Rozdział 56/4/ Tom 2

157 10 9
                                    

       Elizabeth kolejnego dnia obudził dziewczęcy pisk i ciepło kociego futerka. Pisk oburzenia wydała oczywiście Blustrode, zazdrosna, że jej kotka ostatnio śpi tylko z Elizabeth. Loor jednak również nie podobało się, że kocica współlokatorki ciągle na niej śpi.

Elizabeth usiadła, zrzucając Kometę i nie słuchając Calliope podeszła do szafy po mundurek. Wila i Chase też obudził pisk Blustrode, jednak Kleopatra ciągle spała twardym snem.

  – Blustrode, możesz się tak nie drzeć z rana? – zapytała Elizabeth, wyciągając mundurek.

  – ... Co?! Jak śmiesz tak... - nie dokończyła, bo zirytowana Elizabeth sięgnęła po różdżkę i wyciszyła dziewczynę.

  – Tak lepiej – burknęła pod nosem i weszła do łazienki.

Była niewyspana i zirytowana. Wczoraj położyła się dość późno, ponieważ długo rozmawiała z Wilą, w nocy nie mogła zasnąć, bo – albo myślała o całym dniu, który był dość dziwny, albo miała urywki wizji, gdzie Voldemort torturuje jakiegoś białowłosego mężczyznę. „Który trochę przypominał Grindelwalda" – przeszło jej przez myśl, gdy myła zęby.

  – Co mamy pierwsze? – zapytała półgodziny później Wili, gdy wychodziły ze śniadania.

  – Obronę – odpowiedziała czarnowłosa.

  – Świetnie – mruknęła ponuro.

Do klasy weszły razem z innymi równo o ósmej i usiadły razem. Minutę później przyszedł Moody.

  – Siadajcie na ustalone miejsca – oznajmił od razu, a klasa z jękiem pozmieniała miejsca.

„Cudownie, jeszcze musze siedzieć z Potterem" pomyślała, siadając koło Gryfona, który spojrzał na nią krzywo i odsunął się na koniec ławki.

  – Tak jak mówiłem na poprzedniej lekcji, dzisiaj będą zajęcia praktyczne z Zaklęć Niewybaczalnych – oznajmił profesor. – Najpierw jednak pokażę wam działanie tych zaklęć.

Przez klasę przeszedł szmer. Elizabeth się skrzywiła, miała już okazję uczyć się niewybaczalnych i choć to nawet ją zainteresowało, wiedziała, że to złe i nie chciała ponownie oglądać przedstawienia, które najpewniej zorganizuje Moody. W Durmstrangu było identycznie, a nawet gorzej. Stwierdziła, że najlepiej zmyć się na czas tego pokazu do łazienki.

  – Tak, panno Loor? – zapytał Moody, gdy podniosła rękę.

  – Profesorze, czy mogę iść do toalety? – spytała, patrząc na mężczyznę.

  – Miałaś na to czas przed lekcją, ale idź – machnął na nią ręką i kontynuował swój monolog.

Elizabeth wzięła tylko różdżkę i wyszła z klasy. Gdy była już za drzwiami, pomyślała o tym, że Potter pewnie wykorzysta okazję, że jej nie ma i zrobi jakiś głupi psikus, ale stwierdziła, że w tej chwili nic na to nie poradzi. Ślizgonka usiadła obok drzwi, słuchając przytłumionego głosu aurora i pisków przerażenia, gdy prezentował dane zaklęcie. Była zbyt wrażliwa, zmyła się i nie chciała się do tego przyznać. Tłumaczyła to sobie, że już coś takiego widziała i nie zrobiło na niej wrażenia, jednak gdzieś tam czuła, że po prostu się przestraszyła.

Kilkanaście minut później Frank Longbottom wyszedł zielony na twarzy i usiadł obok Elizabeth, która szybko założyła obojętną maskę emocji. Nie miała ochoty, by ktoś widział jej chwilę słabości. Wtedy właśnie postanowiła wrócić do klasy i dokładnie zobaczyła jak Moody uśmierca szczura biegającego na blacie. Wzdrygnęła się, ale starając się zachować kamienną maskę usiadła obok Pottera.

Czarna Magia po Jasnej StronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz