„Celaneo... jak tak mogła?! Brata się z śmierciożercami i służy Voldemortowi...!"
– Dobry pomysł Astral – stwierdziła Narcyza. – Chociaż, trzeba to wszystko jeszcze przemyśleć.
– Genialne – stwierdził Avery. – Jak to zrobimy to będziesz wolna od tej gry słodkiej dziewczynki i będziemy mogli w całości oddać się służbie Czarnemu Panu.
– Tak, ale Cyzia ma rację, musimy to jeszcze przemyśleć, bo mój pomysł to tylko taki zarys – powiedziała CeCe, łamiąc przy tym serce Elizabeth.
– Ustalimy to wszystko za tydzień, podam wam jeszcze informacje, gdzie się spotykamy – powiedział Lucjusz.
– A teraz chodźmy zaatakować bezbronnych uczniów! – podniosła głos Bellartix, w którym brzmiało dużo szaleństwa.
– Ciszej! – syknął na nią Mulciber, jednak ta spojrzała na niego odrażająco, po czym wstała.
– Wyśle szybką wiadomość do innych śmierciożerców i możemy atakować – powiedział Rudolf, również wstając. – Przyda się nam towarzystwo.
Młodzi śmierciożercy wstali od stołu i bez słowa wyszli z Gospody pod Świńskim Łbem. Elizabeth chciała się ruszyć od razu, ale przypomniało jej się, że w jakiejś mugolskiej książce, było, iż bohater czeka kilka minut i dopiero potem rusza, więc stwierdziła, że lepiej byłoby gdyby zaczekała chwilę. Odczekała minutę i wstała, zostawiając na stoliku dziwną lemoniadę i gazetę, po czym pośpiesznie wyszła. Odeszła kilkanaście metrów od pubu, rozejrzała się i z ulgą ściągnęła kaptur kurtki. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem – w gospodzie było duszno i trochę śmierdziało.
Ruszyła wzdłuż jakiejś uliczki, aż dotarła do głównej części wioski. Niebo nad Hogsmeade było czyste i słoneczne, jakby w ogóle nie wiedziało co za chwilę ma się wydarzyć. Elizabeth rozejrzała się, szukając wzrokiem jakiejś znajomej osoby, ale Wila nie przyszła, a Nathan i Thomas mieli coś do zrobienia. Może jednak będzie Marlena? – przeszło jej przez myśl. Nie przyjaźniły się, ale lepiej komuś powiedzieć o planowanym ataku śmierciożerców, a nauczycieli nigdzie nie widziała, tak jakby wszyscy dorośli wyparowali.
Wcześniejszy, chłodny wiatr ustał, a słonce świeciło jeszcze mocniej, więc Elizabeth ściągnęła kurtkę, przewieszając ją przez ramię. Ruszyła do Pubu pod Trzema Miotłami, gdzie większość uczniów spędzała czas w Hogsmeade. Pchnęła drzwi i rozejrzała się po zaludnionej gospodzie. W końcu w rogu pomieszczenia dojrzała rude włosy Lily Evans, do której po chwili zastanowienia podeszła.
– Cześć – skinęła niezauważalnie głową.
– Hej? O co chodzi? – zapytała zaskoczona Gryfonka.
Siedziała przy dwuosobowym stoliku razem z Severusem Snapem, niezbyt lubianym wśród uczniów Slytherinu, Ślizgonem.
– Mogę prosić cię na moment? – spytała niepewnie, zaplatając z tyłu ręce.
– Spoko – skinęła głową, po czym spojrzała na czarnowłosego – Nie będziesz miał mi za złe, jak na moment zniknę, Sev?
– Idź, zaczekam – odparł cicho chłopak.
Evans skinęła głową i poszła za Ślizgonką. Wyszły z gospody i odeszły kawałek, gdzie nikogo nie było.
– Co się dzieje? – spytała Lily z zmartwionym wyrazem twarzy. – Raczej by nic się nie stało, gdybyś podeszła tak o do Gryfonki, a zwłaszcza z mugolskiej rodziny.
– Daj spokój na razie z tymi różnicami i nie zachowuj się jak Potter – odparła brązowowłosa. – To sprawa wyższej wagi.
– Potter jest idiotą, więc nie porównuj mnie do niego – burknęła cicho. – Okej, to mów, co i jak.

CZYTASZ
Czarna Magia po Jasnej Stronie
FanfictionMłoda dziewczyna od dziecka wychowuje się w Instytucie Magii Durmstrang. Opiekuje się nią dyrektor tej placówki, przyjaciel matki dziewczyny. Dziewczyna kocha czarną magię, jak jej ojciec, ale stoi po jasnej stronie. Któregoś dnia przesadza z eksper...