» 20 «

43 5 10
                                    

Brian nie umiał przestać myśleć o Harper. Spotkanie jej w salonie gier sprawiło, że w jego głowie zaczęło kotłować się od natłoku zupełnie niepotrzebnych myśli. Na dodatek tego dnia tak ślicznie wyglądała, że na jej widok serce szybciej mu zabiło. Zupełnie tego nie rozumiał, bo dotychczas podchodził do tej dziewczyny neutralnie. Fakt, ostatnio trochę się do siebie zbliżyli, ale nadal pozostawała dla niego tylko dobrą koleżanką ze szkoły, z którą mógł pogadać na te ważne i mniej ważne tematy.

Tego jednak dnia coś chyba się zmieniło w jego podejściu do Harper i bał się tych kiełkujących w jego sercu uczuć. Wiedział, że był na straconej pozycji, bo po pierwsze: od początku ich znajomości nie pokazywał się z tej lepszej strony, po drugie: był byłym chłopakiem jej kuzynki, a po trzecie: ona wolała tego cholernego Nathana. Podejrzewał, że jego zniknięcie i tak niczego by nie zmieniło, ale liczył się sam fakt, że stanowił przeszkodę.

Od kilku dobrych minut szedł przed siebie w milczeniu, kompletnie nie skupiając się na tym, co mówili kumple z drużyny. Mało interesowały go sercowe problemy Morgana, którego po raz kolejny spławiła jakaś dziewczyna. Brian sam miał obecnie problem ze swoim sercem i inni go nie interesowali.

W pewnym momencie z zamyślenia wyrwało go bolesne szturchnięcie łokciem w bok. Brian już miał zbesztać Cadena, gdy ten skinął głową w stronę mostu i wtedy oczom bruneta ukazała się siedząca na murku dziewczyna. Światło stojącej nieopodal latarni oświetlało jej twarz, więc bez problemu rozpoznał Peyton.

– Zrób salto! – krzyknął Caden, zwracając na nich uwagę Anderson oraz innych przechodniów.

Peyton w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec i odwróciła głowę w przeciwną stronę.

– Idiotka – prychnął Caden i ruszył przed siebie. – Idziesz? – zwrócił się do Briana, który nadal stał w tym samym miejscu, w dalszym ciągu gapiąc się na Peyton.

– Nie, idźcie beze mnie – powiedział tylko i ku wielkiemu zdziwieniu chłopaków, swoje kroki skierował w stronę mostu, na którym siedziała blondynka. Podszedł tak cicho, że dziewczyna nawet nie zarejestrowała, że ktoś pojawił się na moście. – Będziesz skakać? – zapytał, zwracając na siebie jej uwagę.

– Bardzo śmieszne. – Posłała w stronę chłopaka ironiczny uśmieszek i zaciągnęła się papierosem. – Czego chcesz, O'Connor?

– Liczyłem na to, że skoczysz i przyszedłem popatrzeć z bliska. – Zwinnie wskoczył na szeroki murek, który służył za barierkę i spojrzał na Peyton. Wtedy też zobaczył stojącą obok niej do połowy opróżnioną butelkę jakiegoś alkoholu. – Wszystko w porządku?

– A co cię to obchodzi? Nie udawaj, że się mną interesujesz.

– Możesz wierzyć lub nie, ale martwię się o ciebie.

– Jasne – prychnęła rozbawiona jego słowami i spojrzała spod byka na chłopaka. – Ty martwisz się jedynie o samego siebie.

– Nie pieprz głupot, Peyton. – Brian wyrwał spomiędzy palców blondynki papierosa i zgasił go na murku, co spotkało się z oburzeniem dziewczyny. – Wiesz przecież, że zawsze mi na tobie zależało.

– Jeśli tak, to okazywałeś to w bardzo dziwny sposób – wymruczała i podała chłopakowi butelkę z bursztynowym trunkiem. – Spadek po Lincolnie.

Brian dopiero wtedy przyjrzał się etykiecie na butelce i gwizdnął z zachwytu, widząc taki dobry trunek. Aż szkoda go było pić nad rzeką, ale skoro już się przydarzyło, to nie zamierzał narzekać.

Wziął solidny łyk i nieco się skrzywił, gdy poczuł na języku smak mocnego alkoholu. Momentalnie poczuł rozlewające się po jego ciele ciepło i od razu zrobiło mu się jakoś tak lepiej.

Love and other liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz