XIII. Bez litości

8 1 1
                                    

- Nie chcę nawet o tym myśleć - powiedziała, powstrzymując się od krzyków. - Nie zamierzam ściągać tu żadnego Lucyfera ani uczestniczyć w tym syfie!

- Ale Michał... - Zaczął Ezechiel lecz uciszyła go bezczelnie dłonią.

Gabriel, stojący obok niego z rękami założonymi na piersiach, przewrócił oczami, a Mike wydawał się zatroskany. Impreza dobiegała końca, goście powoli zaczęli się rozchodzić. Cała trójka stała w małym pokoju niedaleko baru, zastanawiając się nad tym co dalej.

- Mam gdzieś co myśli Michał - powiedziała, rzucając swoją maskę na podłogę. - Nie będzie nam rozkazywał.

- No cóż... - Wtrącił się Gabriel, dotykając szafki. - Raczej będzie...

- Serio? - Popatrzyła na niego z wysoko uniesionymi brwiami.

Wydawał się nieco zmieszany, jednak jego słowa potwierdzały tylko to o czym wcześniej myślała. Michał był kimś więcej niż oni i miał nad nimi władzę.

- Musisz się uspokoić... - Ezechiel złapał ją za rękę, ale cofnęła się, wpadając przez przypadek na drewniane drzwi.

- Jestem spokojna - wycedziła przez zęby, łapiąc za klamkę.

- Chyba nieźle nam poszło - usłyszała za sobą głos Gabriela, gdy wyszła i udała się na drugi koniec sali w poszukiwaniu znienawidzonego już Archanioła.

Nie miała ze sobą maski, jednak wielu gości już się ulotniło. Została głównie obsługa i kilku znajomych. A może łowców albo Aniołów? Nie miała pojęcia i nie interesowało jej to. Stanęła na środku sali, rozglądając się uważnie. Zauważyła, że drzwi od balkonu są otwarte. Natychmiast poszła tam i z satysfakcją stwierdziła, że był to dobry pomysł.

Michał stał wyprostowany przy barierce, paląc papierosa i rozmawiając z facetem w średnim wieku. Jego towarzysz miał włosy sięgające ramion i biały garnitur. Obaj zdjęli maski. Podeszła do nich i zakaszlała aby zwrócić na siebie uwagę.

- Musimy porozmawiać - powiedziała do Michała, którego jasne, niebieskie oczy wprowadzały ją w stan niepokoju.

- Już to zrobiliśmy. Resztę ustalimy jutro - odpowiedział stanowczo, odwracając się w jej stronę i kładąc dłoń na barierce.

Zauważyła, że miał na niej duży, niebieski sygnet. Jego wzrok również podążył w tym kierunku. Była wściekła i nie myślała racjonalnie.

- Nie mam na to czasu. Chodź na chwilę... - złapała go łokieć, ciągnąc w swoją stronę.

W mniej niż sekundę chwycił ją bardzo mocno za koszulę, tak że jej nogi zawisły nad podłogą, a ich spojrzenia się zrównały.

- Nigdy nie waż się podnosić na mnie ręki - powiedział spokojnym, ale wściekłym głosem. - Nigdy.

Zawisła w powietrzu jak szmaciana lalka. Zaczynało brakować jej tchu. Oddychała ciężko, a cała jej złość momentalnie uleciała. To co zrobiła nie było dobrym pomysłem, ale ostatnio ponosiły ją emocje, których nie potrafiła pohamować. Nie uderzyła go przecież tylko pociągnęła w swoją stronę, ale odebrał to zbyt dosłownie i poważnie.

- Dobrze - odpowiedziała w końcu, wisząc w powietrzu, a on puścił ją i postawił delikatnie na podłodze.

Spojrzała nieco zmieszana na długowłosego towarzysza, który z ciekawością przyglądał się całemu zajściu. Cofnęła się o krok.

- Możemy porozmawiać... Sami? - Mimo wszystko spróbowała jeszcze raz, zwracając się do Michała.

- Jutro - nie dawał za wygraną, otrzepując niewidzialny paproch z białej koszuli. - Jestem zajęty jak widać.

W Internacie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz