Tego dnia było ostatnie wyjście do Hogsmeade w tym roku szkolnym i pierwsza randka Elizabeth. Kiedy tylko jej współlokatorki dowiedziały się o tym, że idzie z niemal najpopularniejszym chłopakiem na randkę zaczęły ją wypytywać o szczegóły i dawać rady jak powinna się zachować – gdyż i CeCe i Wila były już na swojej pierwszej randce.
– Wstawaj Lizzie – Elizabeth usłyszała nad głową rozbawiony głos współlokatorki.
– Co chcesz? – zapytała śpiąco, odwracając się na drugi bok.
– Twoja randka raczej nie zaczeka – dobiegł ją głos Wili.
Elizabeth podniosła się gwałtownie uderzając przy okazji głową w czoło CeCe.
– Merlinie... - mruknęła rudowłosa.
– Sorry CeCe – powiedziała Elizabeth, siadając na łóżku.
– Spoko, a teraz czas cię przygotować na twoją rendez-vous! – zawołała rudowłosa podchodząc do szafy Elizabeth.
– Już, już – mruknęła brązowowłosa i podniosła się z łóżka.
Półgodziny później Elizabeth poprawiała delikatny makijaż, który zrobiła jej Wila za pomocą jej nie-alergicznych kosmetyków. CeCe wybrała jej czarne dzwony i pożyczyła Elizabeth białą z falbankami koszulkę, która odsłaniała ramiona.
– Jak wyglądam? – zapytała brązowowłosa obracając się wokół własnej osi.
– Odwaliłaś się jak niuchacz na otwarcie banku – zażartowała Wila, a oba spojrzenia współlokatorek padły na nią. – No co, gdzieś to usłyszałam. Ale no, wyglądasz dobrze.
– Tak, jest świetnie – potwierdziła CeCe. – O której spotykasz się z Lloydem?
– O jedenastej – odparła Elizabeth, zaczynając się stresować.
– W godzinie największego ruchu, ale masz jeszcze czas – stwierdziła rudowłosa.
Mając jeszcze półgodziny Elizabeth usiadła na łóżku i kontynuowała czytanie książki, którą znalazła ostatnio w pracowni. W czasie, kiedy czytała, CeCe wyszła z dormitorium mówiąc, że miała się z kimś spotkać. Elizabeth miała podejrzenia, że to spotkanie miałoby dotyczyć spraw śmierciożerców, ale ta myśl nie zawitała jej w głowie na długo.
– Ej... Liz – zaczęła Wila, przeciągając ostatnią literę w imieniu Ślizgonki.
– Hm?
– Która jest godzina? – zapytała czarnowłosa znad podręcznika historii magii, powtarzając sobie materiał na poprawę egzaminu.
– Ee... damn it! Już jedenasta, muszę pędzić! – zawołała Elizabeth podnosząc się z łóżka. – Życz mi szczęścia, pa!
I tyle jej było.
Z różdżką w ręku wybiegła przez pusty pokój wspólny i pobiegła do wyjścia ze szkoły. Lloyd czekał na nią koło dębowych drzwi, niecierpliwie stukając palcami o kolano. Elizabeth podeszła do niego szybkim krokiem.
– Przepraszam za spóźnienie – przywitała się, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Chłopak był ubrany dość zwyczajnie, ale schludnie. Jego zazwyczaj rozczochrane, brązowe włosy ułożył, a na jego ustach błąkał się zawadzki uśmiech.
– Nic się nie stało, Elizabeth – odpowiedział i odepchnął się od ściany.
– No to... ee... idziemy, tak? – zapytała niepewnie.
CZYTASZ
Czarna Magia po Jasnej Stronie
FanfictionMłoda dziewczyna od dziecka wychowuje się w Instytucie Magii Durmstrang. Opiekuje się nią dyrektor tej placówki, przyjaciel matki dziewczyny. Dziewczyna kocha czarną magię, jak jej ojciec, ale stoi po jasnej stronie. Któregoś dnia przesadza z eksper...