XXVIIII. Niewolnica

2 1 0
                                    

- Mieliśmy umowę. - Holly Vain wstała i odsunęła się od kanapy.

Samael uśmiechnął się i podszedł do niej powoli, stając naprzeciwko. Poczuła jak ze strachu ściska jej się żołądek. Nie była w stanie nic powiedzieć. Jej oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Znów była w pułapce. Archanioł dotknął palcem jej podbródka i uniósł go aby na niego spojrzała. Wzdrygnęła się. W tym samym momencie przypomniało jej się z kim rozmawiała. Nie było tam Michała który mógłby ją ochronić. Skończyły jej się pomysły co dalej.

- Samael - zwróciła się do niego ochrypłym głosem, oddychając ciężko. - Ani ja ani Michał nie pomożemy ci jeśli zrobisz coś... Czego będziesz żałować.

Uśmiechnął się i zabrał palec.

- Pomożecie i zrobisz wszystko co ci karzę jeśli nie chcesz zginąć - odpowiedział, patrząc jej w oczy.

- Jestem dziewicą - skłamała w desperacji.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Nie kuś i nie kłam - odpowiedział. - Bardzo... - Nachylił się nad jej uchem i wyszeptał: - Bardzo tego nie lubię. Rozumiemy się?

Zauważyła że zimny, sztuczny uśmiech zniknął z jego twarzy.

- Przepraszam - odpowiedziała, bo nic innego nie przyszło jej do głowy.

Patrząc jej w oczy wyprostował się i poprawił garnitur. Nie rozpiął w nim większej ilości guzików ani nie dotknął jej więcej. Zebrała się w sobie i nieco uspokoiła, gdy cierpliwie czekał na jej dalszą reakcję. Zaczęła unikać jego wzroku próbując powstrzymać się przed napływem jeszcze większego strachu.

- Michał jest mądry, coś wymyśli...

- Nie zgadzam się z tym - wszedł jej w słowo. - To my coś wymyślimy a nie on. Dziewczynko, nie masz chyba pojęcia że jestem od niego lepszy. Zabił mnie bo doskonale o tym wiedział.

- Skoro cię zabił to chyba...

Zamilkła gdy na niego spojrzała. W odróżnieniu od Michała, który był ciężki do zrozumienia w obyciu i miał prawie zawsze taki sam wyraz twarzy, teraz od razu widziała emocje jakie targały Samaelem. Był wściekły.

- Przepraszam - powtórzyła, gdyż wzbudzał w niej strach większy niż Lucyfer i Michał razem wzięci.

Miał w sobie coś niepokojącego. Coś, co nie pozwoliło jej przekroczyć żadnej granicy a tym bardziej dotknąć go czy spróbować przechytrzyć. Wiedziała że nie miałaby z nim żadnych szans.

- Jesteś prorokiem i przydadzą mi się twoje umiejętności - odrzekł po dłuższej chwili, puszczając w niepamięć to że chciała go obrazić. - Musisz jednak wiedzieć o kilku rzeczach.

Odszedł parę kroków i znów rozsiadł na kanapie z nonszalancją której ona w sobie nie miała. Wziął do dłoni drinka i upił spory łyk, patrząc na nią z dołu. Ponad jego głową, w sypialni, zauważyła kolekcję noży zawieszoną koło łóżka. Rozpoznała jeden z nich.

- Wiem, kiedy ludzie kłamią - powiedział, gdy przełknęła ślinę i wróciła do niego wzrokiem. - Wiem kiedy mnie okłamałaś. Utrzymam cię przy życiu tylko jeśli skończysz łżeć.

Przełknęła ślinę i zrobiła kilka kroków, znów siadając na brzegu kanapy. Zacisnęła dłonie na skórzanym oparciu co nie umknęło jego uwadze. Nóż który wisiał za szkłem mógł zabić Archanioła. Nie miała pojęcia dlaczego trzymał go w takim miejscu. Możliwe że dla własnej ochrony.

- Jak zamknąć wrota piekieł? - Zapytał nagle poważnym, lodowatym tonem głosu.

Zorientowała się że jest w pułapce. Nie mogła skłamać a nie mogła także nie odpowiedzieć na jego pytanie. Wbiła jeszcze bardziej paznokcie w oparcie kanapy, gorączkowo myśląc co powinna była zrobić. Nagle wstała i zrobiła jedyną rzecz która przyszła jej do głowy. Zdjęła przez głowę białą bluzkę, zostając przy nim w samym staniku. Stała tak przez chwilę a gdy on nadal milczał, zagryzając wargę, podeszła bliżej i kucnęła koło jego kolan. Musiała uważać aby nie skłamać więc położyła dłoń na jego udzie i przejechała nią nieco w dół. Czuła jak mocno biło jej serce a oddech stał się płytki i urywany. Starała się nie okazać przy nim tego, że udaje.

W Internacie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz