczu napływają łzy. Podciąga nosem, spoglądając na Georg'a, który opierając się o bramkę od zagrody, uśmiecha się do młodszego.

— Mówiłem, że ci się uda. — powiedział, dumny z chłopaka. Widzi zaraz, jak ten zdejmuje zakrwawione rękawiczki i przytula się mocno do mężczyzny.

— Dziękuję, że tu ze mną byłeś. — mówi, ponownie podciągając swoim nosem. Czuje zaraz, jak jego plecy są przyjemnie gładzone przez dłoń Brytyjczyka. Po chwili, w której zdążył uspokoić swoje emocje, wpada na pewien pomysł — Urodził się w dniu twoich urodzin. — odparł — Nazwij go.

— Ja? Nie mam żadnego pojęcia o dawaniu imienia koniom. — przyznał zakłopotany, spoglądając w zielone tęczówki wyższego. Ten jednak posyła w jego kierunku łagodny uśmieszek.

— Po prostu pamiętaj, że nie może mieć ludzkiego imienia i musi się ono zaczynać na pierwszą literkę od imienia klaczy. — tłumaczy mu wszystkie wymagania, zaraz odsłaniając piękny widok, gdzie matka stykała pysk ze źrebakiem.

— Jak ma na imię klacz? — zapytał zdecydowany, podejmując się prośbie chłopaka.

— Nevada. — odpowiedział z uśmiechem, widząc zamyślenie na twarzy Georg'a.

— Nickel.

— Jak pierwiastek? — zapytał nastolatek, na co brunet pokiwał głową, mówiąc, że to jeden z jego ulubionych — Zatem... Będzie mi ciebie przypominał Georg'u Davidson'ie. — uśmiecha się, podpierając ręce o bramkę zagrody. Ich twarze były blisko siebie. Mężczyzna łapie szybko powietrze, dając się porwać magicznym oczom Clayton'a. Czuł się, jakby stawał się tylko mniejszy i bezbronny. Nie chciał się tak czuć, nie chciał, aby ten pociągający wzrok tak na niego działał. Ale jednak. Nie może nic na to poradzić. Wyobraża sobie, jakby był przez niego pochłaniany. W pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że zachowuje się, jakby był zauroczony w chłopaku.

Na początku nie daje do siebie dotrzeć tej myśli. W końcu to jego uczeń i każdy mógłby być tak miły względem niego, mówić mu dużo komplementów oraz spędzać z nim miło czas. Imponuje mu bardzo to, jaki na prawdę jest Clay. Kiedy w szkole udaje cichego chłopaka, tak okazuje się być bardzo towarzyski i pełen energii. W dodatku, nie musi się martwić o pieniądze, czy inne rzeczy. Ma zagwarantowaną pracę, cały ośrodek. Jego życie na prawdę się dobrze układa. Jeszcze przez chwilę będąc zagłębiony w swoich myślach, zaczyna słyszeć stłumiony głos piegusa. Kiedy w końcu powraca do żywych, mógł ustalić, że rozmawia ze swoją mamą. Tematem był oczywiście nowonarodzony źrebak.

— To, gdzie teraz jedziemy? — zapytał wyższy, chowając urządzenie do kieszeni od spodni.

— A co ze źrebakiem? — odpowiedział pytaniem, widząc zaraz, jak zwierzę podchodzi do chłopaka i zaczyna gryźć koniec od jego koszuli.

— Mama za chwilę do niego- Nickel, to była moja ostatnia, wyprostowana i czysta koszula w szafie! — mówi załamany, zaraz to wyrywając kawałek materiału z jego pyska. Potem wyciera ślinę z koszuli i wychodzi z boksu. George zachichotał tylko — Moja mama powinna zaraz być i go przebadać. — dokończył swoją wypowiedź, prostując się lekko — Gdzie jedziemy? — zapytał ponownie, uśmiechając się do mężczyzny.

The Only One Who Understood Me  | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz