12.

75 7 14
                                    

Kakuzu i Hidan powoli podeszli do gigantycznych drzwi, po czym pierwszy mężczyzna się zamachnął. Poczerniałą pięścią uderzył w nie, od razu wyrywając z zawiasów. Tylko głośny huk był dowodem na to, jak ciężkie były. I jak silny był mężczyzna.

Weszli do środka, gdzie kapłani rozglądali się w panice, kto przełamał żelazną bramę. Dopiero głos Hidana zwrócił ich uwagę na niezapowiedzianych gości.

- Chyba nikt tu nie będzie chciał porozmawiać z Jashinem. Żadnej czystej duszy!

Dwoje ninja powoli poszło przed siebie, w stronę zastygłych w miejscu mnichów. Wtedy z głębszej części świątyni wyszedł kapłan główny. A obok niego... Kurenai.

Hinata zatrzymała się, by po chwili pobiec w stronę Kakuzu i się za nim schować. Ten nie skomentował zachowania nastolatki, zamiast tego posłał jej pogardliwe spojrzenie. Jak miała przetrwać w Akatsuki, jeśli chowa się przed przeszłością? Gdyby nie to, że była potrzebna i pomógł jej się częściowo rozwinąć, zabiłby ją tu i teraz. Ale może jest szansa, że Hinata się czegoś nauczy.

- Nawet seksowna ta kobieta. Będę mógł się nią zabawić, prawda Kakuzu?

Pytanie to na szczęście zostało zignorowane. Mimo to Hinatę przeszedł dreszcz. Nie miała pojęcia, o co dokładniej mogło chodzić szarowłosemu, ale wiedziała, że o nic przyjemnego.

Łysy mężczyzna zszedł w ich stronę, na co został wyśmiany przez Hidana.

- On nie jest taki słaby - upomniał go Kakuzu. - Wyznaczono za niego 30 milionów ryou nagrody. A za nią - wskazał palcem na kobietę. - 20 milionów.

- Nie wiem, czego chcecie, ale odejdźcie - powiedział prawdopodobnie Chiriku. Tylko to jedno imię pojawiało się na ustach kapłanów, odkąd Akatsuki wtargnęło do świątyni.

- Nie chcesz żadnych niepotrzebnych strat? - z tymi słowami szarowłosy wyciągnął potrójną kosę zza pleców. - Takie bzdury są wbrew mojej religii.

- Ten z 30 milionami ryou na karku to elitarny ninja, były członek 12 Strażników Ninja, którzy chronili Lorda Feudalnego. Przepaska z symbolem Kraju Ognia jest tego dowodem.

- Czyli z niego taki kozak?

- Nie trać czujności. Możesz zginąć - ciężko było stwierdzić, czy te słowa były kierowane do Hidana, czy do Hinaty.

Szybko się okazało, że do obu. Kakuzu i Hidan pobiegli prosto na Chiriku, zostawiając Hinatę samą. Znaczy tak jakby.

Dziewczyna patrzyła prosto przed siebie, gdzie stała jej dawna mistrzyni. Panika ogarnęła jej ciało, dlaczego Tobi ją tu wyrzucił? Akurat w tym momencie?

Mnich zrobił jakiś dziwny gest, przez co zobaczyli wokół niego poświatę i usłyszeli śpiew jakby 1000 głosów. Figura Guanyin pojawiła się wokół Chiriku, oświecając otoczenie. Jej dłonie poruszyły się, po chwili atakując obcych.

Jak oni mieli wygrać przeciwko bóstwu?!

Zanim Hinata zdążyła wykonać jakikolwiek gest, pojawiła się przed nią Kurenai.

- Hinata - powiedziała stanowczym głosem, podnosząc dłonie do złożenia pieczęci.

- Przepraszam, sensei, ja nie... Ja nie... - Hinata gorączkowo rozglądała się wokół. Byakuganem szukała jakiejkolwiek drogi ucieczki. Jeśli zostanie ogłoszona zdrajcą, to niech tak będzie, byle tylko nie musiała walczyć z tą kobietą.

Wtedy dostrzegła utkwione w nich spojrzenie Hidana.

Jeśli ona nic nie zrobi, to będzie to Hidan. I będzie w tym gorszy. Znacznie, znacznie gorszy.

Kurenai spojrzała w tę samą stronę co jej dawna uczennica. Skrzywiła się, widząc, jak obrzydliwie przypatrywał im się fioletowooki.

- Przepraszam... - usłyszała jeszcze szept z boku. - Hakke Hyaku Nijūhasshō!

Zdziwiona kobieta odwróciła się z powrotem do Hinaty. Technika klanowa, której Hinata dawniej za nic w świecie nie potrafiła opanować, teraz przyszła jej z taką łatwością... W innych okolicznościach Kurenai pewnie byłaby dumna. Ale teraz? Kiedy sama została zaatakowana tą zabójczą techniką?

Pierwsze 64 uderzenia przyszły Hinacie z łatwością. Próbowała udawać, że to wcale nie jest jej mistrzyni, osoba, która ją kochała niczym córkę. Przy kolejnej serii uderzeń poczuła coś, uderzając znowu w brzuch kobiety. Coś, czego normalnie nie powinno tam być.

Wtedy Hinata pękła. Łzy poleciały z jej oczu, a przeprosiny wylewały się z jej ust. Ale nie mogła przestać. Nie mogła pozwolić, by Hidan położył swoje brudne łapy na jej nauczycielce.

Ostatnie uderzenie. Prosto w serce.

Nagły ucisk opanował klatkę piersiową nastolatki, kiedy podniosła wzrok. Z ust Kurenai wypłynęła niewielka ilość krwi, kiedy ta kaszlnęła, przy okazji brudząc dziewczynie twarz. Kobieta osunęła się na ziemię, a obok niej od razu klęknęła Hinata. Nie zwracała zupełnie uwagi na walkę Kakuzu i Hidana z Chiriku.

- Ja przepraszam, nie chciałam, ja... Gdybym tylko nie uciekła...

Mimo że było to głupie, Hinata chciała usłyszeć odpowiedź. Jakąkolwiek. Że ma wziąć odpowiedzialność, że ma wrócić do Konohy, że... Cokolwiek! Żaden dźwięk jednak nie wydostał się z ust kobiety.

Nie mogła nawet powiedzieć, że pokonała mistrzynię w walce. W końcu ta ani się nie broniła, ani nie atakowała.

Świątynia została prawie całkowicie zniszczona. Wśród ruin Hinata dostrzegła leżącego w krwistym kręgu Hidana, ze wbitym w klatkę piersiową sztyletem.

- Pójdziemy szukać jinchurikiego dalej, jak tylko skończę się modlić - powiedział, przyprawiając Hinatę o zawał serca.

Dziewczyna szybko otarła swoje policzki i podeszła do Kakuzu, podnoszącego z ziemi swój cel.

- Nawet nieźle jak na pierwszy raz. Jedna czwarta ceny za kobietę jest moja, bo prawie nas zdradziłaś.


***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.

Hinata z Amegakure |Hinata Hyuga| (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz