X. Zabójstwo

15 1 1
                                    

Lucyfer natychmiast zmienił temat lekcji, karząc im oglądać slajdy i przepisywać najważniejsze informacje.
Widziała że przyglądał się najpierw jej, a później Aleksowi. A oni jemu.
W pewnym momencie odchylił się na krześle i wyjął z kieszeni niebieski wisiorek, który należał do Vain. Poczuła jak staje jej serce.
Obrócił go w palcach i wstał.

- Musze wyjść coś sprawdzić - powiedział, patrząc tylko na nią. - Nie przestawajcie przepisywać.

Nim zdążyła zareagować, wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

Natychmiast oboje z Aleksem rzucili się do ucieczki. Pociągnęli za klamkę, ale nic się nie wydarzyło.

- To pułapka... - powiedziała do niego, ignorując resztę klasy.

- Musiał zabezpieczyć to pieczęcią bo nie mogę wyjść - wyszeptał, odwracając się tyłem do reszty klasy. - Spróbuj się z NIM skontaktować. Masz moc, może coś zdziałasz.

Zdezorientowana, pokiwała głową i zamknęła oczy.

- Boże, pomóż mi, twój syn nas pozabija - wyszeptała, po chwili otwierając oczy. - I co?

- Nie wiem...

Przetarła oczy i zauważyła uchylone okno. Wróciła się do torby i wyjęła z niej nóż oraz fiolkę, próbując ukryć to przed resztą klasy.

- Tędy - rozkazała, biegnąc do niego i otwierając je. - Wychodzimy.

Była wściekła, że od razu o tym nie pomyśleli. Wyskoczyli z parteru prosto na niski ostrokrzew, raniąc się w ręce i nogi. Gdy wstali, Aleks podał jej dłoń i powiedział:

- Przeniosę nas. Nie puszczaj mnie.

Sekundę później znaleźli się pod gabinetem Lucyfera. Uderzyła ich kompletna cisza. Tak jakby nic się tam nie wydarzyło.

- Nie mogę wejść, ale ty...

- Wiem - przerwała mu, wyciągając nóż, wypuszczając powietrze i łapiąc za klamkę. - Muszę to zrobić sama.

Gdy drzwi się otworzyły zauważyła Gabriela, Ezechiela i Mike'a, przywiązanych do krzeseł.

- Czekaliśmy na was - powiedział Lucyfer, witając ich z otwartymi dłońmi.

*

Kilka minut później leżała na podłodze z nożem przy szyi, modląc się w myślach o przeżycie. To był koniec. Nie miał kto jej uratować. A on się nad nią pastwił.

- Nie zabijesz mnie, potrzebujesz mnie... - powiedziała cicho do Lucyfera, gdy ostrze dotknęło jej skóry.

- Nie bądź taka pewna, Vain - odpowiedział, nachylając się do jej ucha.

Starała się nie przełykać śliny: za każdym razem gdy to robiła czuła ból. Zauważyła kontem okna jak krew spływa z niej na podłogę. Przywiązany do krzesła Gabriel próbował się wydostać i coś krzyknąć.

- Gdyby tak było już dawno byś mnie zabił - kontynuowała, ledwo oddychając. - Jestem prorokiem, jestem ci potrzebna...

Oddalił nóż i złapał ją za przód koszuli, podnosząc nieco do góry na wysokość swoich czerwonych oczu.

- A więc to prawda? - zapytał, a jego wyraz twarzy był bardziej przerażający niż wcześniej.

Zawahała się, ale kiwnęła twierdząco głową. Widziała, że jej uwierzył.
Rzucił ją z powrotem na podłogę, tak że uderzyła o nią mocno tyłem głowy. Przez chwilę nie wiedziała co się dzieje. Widziała mroczki przed oczami. Nie miała siły nawet się podnieść. Gdy jej wzrok się wyostrzył zauważyła jak Lucyfer przychodzi do niej z czymś co przypominało złote berło z różowymi diamentami dookoła.

W Internacie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz