Iwa zaczynała się ukazywać pośród gór, kiedy trójce ninja drogę zastąpił nie za wysoki mężczyzna. Nie wyglądał na uzbrojonego, nawet nie miał ochraniacza z symbolem wioski. Jego ruda broda nasuwała na myśl płomienie okalające twarz. Za niedługo Hinata i Yahori miały się dowiedzieć, jak trafne było to porównanie.
- Wycofajcie się - powiedział głośno. - Wtedy okażę wam łaskę.
Odpowiedzi nie usłyszał. Zamiast tego w jego stronę poleciał pojedynczy kunai, niczym wyzwanie do pojedynku.
Roshi przypatrzył się swoim przeciwnikom. Jakieś człowiekopodobne twory i nastolatka. To mogła być ciekawa walka.
Zaczął biec w ich stronę, składając pieczęcie.
- Yoton: Shakuga Ryugan no Jutsu! - krzyknął, po czym w stronę ninja poleciały ogniste kule.
Chwilę zajęło Hinacie dostrzeżenie, że to nie był zwykły ogień. Uskoczyła przed jedną z kul, po czym spojrzała zdziwiona na Zetsu.
- Zapomniałem wspomnieć o lawie - powiedział Biały Zetsu, uderzając się w czoło. - Ale przynajmniej już mamy czteroogoniastego.
To "mamy" wydawało się strasznie dalekie od prawdy.
Hinata rzuciła wodne pociski, przez co u jej stóp wylądowały kamienie. Yahori i Zetsu musieli zdać się na unikanie ataków.
- Czyli wiecie, kim jestem - odpowiedział mężczyzna, po czym zza jego pleców wyrosło coś przypominającego mackę.
Ciało mężczyzny zaczęło pokrywać się lawą. Tylko po tym Hinata wywnioskowała, że ta macka też jest integralną częścią jinchurikiego. Może nawet jakaś część bestii?- Suiton: Daibakusuishoha! - z ust Hinaty wypłynęły ogromne ilości wody. Walka z tym przeciwnikiem to nie było coś, co mogła wygrać technikami klanowymi.
Fale zalały ciało Roshiego, zmieniając go w kamień. Ten, mimo wszystko, dalej był w stanie się poruszać.
Yahori podbiegło do mężczyzny, a z jeno dłoni wyrosły metalowe pręty. Dwoma uderzeniami udało nu się zniszczyć kamienną zbroję. Kiedy jednak pręt wbił się w Roshiego, ten dalej stał. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Metal się stopił, przez co Yahori od razu odskoczyło. Tę chwilę wykorzystała Hinata.
- Suiton: Mizu Hari! - krzyknęła, przez co w stronę mężczyzny poleciały wodne igły. Pierwsza seria spowodowała utworzenie się ledwie widocznych kamyków na punktach witalnych.
Drugie uderzenie powaliło jinchurikiego na ziemię. Jego ciało przestało być pokryte lawą, dzięki czemu Zetsu mógł go przenieść do kryjówki.
Walka wydawała się łatwiejsza, niż Hinata podejrzewała.
Wtedy usłyszeli krzyk z oddali. W ich stronę biegł shinobi o czarnych włosach, które rozwiane przypominały węże.
- Zostawcie go! - krzyk mężczyzny stał się zrozumiały, kiedy pojawił się bliżej.
Złożył w pośpiechu pieczęcie, po czym ziemia się zapadła. Hinata, Yahori, Zetsu i nieprzytomny jinchuriki zostali uwięzieni w dole.
Hinata spojrzała w górę. Mężczyzna połykał właśnie dwie różne tabletki, stojąc nad nimi. Przez byakugana nastolatka dostrzegła nagłe zmiany w jego układzie chakry. Co ważniejsze - dosyć zniszczonym układzie chakry.
Shinobi zeskoczył na dół, po czym rzucił kunaiami. Przytwierdził w ten sposób Zetsu do ziemistej ściany. Po chwili kolejną techniką stworzył kamienną kopułę wokół Yahori.
- Nie zabierzecie Roshiego - wysapał, wpatrując się wprost na Hinatę.
- Takie mamy zadanie - odpowiedziała mu, ale nie dała rady brzmieć tak groźnie, jak on.
- Więc poniesiecie porażkę. Doton: Doryū Taiga!
Ziemia pod nogami nastolatki zmieniła się w błotną jezioro. Zanim zdążyła się wydostać, została uderzona kolejną techniką.
- Doton: Doryūdan!
Z błota wyłoniła się głowa smoka. Zaczęła pluć w Hinatę błotem, podtapiając ją. Brakowało jej oddechu. Ziemia dostawała się wszędzie. Próbowała wypłynąć, ale miała za mało sił. Gdyby mogła, sięgnęłaby teraz po herbę.
Poczuła nagle coś twardego pod nogami, co zaczęło ją pchać ku powierzchni. Błoto przycisnęło ją bardziej do dziwnej rzeczy, wyciskając z niej resztki powietrza. Czuła, jakby zaraz miały jej się złamać żebra.
W końcu dziewczyna była w stanie wziąć oddech. Otarła twarz z brudu, po czym chwiejnie stanęła na nogach. Znajdowała się na metalowej platformie, co oznaczało, że Yahori zdołało się uwolnić.
Zetsu nigdzie nie było, jinchuriki zaś leżał za swoim chwilowym obrońcą.
Hinata sięgnęła do woreczka i wyciągnęła z niego herbę i DwP. Szybko połknęła obie kuleczki, po czym na nowo aktywowała byakugana.
- Hakke Hazangeki! - krzyknęła, po czym wykonała obrót, pozbywając się przeszkadzającego błota.
Yahori rzucało w stronę mężczyzny metalowe kolce, a ten blokował wszystko, stawiając kolejne kamienne ściany. Cała obrona mężczyzny upadła, kiedy Hinata skoczyła na niego z techniką Hakke Kuhekisho. Niewielki wybuch zdezorientował mężczyznę, przez co potrzebował dłuższej chwili, by się pozbierać. Wtedy Yahori wbiło mu pręt przez udo i przygwoździło do ziemi.
Na bolesny jęk mężczyzny Hinata sama się skrzywiła, czując coś nieprzyjemnego w swojej nodze. Nie mogła mu pomóc, inaczej ją zabije. Teraz pozostało jej tylko zabrać Roshiego i uciekać w stronę kryjówki.
Yahori podniosło ciało nieprzytomnego mężczyzny i przerzuciło je sobie przez ramię. Po raz ostatni spojrzało na czarnowłosego mężczyznę i skinęło powoli głową, jakby próbowało przeprosić. Hinata zrobiła nieświadomie to samo, po czym stanęła obok towarzysza.
Metalowa platforma wydostała ich z dołu i oboje ruszyli w drogę powrotną. W bezpiecznej odległości od miejsca walki Hinata zaproponowała postój.
Kiedy odpoczywali, dziewczyna dostrzegła, że jinchuriki zaczął odzyskiwać przytomność. Mężczyzna nawet nie zdążył się poruszyć bardziej niż jednym palcem, kiedy nastolatka uderzyła w jego punkty tenketsu, znowu odbierając świadomość.
- Przepraszam - szepnęła cicho, by nikt jej nie usłyszał.
Pozostało tylko czekać, aż oba narkotyki przestaną działać.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
CZYTASZ
Hinata z Amegakure |Hinata Hyuga| (zakończone)
FanficKSIĄŻKA NALEŻY DO MINISERII "NARUTO ZAMIECIONE POD DYWAN" 1 CZ. - Hinata z Konohagakure |Hinata Hyuga| 2 CZ. - Hinata z Amegakure |Hinata Hyuga| 3. CZ. - Hinata z Drużyny 8. |Hinata Hyuga| Trening w grupie rówieśniczek był dla Hinaty bardzo owocny...