XIV. Śmierć nadejdzie szybko

3 1 1
                                    

Michał z pewnością uratował jej życie, ale również przyłożył się do tego, że zostało ono zagrożone. Minęła godzina od powrotu do szkoły. Holly nerwowo spoglądała na zegarek w oczekiwaniu na Aleksa. Gdy się zjawił poczuła ucisk w żołądku. Niedawno widziała go martwego, a teraz stał naprzeciw niej jakby nigdy nic. Miał na sobie białą koszulę i niebieską kamizelkę. Jego czarne włosy były rozpuszczone, a w uchu zauważyła niewielki kolczyk w kształcie krzyża.

- Muszę ci opowiedzieć co się wydarzyło - zaczęła, czekając cierpliwie aż kilku uczniów ich wyminie.

Stali na środku korytarza u podnóża krętych schodów. Nie czuła się bezpiecznie w małych, zamkniętych pomieszczeniach. Ezechiel podobno wzmocnił ochronę, która miała nie wpuścić Lucyfera na teren szkoły, ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie ufała temu zbyt mocno.

- Ezechiel już mi wszystko przekazał - odpowiedział, opierając się o białą barierkę.

- Ezechiel nie wie wszystkiego - sprostowała, znów nerwowo się rozglądając. - Michał był na mnie zły. Nasze spotkania nie przebiegały w miłej atmosferze. Naraził moje życie i nie wiem do końca czy napewno jest po naszej stronie.

- Co mu zrobiłaś? - Nachylił się, obserwując ludzi kręcących się piętro niżej.

- Obraziłam go, byłam niemiła, podniosłam na niego rękę, rzuciłam w niego śnieżką... - zaczęła wymieniać, przewracając oczami na wspomnienie ostatniego zdarzenia.

- Rzuciłaś w niego śnieżką? - Powtórzył, śmiejąc się i kręcąc głową. - Nieźle. To napewno musiało go wkurzyć na tyle żeby chciał narazić cię na śmierć.

- Zaraz ty będziesz na nią narażony... - Wycedziła przez zęby, zakładając ręce na piersi.

- Już raz umarłem. W sumie to nie raz... - Zamyślił się na chwilę, a później jakby otrząsnął i wyprostował. - Agnes jest w szkole, widziałem ją. Mamy z nią lekcje jutro rano. Do tego czasu możemy albo spróbować po prostu przeżyć i iść spać albo skontaktować się z Bogiem. Wiem że Ezechiel cię o to nie prosił chociaż wie że możesz to zrobić. Bóg ma obsesję na punkcie Lucyfera i nie wiem czy mówienie mu o jego ponownym pojawieniu się będzie dobrym pomysłem...

- Że wcześniej na to nie wpadłam! - Walnęła dłonią w barierkę, po chwili oglądając się za siebie. - Musimy go wezwać - dodała ciszej.

- Ale wtedy Agnes się dowie, a my nie odnajdziemy już tych insygniów, które pomógłby go raz na zawsze unicestwić i zamknąć piekło.

- Ale... Wtedy Bóg coś z nim zrobi i chyba zabierze go ze sobą czy ześle do piekła? Czy to nie rozwiąże problemu?

- Ześle go do piekła a on znowu wróci. To się nie skończy tak łatwo.

- Przecież to Bóg! - Oburzyła się, nie wierząc w to co słyszy. - Ma władzę nad wszystkim!

- Nie ma. Tylko w teorii. Już ledwo co panuje nad tym światem... A Lucyfer, no cóż, zanim nie zszedł na złą drogę to był jego ukochanym synem...

- Skąd to wszystko wiesz? - Zapytała, zastanawiając się jak szybko w tak krótkim czasie jej życie się zmieniło.

- Czytam w myślach, prawda? - powiedział, uśmiechając się lekko. - Nie chcesz wiedzieć co niektórzy mają na sumieniu...

- To co zrobimy?

- Pójdziemy jutro na lekcje - odpowiedział, stukając palcami o barierkę. - I będziemy improwizować, żeby wypaść bardziej naturalnie. Wyjdzie w praniu, jak to mówią.

- Czuję że nic z tego nie wyjdzie... - przetarła dłońmi twarz, stając tyłem do atrium. - Ale chyba innej opcji nie ma. Mogę spać z tobą? To znaczy... W twoim pokoju, no wiesz, nie chce być sama...

W Internacie złaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz