» 1 «

259 14 18
                                    

Postawił na podłodze ostatni karton z książkami i rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym na tamtą chwilę panował straszny bałagan. Wiedział jednak, że tata szybko wszystko uprzątnie i miejsce to będzie wyglądało, jak profesjonalny gabinet psychiatry. Co prawda prezentował się znacznie skromniej niż ten, którego właścicielem był w Los Angeles, ale przy odpowiedniej aranżacji mebli i odpowiedniemu oświetleniu na pewno nie będzie od niego aż tak bardzo odstawał.

Nathan przysiadł na skraju solidnego, mahoniowego biurka i spojrzał na tatę, który wyjmował z kartonów kolejne opasłe tomiska jakichś poradników naukowych. Siedemnastolatek musiał trochę odpocząć, bo od noszenia ciężkich pudeł nieźle się zmęczył i czuł, że zaczęła się odzywać niedawna kontuzja barku.

- Jak chcesz, to jedź do domu - zaproponował Andrew, zza zsuniętych na nos okularów spoglądając na syna.

- Nie, zostanę tutaj i ci pomogę. Muszę tylko chwilę odpocząć. - Nathan poruszył ostrożnie ręką, by sprawdzić, w jakim stanie był jego bark. Jeśli nie będzie się forsował, to nawet da radę pomóc tacie przy skręcaniu dodatkowego regału na książki. - Gdzie ty zamierzasz to wszystko pomieścić?

- Nie wiem. - Andrew szczerze wątpił, by wszystko, co przywiózł ze sobą z Los Angeles było w stanie zmieścić się w tym pomieszczeniu. Gdy kilka tygodni wcześniej oglądał ten gabinet, wydawał mu się być znacznie większy, ale wystarczyło kilka mebli, żeby pokój niebezpiecznie się skurczył. - Najwyżej część wezmę do domu i dam do swojego gabinetu.

- Nie żałujesz? - spytał niespodziewanie chłopak i spod opadającej na oczy grzywki spojrzał na tatę. Mężczyzna ściągnął brwi w zamyśleniu, z początku nie rozumiejąc, o co pytał go syn. - Nie żałujesz, że musiałeś się tutaj przenieść?

- Nie - odparł bez najmniejszego zastanowienia. - Żałowałbym, gdybym został w LA i codziennie patrzył, jak się tam męczysz. - Uśmiechnął się szczerze do nastolatka i wrócił do wykładania książek z kartonu.

Nathan już nic nie powiedział i w milczeniu również zabrał się za rozpakowywanie pudeł. Mimo zapewnień taty, podświadomie wiedział, że jakaś jego część na pewno żałowała tej wyprowadzki. W Los Angeles miał lepsze perspektywy na przyszłość, a jego nieposzlakowana opinia sprawiała, że zyskiwał coraz więcej pacjentów. Nathanowi do teraz było ciężko uwierzyć, że tata tak nagle i nieoczekiwanie podjął decyzję o przeprowadzce i to tylko dlatego, żeby on mógł uciec przed traumatycznymi doświadczeniami. Poświęcił dla niego swoją karierę i chłopak wiedział, że prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie mu się za to odwdzięczyć.

- Napiłbym się kawy - oznajmił Andrew, decydując się zrobić sobie chwilę przerwy. - Skoczysz do kawiarni? Koniecznie muszę sobie sprawić ekspres do kawy, tylko gdzie ja go postawię? - zastanawiał się na głos, próbując wyobrazić sobie mały kącik kawowy.

Nathan kiwnął głową na zgodę, bo chociaż w taki sposób mógł się na razie przydać ojcu. Zabrał portfel oraz telefon, by sprawdzić, gdzie znajdowała się jakaś kawiarnia, która przy tym nie była Starbucksem. Nadal kiepsko orientował się w terenie. Od ich przeprowadzki minęło zaledwie kilka dni i jedyna trasa, którą znał to była ta między ich nowym domem, a gabinetem ojca. Kojarzył też niewielki sklep spożywczy, w którym na szybko robili zakupy po przyjeździe i w sumie na tym koniec. Jeśli decydował się na wieczorne spacery po okolicy, to tylko w towarzystwie telefonu. Znacznie bardziej wolał sprawdzić trasę na mapie w komórce, niż pytać o drogę przypadkowego przechodnia.

Według mapy najbliższa kawiarnia znajdowała się trzy przecznice od gabinetu taty. W drodze do wybranego lokalu minął również znienawidzonego Starbucksa. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby przekroczyć jego próg. W Los Angeles nieustannie przesiadywał w tej sieciówce ze swoimi przyjaciółmi i głównie dlatego teraz miał taką awersję. Zbyt wiele wspomnień wiązało się z tą kawiarnią, więc dla własnego dobra wolał jej unikać.

Love and other liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz