Po ostatnich wydarzeniach w Hogsmeade, Hogwart huczał od rozmów na ten temat. Wszyscy już wiedzieli co się stało i, że Huncwoci pomogli spowolnić atak, jednak nikt nie wiedział, że Elizabeth też brała w tym udział i sama się z tego cieszyła, wystarczało jej to, że wszyscy ją kojarzą z turnieju. W zamku głośno było też z powodu piątego zadania turnieju, które miało odbyć się już jutro.
Elizabeth nikomu nie powiedziała o tym, że CeCe jest śmierciożerczynią, nawet Wili i udawała, że nic o tym nie wie. Czuła się źle z tą wiedzą, ale nie miała pojęcia, co mogłaby z nią zrobić.
Piątek po południu nadszedł bardzo szybko i wszyscy uczniowie zebrali się na trybunach boiska Quidditch'a. Reprezentanci czekali na panią Horan i pana Crouch'a, którzy mają im powiedzieć, na czym będzie polegać piąte zadanie.
– Witajcie reprezentanci – przywitała się kobieta, mijając uczniów Beauxbatons. – Zapewne zastanawiacie się, na czym będzie polegać przed ostatnie zadanie, prawda?
Odpowiedziało jej kiwanie głów wszystkich reprezentantów.
– Jak już mówiliśmy, tylko jedna osoba z was będzie wykonywać zadanie turniejowe, a druga tylko asystować – zaczął Crouch. – Wasze zadanie odbędzie się na tutejszym boisku Quidditcha, gdzie są rozstawione różne przeszkody.
– Nie ciągnijmy tego tak – wtrąciła pani Horan. – Reprezentanci, wasze zadanie będzie polegać na torze przeszkód na miotłach, ale tylko jedna osoba z was będzie latać. Oceniana będzie estetyka waszego lotu, prędkość i czas wykonania. No, bierzcie swoje miotły, które stoją za drzwiami, ustalcie kto lata i idźcie na boisko.
Horan i Crouch wyszli, a reprezentanci zaczęli rozmawiać.
– Ja latam – powiedział Potter, do Elizabeth.
– Czemu ty? – zapytała, chociaż i tak wiedziała, że to Gryfon będzie pokonywać tor przeszkód, gdyż ona sama, ledwo potrafiła zrobić jakikolwiek unik na miotle – kiedy grała kiedyś z Rutą w Quidditch'a, spadła raz z miotły i dostała kilka razy piłką.
– Jestem lepszy, gram w Quidditch'a i jestem najlepszy z roku – powiedział, dumnie się uśmiechając.
– Ta, genialne argumenty – mruknęła, przewracając oczami. – Dobra, tylko tego nie zawal.
Ustaliwszy co i jak (pomijając wszystkie wyzwiska, które wtedy padły) ruszyli na boisko. Za nimi szło rodzeństwo Martin, gdzie Alexandre trzymał swoją miotłę. Przed boiskiem stał Iwan Dmitrij i Yelene Aristov z Koldovstoretz, którzy kłócili się po swoimi ojczystym języku, najprawdopodobniej o to, kto ma wykonać główną część zadania. W końcu to blondynka wyrwała chłopakowi miotłę (która okazała się drzewem ku zdziwieniu wszystkich, oprócz uczniów Koldovstoretz) i wsiadła na nią, mówiąc coś jeszcze spokojnym głosem po rosyjsku do blondyna.
Wszyscy mieli startować w tym samym czasie – był to też wyścig. Wyszli wszyscy na boisko, trzymając swoje miotły.
Na niemal całym boisku były rozstawione różne przeszkody, a na trybunach siedzieli uczniowie kibicując swojej szkole. Do dwójki reprezentantów Hogwartu podeszła pani Horan.
– Kto z was pokonuje na miotle przeszkody? – zapytała.
– Ja – odezwał się Potter.
– Dobrze, to idź na linię startu – odpowiedziała. – A ty, moja droga, chodź, pokażę ci co będziesz robić.
Mijając przeróżne przeszkody, Horan doprowadziła Elizabeth to podwyższenia przed lewitującym koszem i bramką Quidditch'a. Kobieta wyjaśniła Ślizgonce, że będzie musiała rzucić piłką – kaflem – do rąk Pottera, by ten mógł trafić do ruchomego kosza i do pętli bramkowej. Potem zostawiła Elizabeth z koszem piłek i ruszyła do Gryfona.
CZYTASZ
Czarna Magia po Jasnej Stronie
FanfictionMłoda dziewczyna od dziecka wychowuje się w Instytucie Magii Durmstrang. Opiekuje się nią dyrektor tej placówki, przyjaciel matki dziewczyny. Dziewczyna kocha czarną magię, jak jej ojciec, ale stoi po jasnej stronie. Któregoś dnia przesadza z eksper...