Elizabeth kolejnego dnia obudził dziewczęcy pisk i ciepło kociego futerka. Pisk oburzenia wydała oczywiście Blustrode, zazdrosna, że jej kotka ostatnio śpi tylko z Elizabeth. Loor jednak również nie podobało się, że kocica współlokatorki ciągle na niej śpi.
Elizabeth usiadła, zrzucając Kometę i nie słuchając Calliope podeszła do szafy po mundurek. Wila i Chase też obudził pisk Blustrode, jednak Kleopatra ciągle spała twardym snem.
– Blustrode, możesz się tak nie drzeć z rana? – zapytała Elizabeth, wyciągając mundurek.
– ... Co?! Jak śmiesz tak... - nie dokończyła, bo zirytowana Elizabeth sięgnęła po różdżkę i wyciszyła dziewczynę.
– Tak lepiej – burknęła pod nosem i weszła do łazienki.
Była niewyspana i zirytowana. Wczoraj położyła się dość późno, ponieważ długo rozmawiała z Wilą, w nocy nie mogła zasnąć, bo – albo myślała o całym dniu, który był dość dziwny, albo miała urywki wizji, gdzie Voldemort torturuje jakiegoś białowłosego mężczyznę. „Który trochę przypominał Grindelwalda" – przeszło jej przez myśl, gdy myła zęby.
– Co mamy pierwsze? – zapytała półgodziny później Wili, gdy wychodziły ze śniadania.
– Obronę – odpowiedziała czarnowłosa.
– Świetnie – mruknęła ponuro.
Do klasy weszły razem z innymi równo o ósmej i usiadły razem. Minutę później przyszedł Moody.
– Siadajcie na ustalone miejsca – oznajmił od razu, a klasa z jękiem pozmieniała miejsca.
„Cudownie, jeszcze musze siedzieć z Potterem" pomyślała, siadając koło Gryfona, który spojrzał na nią krzywo i odsunął się na koniec ławki.
– Tak jak mówiłem na poprzedniej lekcji, dzisiaj będą zajęcia praktyczne z Zaklęć Niewybaczalnych – oznajmił profesor. – Najpierw jednak pokażę wam działanie tych zaklęć.
Przez klasę przeszedł szmer. Elizabeth się skrzywiła, miała już okazję uczyć się niewybaczalnych i choć to nawet ją zainteresowało, wiedziała, że to złe i nie chciała ponownie oglądać przedstawienia, które najpewniej zorganizuje Moody. W Durmstrangu było identycznie, a nawet gorzej. Stwierdziła, że najlepiej zmyć się na czas tego pokazu do łazienki.
– Tak, panno Loor? – zapytał Moody, gdy podniosła rękę.
– Profesorze, czy mogę iść do toalety? – spytała, patrząc na mężczyznę.
– Miałaś na to czas przed lekcją, ale idź – machnął na nią ręką i kontynuował swój monolog.
Elizabeth wzięła tylko różdżkę i wyszła z klasy. Gdy była już za drzwiami, pomyślała o tym, że Potter pewnie wykorzysta okazję, że jej nie ma i zrobi jakiś głupi psikus, ale stwierdziła, że w tej chwili nic na to nie poradzi. Ślizgonka usiadła obok drzwi, słuchając przytłumionego głosu aurora i pisków przerażenia, gdy prezentował dane zaklęcie. Była zbyt wrażliwa, zmyła się i nie chciała się do tego przyznać. Tłumaczyła to sobie, że już coś takiego widziała i nie zrobiło na niej wrażenia, jednak gdzieś tam czuła, że po prostu się przestraszyła.
Kilkanaście minut później Frank Longbottom wyszedł zielony na twarzy i usiadł obok Elizabeth, która szybko założyła obojętną maskę emocji. Nie miała ochoty, by ktoś widział jej chwilę słabości. Wtedy właśnie postanowiła wrócić do klasy i dokładnie zobaczyła jak Moody uśmierca szczura biegającego na blacie. Wzdrygnęła się, ale starając się zachować kamienną maskę usiadła obok Pottera.
CZYTASZ
Czarna Magia po Jasnej Stronie
FanfictionMłoda dziewczyna od dziecka wychowuje się w Instytucie Magii Durmstrang. Opiekuje się nią dyrektor tej placówki, przyjaciel matki dziewczyny. Dziewczyna kocha czarną magię, jak jej ojciec, ale stoi po jasnej stronie. Któregoś dnia przesadza z eksper...