IV.XXXII

170 13 13
                                    

~Kilka lat później~

George oprowadzał swojego męża po swoim rodzinnym mieście z dużym uśmiechem na twarzy, Już od jakiegoś czasu namawiał Clay'a, aby polecieli do Wielkiej Brytanii i w końcu im się to udało.

— Czy ty właśnie obrażasz moje pochodzenie? — zapytał zdezorientowany brunet po usłyszeniu słów ukochanego.

— Nie miałem tego na myśli, bo brzmisz gorąco ze sowim Brytyjskim akcentem. — przyznał, dalej idąc przy jego boku i spoglądając na niego. — Ale czasami za chuje cię nie rozumiem. — dodał ciszej, czekając na reakcje starszego.

— Wow... — odparł zaskoczony, nie wiedząc dokładnie jak ma się czuć z tym faktem.

— Ale to nie znaczy, że cię nie kocham. — objął go dłonią w talii i przybliżył do siebie, posyłając mu czuły uśmieszek. George parsknął pod nosem, jednak można było zauważyć mały uśmieszek na jego twarzy. Zaraz wziął jego dłoń ze swojego ciała i po prostu połączyli ze sobą dłonie.  

Ich rozmowa toczyła się dalej, do puki Clay zatrzymał się przy jednym ze sklepów i wszedł do środka. George czekając na swojego partnera, stał nie daleko, przeglądając wiadomości w telefonie.

— George? Nie wierzę. — usłyszał znajomy głos, co go wyrwało z wyświetlacza urządzenia. Gdy zauważył kto przed nim stał, zamarzł w szoku. Nigdy nie sądził, że kiedykolwiek zobaczy jeszcze tą osobę na żywe oczy.

— Harry... — przełknął cicho i rozejrzał się po okolicy, jakby chciał odejść. Błagał, aby Clay kupił jak najszybciej to co ma kupić i wrócił do niego. Jak bardzo zastanawiał się co się stało z Harrym, tak teraz nie chciał w cale znajdować się w tej sytuacji.

— Tak bardzo się zmieniłeś... Jesteś przystojny. — powiedział z uśmiechem na twarzy i westchnął z nutką nostalgii. — Nie przypuszczałem, że jeszcze uda mi się zobaczyć twoją twarz, spojrzeć w twoje oczy... Tak jak za tamtych czasów. — zaczął wspominać, co sprawiło poczucie winy i wstydu u bruneta. — Tak po prostu wyjechałeś i to zostawiłeś... To co tu było.

Pomiędzy nimi nastała chwilowa cisza, chociaż George'owi wydawało się, że minęło o wiele dłużej. Zawsze bał się tej rozmowy, chociaż czasami planował co mógłby mu powiedzieć i jak wyjaśnić wszystko, by nie poczuł się skrzywdzony. Wiedział jednak, że złamanego serca nie da się naprawić. Przepełnił go stres, którego nie czuł od bardzo dawna.

— Harry... Nie wiesz jak bardzo jest mi przykro. — odezwał się w końcu, omijając jego wzroku i bawiąc się lekko obrączką na jego palcu.

— Domyślam się. — westchnął. Brzmiał, jakby przeżywał tamten czas tak samo jak brunet. — Chcę wiedzieć tylko jedno. Czy wyleciałeś dla innego? — zapytał, co bardzo trudno wyszło z jego ust. George w końcu spojrzał na niego.

— Nie... Gdybym miał wtedy nad wszystkim panowanie, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Uwierz mi, że nigdy nie chciałem naszej rozłąki. — przyznał spokojnym I opanowanym tonem. — Wszystko przez moich rodziców. Dowiedzieli się o nas I... Nie chcieli mnie tu. Wtedy mój kontakt z tobą się urwał. — wytłumaczył, czekając z niecierpliwością na reakcję Harry'ego. Tak bardzo nie chciał, aby był na niego zły po tym co zaszło.

— Teraz rozumiem, mogłem się domyślić. Twoi rodzice od zawsze byli walnięci. — parsknął rozbawiony pod nosem I spojrzał na bruneta z uczuciem. Jakby jego iskierki zapalały się z ponowną miłością do niego. — Od tamtego razu nie znalazłem sobie nikogo. Może chciałbyś się czasami spotkać lub spróbować od nowa, skoro znowu jesteś w Londynie? — zapytał I sięgnął swoją dłonią do ręki bruneta. On złapał szybko powietrze I odsunął się lekko od niego.

The Only One Who Understood Me  | Dnf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz