Rozdział 6

761 30 0
                                    

Stoję pod drzwiami. Rękę trzymam na klamce. Nie wiem co zrobić. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. Czuję na sobie wzrok ochroniarzy. Wiem, że muszę tam wejść, ale nie chcę. Widziałam wiele razy, jak dziewczyny z tamtą wychodzą posiniaczone, podrapane.

- W czymś problem? - Spytał się mnie ochroniarz.

Odwróciłam się. Spojrzałam na niego. Było widać, że jest zbudowany. Miał bliznę pod prawym okiem. Jego szare oczy skanowały mnie od góry do dołu. Wiedziałam, że nie jest zwykłym człowiekiem.

- Nie.

Wzięłam wdech i nacisnęłam klamkę. Przekroczyłam próg. Pomieszczenie pochłaniał mrok. Gdyby nie światła za szyby, czułabym się jak horrorze. Zauważyłam tańczącą na rurze Lukrecję. Gdy mnie zobaczyła, zatrzymała się na chwilę i przymrużyła oczy. Ochroniarze skierowali wzrok na mnie.

- Przyniosłam zamówienie.

- Przynieś tutaj.

Wystraszona skierowałam wzrok, skąd dochodził głos. Na kanapie siedział mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy. Niechętnie ruszyłam się z miejsca. Przez całą drogę patrzyłam pod nogi. Nie podnosiłam głowy do góry. Nie chciałam wiedzieć, kim on jest. Postawiłam szklankę na stoliku. Odwracam się, żeby wyjść. Miałam zrobić krok do przodu, ale zatrzymał mnie jego głos.

- Siadaj.

Nie reagowałam.

- Głucha jesteś? Siadaj.

- Nie mogę. Muszę iść.

- Ja ci karze siadać. Rozumiesz?

- Nie.

Ruszyłam do przodu. Goryle pojawili się nie wiadomo skąd przede mną i wpadłam na jednego z nich.

- Nigdzie nie pójdziesz. - Mówi ochroniarz.

Miałam się już odezwać, ale to, co usłyszałam, powstrzymało mnie.

- Siadasz, czy mam zawołać szefa i dać mu większy wpierdol?

Na chwilę zapomniałam, jak się oddycha. Przez niego Francesco tak wyglądał. Wiedziałam, że muszę usiąść. Nie chciałam robić większych kłopotów szefowi. Odwróciłam się. Szybkim krokiem dotarłam do kanapy i usiadłam.

- No. Nie mogłaś tak od razu. - Mówi, sięgając po whisky.

Zauważyłam jego rękę, jak wpatrywałam się w stolik. Miał całą dłoń wytatuowaną. Przykuł moją uwagę największy tatuaż. Przedstawiał płaczącą czaszkę.

- Teraz podnieść głowę do góry.

- Nie.

- Caramella* lepiej się słuchaj, bo źle się to skończy dla twojego szefuńcia.

Nie reagowałam. Odstawił pustą szklankę na stolik. Usłyszałam szelest. Wstał.

- Wyprowadź tę dziwkę. - Powiedział do któregoś z ochroniarzy.

Myślałam, że mówi o mnie, ale nie. Chodziło mu o Lukrecję. Coraz bliżej słyszałam kroki. Stanął nade mną. Patrzyłam się na wypolerowane buty. Wyglądały na drogie. Złapał mnie mocno pod brodę i podniósł głowę do góry. Patrzyłam na te czarne oczy niczym noc, które widziałam nie dawno.

- Dlaczego nie robisz tego, co ci karze?

Nie odpowiadam.

- Gdy tak na mnie patrzysz tymi niczym niebo oczami. Robię się coraz twardszy.

Poczułam obrzydzenie. Co z tego, że był przystojny i to nawet bardzo jak tylko otworzył usta, nie chciało się na niego patrzeć. Kciukiem przejechał po mojej dolnej wardze. Rozmazując szminkę. Nie ruszyłam się o milimetr.

Niechciana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz