» 12 «

56 4 18
                                    

Pierwszy dzień po felernym weekendzie był dla Nathana wyjątkowo trudny. Koledzy z drużyny w ogóle się do niego nie odzywali, w ten sposób pokazując mu, że stoją po stronie swojego kapitana. Na korytarzu większość z uczniów spoglądała na niego z wyraźną niechęcią i chociaż starał się tym nie przejmować, to ciężko mu było ignorować te ciągłe szeptania za jego plecami.

Najbardziej jednak doskwierała mu atmosfera panująca na boisku podczas treningu. Chłopaki albo mu nie podawali piłki, albo robili to tak, żeby jej nie złapał. Każdy wyraźnie go unikał i robił wszystko, by uprzykrzyć mu życie. Rozumiał, że byli źli o to, co wydarzyło się podczas imprezy urodzinowej Briana, ale dla dobra drużyny chociaż podczas treningu mogli o tym nie myśleć. W Los Angeles między członkami drużyny często dochodziło do różnych nieporozumień i trener zawsze powtarzał, że osobiste porachunki mają zostawiać w szatni. Na boisko mieli wchodzić z czystymi głowami pozbawionymi myśli, które mogłoby przeszkadzać im w skupieniu się na grze. Szkoda tylko, że Napa Eagles nie podchodzili do tych spraw w podobny sposób.

– Przecież stałem na czystej pozycji! – wrzasnął sfrustrowany Nathan, gdy po raz kolejny został zignorowany przez chłopaków.

– Szmatom nie podajemy – powiedział Brian i posłał szatynowi kpiący uśmiech.

Dla Nathana miarka się przebrała i pozwolił emocjom przejąć nad sobą kontrolę. Szybkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od Briana i nim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, wymierzył brunetowi bolesny cios w policzek. O'Connora na moment zamroczyło i musiała minąć chwila, żeby dotarło do niego, co się właśnie wydarzyło. Gdy już oprzytomniał, nie pozostał dłużny i oddał Nathanowi, trafiając pięścią w jego nos. Coś w nim chrupnęło i z lewej dziurki zaczęła sączyć się krew.

– Do cholery, co się tutaj dzieje?! – Z końca boiska wydarł się trener Scott i dopiero jego pojawienie się na sali gimnastycznej przywołało resztę chłopaków do porządku. Dotychczas biernie przyglądali się bójce, dochodząc do wniosku, że lepiej będzie nie wtrącać się między Briana a Nathana. Widok wściekłego trenera sprawił, że oprzytomnieli i szybko podbiegli do chłopaków, żeby ich rozdzielić. – Oszaleliście?! – wrzasnął na nich i dokładnie przyjrzał się ich poobijanym twarzom.

– Małe nieporozumienie trenerze – odezwał się Brian i otarł z kącika ust krew. Spojrzał na Nathana, który koszulką próbował zatamować krwotok z nosa. – Już będziemy grzeczni.

– Gówno mnie to obchodzi! Obaj do dyrektora! Natychmiast! – rozkazał, palcem wskazując wyjście z sali gimnastycznej. – Jeszcze z żadną drużyną nie miałem takich problemów, jak z wami!

Szkolny korytarz świecił pustkami, co pozwoliło im dostać się do gabinetu dyrektora bez wywoływania niepotrzebnego zamieszania. Będąc na miejscu, trener siłą posadził ich w dwóch fotelach, które stały naprzeciwko biurka dyrektora.

– O co poszło? – zapytał pan Wilson, patrząc to na Briana, to na Nathana, któremu z nosa nadal ciekła krew. Zniesmaczony tym widokiem podał chłopakowi chusteczki i oparł się plecami o oparcie skórzanego fotela. – Pewnie poszło o dziewczynę, co?

– Małe nieporozumienie. – Brian spróbował się uśmiechnąć, ale ból szczęki skutecznie mu to uniemożliwił. – To już się nie powtórzy, panie dyrektorze.

– Oczywiście, że się nie powtórzy.

Mężczyzna uśmiechnął się do nich ironicznie, wstał z fotela i poszedł do okna, z którego roztaczał się widok na szkolny parking.

Chłopcy przyglądali mu się z wymalowanym na twarzach strachem. Sądzili, że właśnie obmyślał dla nich najsurowszą karę, podczas gdy w rzeczywistości dyrektor w zadumie podziwiał przez okno swój nowy samochód. Odnotował w myślach, że koniecznie musi wykupić dodatkowe ubezpieczenie i ponownie usiadł w swoim fotelu.

Love and other liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz