Rozdział 58 /6/ Tom 2

88 5 3
                                    

       – Tak – oznajmił mężczyzna. – Ktoś z twojej rodziny musiał usunąć swoje dane rodzinne. Najpewniej był to ktoś z niezłą pozycją.

  – P-przecież tutaj powinny być wszystkie dane – oznajmiła Elizabeth. – To jest podobno jedne z największych archiwów w Europie. Powinno tu być coś o mojej rodzinie.

Była zirytowana. Nie mogła uwierzyć w to, że uciekła ze szkoły do Ministerstwa Magii tylko po to, żeby dowiedzieć się, że nie ma tam dosłownie NICZEGO o jej rodzinie.

  – Powinny – opowiedział starszy z mężczyzn, a jego włosy z srebrnych zmieniły się na ciemno-granatowe. – Ale jak już mówiłem, ktoś musiał je stąd usunąć. Jeszcze możemy sprawdzić to za pomocą starych sposobów, ale nie rób sobie nadziei.

Elizabeth pokiwała głową, aby spróbowali. Mężczyzna odwrócił się, machając na dziewczynę.

  – Camelopardalis, chodźże tu chłopcze! – zawołał srebrnowłosego chłopaka, który od razu wychylił się zza regału. – Czas nauczyć się czegoś nowego.

  – Dziadku! Tyle razy mówiłem ci, abyś tak do mnie nie mówił! – zawołał oburzony młodzieniec, ale poszedł razem z nimi w głąb wielkiej hali.

  – Mój drogi, nie kłóć się ze mną. Dobrze wiesz, że w naszej rodzinie każdy nazywa się po gwieździe na niebie. Taka tradycja. Poza tym zwracanie się do ciebie naszym nazwiskiem, tak jak sobie życzysz, jest niekulturalne – powiedział mężczyzna. – A teraz się pośpiesz.

W kilka minut później dotarli do połowy archiwum, po czym skręcili w prawo, potem znowu w prawo, a na koniec w lewo – Elizabeth stwierdziła, że na pewno się by tu zgubiła, gdyby nie ten pan.

Stali przed pojedynczym regałem, oznaczonym alfabetycznie.

  – Powiedz mi, jak się nazywasz? – zapytał mężczyzna. – Niestety spróbujemy starego sposobu, czyli muszę sprawdzić gdzie znajduje się dane nazwisko, sprawdzić regał, na którym tylko mogą być, (ale nie muszą) pliki, których szukamy.

  – Em, Loor – odpowiedziała, obserwując jak Camelopardalis na polecenie dziadka zaczyna szukać w segregatora oznaczonego LO. Każdy segregator miał swoje oznaczenie, zaczynając od AA, AB i kończąc na ZY, ZZ.

Jakiś czas później chłopak ściągał z półki dość pokaźny segregator. Odłożył go, i zaczął kartkować pobieżnie, szukając nazwiska Elizabeth. Kolejne kilka minut Ślizgonka nie wiedziała, co ze sobą zrobić – młody chłopak kartkował segregator, a jego dziadek opadł na krzesło stojące w rogu i zdawało się, że drzemał.

  – Znalazłem. Regał L5230r, małe 'r' jak coś – oznajmił, a starszy mężczyzna otworzył przymknięte oczy.

Tak, więc trójką ruszyli na poszukiwanie regału, który ku radości Elizabeth znaleźli tylko po dziesięciu minutach. Regał miał numer L5230, a 'r', które przeczytał młodzieniec oznaczało półkę i pozycję, gdzie powinny znajdować się pliki. Jednak ich nie było.

Elizabeth westchnęła zirytowana, gdy wszyscy ujrzeli pustą półkę.

  – Coż, mówiłem, abyś nie robiła sobie nadziei. Mogło być gorzej, jakby na przykład pliki gdzieś uciekły, lub nie znaleźliśmy nawet regału – powiedział staruszek. – Wracajmy, najwidoczniej nie mamy ich już w naszych zbiorach. Możesz poszukać w rodzinnym domu, czy coś.

„W rodzinnym domu?! Jak ja nawet nie mam pojęcia czy oni mieli taki, a nawet jeśli to gdzie niby. Po za tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że są właśnie tam?" pomyślała Elizabeth i pożegnawszy się, opuściła wielką salę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czarna Magia po Jasnej StronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz