VI. Jest źle

9 2 1
                                    

- Naprawdę nic nie możecie zjeść? - zapytała Aleksa i Ezechiela, odgryzając olbrzymi kawałek hamburgera. - Co za pech.

Sos czosnkowy ściekł jej po palcach, gdy wytarła usta chusteczką. Oboje pokręcili głowami.

- Przynajmniej to mamy wspólnego - powiedział Gabe, unosząc do góry resztki ogromnego hot-doga i uśmiechając się do niej znad talerza.

Dopiero wtedy zauważyła, że miał ładne, zielone oczy i proste, białe zęby. Nie była świadoma, że się na niego zapatrzyła. Po chwili zakaszlala i wyprostowała się, spuszczając wzrok. Widziała, że on również się jej przyglądał i zrobił to samo.

- Powtórzmy jaki jest plan - dołączył do nich Mike, siadając naprzeciwko Vain.

- Wracamy do szkoły - wskazała na siebie, Aleksa i wujka. - Idziemy na lekcje  do Smitha. Ja go prowokuje, a on stara się wyczytać w jego myślach gdzie ukrył te trzy przedmioty.

Wzięła głęboki oddech i odchyliła się na drewnianym krześle.

- Później Ez zabiera to żelastwo i zobaczymy co dalej.

Zapadła długa cisza, podczas której skończyła swojego hamburgera, a Gabe hot-doga.

- Okej. Mamy jeszcze jeden dzień, więc odpocznijcie, a jutro wieczorem wrócicie do pałacu - powiedział Mike, podchodząc do brązowej komody i wyciągając coś z niej.

Gdy wrócił trzymał dwa duże noże z grawerowaną rękojeścią. Oba miały ząbki i wyglądały dokładnie tak samo jak ten, który starała się wcześniej ukraść.

- To może się przydać - zaczął ostrożnie, podając je dwójce uczniów. - Ale, oczywiście, nie musi! - Dodał pospiesznie, zerkając na Eza.

- Okej - odpowiedziała krótko, biorąc go do ręki i starając się obrócić w palcach.
Nie miała w tym wprawy więc wypadł jej na blat stołu, robiąc małą dziurę w białym talerzu i ogromny huk.

- I to oni mają nam pomóc? - powiedział zirytowanym tonem Gabriel, wskazując na nią ręką.

- Hej! - Zdenerwowała się. - Może mnie czegoś nauczysz zamiast co chwilę nam dowalać, co? Sam się do czegoś przydaj.

- Mam wrażenie, że to oni są spokrewnieni - usłyszała głos Mike'a, przewracając oczami.

- Chętnie ci pokażę kilka chwytów. - blondyn nachylił się nad stołem, uśmiechając się krzywo. - I uszkodzę trochę przy okazji tę ładną buźkę - dodał.

Nie wiedziała czy przyjąć komplement czy dać mu w twarz. Najchętniej zrobiłaby to jednocześnie. Zamiast tego zauważyła spojrzenie Aleksa, który do tej pory nie odezwał się ani słowem. Po prostu siedział i patrzył i wiedziała już, że słyszał wszystkie jej myśli łącznie z tymi o białych zębach i ładnych oczach Gabriela. Poczuła się zirytowana tym, że nic nie może na to poradzić.

- Możesz przestać?! - Krzyknęła do niego, gdy uniósł brwi na wspomnienie onieśmielającego wyglądu Blondyna. 

- Przykro mi, ale nie - odpowiedział krótko i wyniośle.

- Nic więcej już dziś nie zrobimy. Odpocznijcie i przygotujcie się na to co będzie później - powiedział Ezechiel, podnosząc się z krzesła. - Ja mam coś do zrobienia i nie będzie mnie do jutra. Wy dwaj - wskazał na Mike'a i Gabriela. - Pilnujcie ją. A ty - zwrócił się do Aleksa. - Ty pójdziesz ze mną. Potrzebuję cię.

Nie mogła ukryć tego, że ucieszyła ją ta informacja. Jej nowy, jedyny, przyjaciel ze szkoły nagle całkowicie się zmienił i nie był już miły i nieśmiały jak na początku. Wiedziała, że odczytał jej myśli więc nie potrafiła spojrzeć mu więcej w oczy. Po chwili słyszała pstryknięcie palcami i obaj zniknęli. Została sama w pokoju ze swoimi nowymi znajomymi.

- Nie wiem jak wy, ale ja muszę się napić - powiedział natychmiast blondyn, wstając.

- Gab! Ona nie jest pełnoletnia - upomniał go brunet, poprawiając niebieską, flanelową koszulę w kratę.

- Ja mam to gdzieś, a ty? - zwrócił się do niej, wyciągając dwa piwa z małej lodówki stojącej przy ścianie.

- A jak myślisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, wyrywając mu butelkę z dłoni.

Przez moment ich palce się zetknęły i poczuła znajomy uścisk w żołądku. Cholera! - pomyślała, patrząc na niego. Nie mogła ukryć, że cholernie jej się podobał. Nawet pomimo koszmarnego charakteru.

Siedzieli we dwoje na werandzie z tyłu domu, popijając zimne piwo. Holly zajęła drewnianą dwuosobową huśtawkę, a Gabriel wysoki, wiklinowy fotel.
Wokoło było spokojnie i cicho.

- Kim ty właściwie jesteś? - Odezwała się w końcu. - Dla Eza.

Upił łyk i spojrzał na nią cholernie seksownym wzrokiem.

- To długa historia. Od lat sobie pomagamy. Tak naprawdę to nasz dom. On tutaj tylko pomieszkuje - wyjaśnił, patrząc na pobliski las. - Nie wiedziałem, że ma rodzinę, dopóki nie wspomniał o tym kilka dni temu - dokończył zirytowany.

- Ja też wiele rzeczy nie wiedziałam - odpowiedziała z pogardą, poważniejąc. - Nadal czuję, że nie wiem nic.

- Więc witaj w klubie - odpowiedział, zwracając się w jej stronę. - Wszyscy tutaj błądzimy jak we mgle - dodał zagadkowo, kończąc butelkę.

Oboje wstali i chcieli wejść do domu, ale coś jej odbiło i złapała go za łokieć, zatrzymując w drzwiach.
Obejrzał się na nią, ale nie strzepnął jej dłoni.

- Nie dam rady - powiedziała zdławionym tonem, czując nagły przypływ strachu. - Nie nadaję się do tego.

Wyprostował się i ujął jej dłoń w swoją, pozwalając aby powoli opadła.

- Kiciu, dałaś rade schować nóż w obecności anioła i dwóch łowców - powiedział nachylając się i patrząc jej w oczy. - Dasz radę odczytać jakieś bazgroły z pergaminu.

Stali tak chwilę, która wydawała się wiecznością. W końcu cofnęła się i przytaknęła, przepuszczając go pierwszego w drzwiach.

- Nie było rozmowy, okej? - powiedział na odchodne, wychodząc z ogrodu do domu.

W Internacie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz