XX. Zdrodnia i kara

3 1 0
                                    

W piwnicy było zimno i ciemno. Poczuła silne dreszcze, które przebiegły jej przez całe ciało gdy się tam przenieśli. Michał stał w kącie, zajęty i odwrócony do niej plecami. Zorientowała się, że coś wypił. Po chwili obszedł stół i stanął w bliższej odległości. Nie miał ze sobą niczego. Później podszedł jeszcze bliżej i podniósł ją, sadzając na stole. Zrobił to niemalże bez mrugnięcia okiem, jakby podnosił zeszyt czy plecak.

- To jest ten moment gdy musisz ponieść konsekwencje swoich czynów - powiedział, podwijając zakrwawione rękawy.

Przez chwilę myślała, że ją uderzy, ale on odsunął się i złapał za kabel, którego wcześniej nie zauważyła.

- Zachowujesz się jak dziecko więc ukażę cię jak dziecko.

Zwinął kabel na pół i uderzył nim o stół na którym siedziała. Podskoczyła zaskoczona i zszokowana jego pomysłem.

- Wstań - powiedział, odsuwając się.

Czuła w sobie mieszankę smutku, złości, zażenowania i strachu. Przetarła oczy dłonią nie wierząc w to co widzi i słyszy.
A wtedy znów uderzył kablem o stół, a ona znów podskoczyła, zaskoczona jego gwałtowną reakcją.

- Z premedytacją zrobiłaś mi krzywdę - kontynuował, gdy opuściła dłonie z twarzy.

- To nie... To nie było z premedytacją, poniosły mnie emocje. Nie chciałam zrobić ci krzywdy - zaczęła się tłumaczyć, mówiąc szczerze.

Bardzo żałowała tego co się wydarzyło. Nie miała zamiaru go skrzywdzić.

- Pyskować też nie chciałaś? I kłamać? I wciągać we wszystko Gabriela? - Mówił coraz głośniej, znów uderzając o stół.

Przerażało ją to z jaką mocą to robił. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić co by się stało, gdyby miała zaraz zastąpić stół.

Michał był wściekły i roztrzęsiony. Prawdopodobnie nikt nigdy mu się tak wcześniej nie postawił. Znów przekroczyła niewidzialną granicę, która była dla niego bardzo cienka.

Postanowiła milczeć i konsekwentnie trzymała się tej decyzji. Już wcześniej zauważyła, że mięknął gdy już powiedział wszystko co chciał. Tak było także tym razem. Nie wstała. Nagle rzucił kabel na podłogę i odszedł kawałek, pocierając dłońmi twarz.

- Nie mam już siły, Vain - usłyszała jego głos, chociaż nadal stał odwrócony do niej tyłem. - Nie mogę wiecznie się z tobą przekrzykiwać kiedy mam inne, ważniejsze sprawy na głowie.

Wydawał się bezsilny. Nadal pocierał twarz ze spuszczoną głową. Zrobiło jej się go żal. Przestała czuć strach.

- Ciągle lekceważysz mnie przy innych, jesteś niemiła, kłamiesz, robisz wszystko to czego ci zabraniam... - Wyliczał, znów się nakręcając, jednak jego głos jakby się łamał. - Mam dług wdzięczności u Ezechiela i obiecałem mu że się tobą zajmę.

Zauważyła jak mocno oddychał, próbując się uspokoić. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. W pewnym momencie wstała i podeszła do niego, a gdy się odwrócił przytuliła go mocno, zatapiając głowę w jego brudnej koszuli. Trwało to chwilę, jednak w końcu on również ją uścisnął. Uśmiechnęła się, jednak tego nie odwzajemnił.

- Możemy zacząć od nowa? - Zapytała, podnosząc głowę, jednak dalej nie wypuszczając go z objęć.

- Za późno na pierwsze wrażenie - odpowiedział sarkastycznie, już swoim normalnym, zimnym tonem głosu.

Jego oddech zwolnił. Uspokoił się na tyle, że postanowiła się odsunąć. Nigdy by nie pomyślała, że polubi Michała, ale tak się właśnie działo. Stali i patrzyli na siebie, nie wiedząc co powiedzieć. Oboje przesadzili i ich reakcje były niewłaściwe.

W Internacie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz