Rozdział IX - Zielony Płomień / 2 część

38 8 1
                                    

Stanąłem w drzwiach kościoła... Trzech mafiozów... Ubranych w zielone garnitury... Spoglądali na mnie... Zarazem, dzierżąc karabiny, typu "Skorpion".

Kiedy... Kiedy spotkałem ich w Slumsach... Twarze gangsterów, były zasłonięte, przez ronda, ich trawiastych kapeluszy.

Aż nareszcie, ten silny, ten największy, który wyglądał jak dowódca, uniósł swą głowę... Blask słońca, padał na jego twarz... I wtedy ją ujrzałem... Czarna broda.... Wielkie krzaczaste brwi... Oraz... Opaska na lewym oku...

- Bons Pénis! BRITANIK! - wrzasnął do jednego z swoich kompanów, zarazem pokazując na mnie swoim palcem - to on? Ten ksiądz?

- Tak - odparł wysoki, lecz zarazem chudy mężczyzna - Pokój mnie nigdy nie okłamał... Pokazał mi ten kościół! I księdza z blond włosami, oraz z naszym wyciętym fragmentem Ewangelii...

Czyli rzeczywiście! Gaulle, ma związek z zielonymi tropicielami! SZLAG! Po co do niej zadzwoniłem? Skoro, jedyne co się dowiedziałem, to fakt, że pokój posiada ten wysoki mafioza... A nawet nie wiem co to jest... Ten pokój...

Jeszcze nie wiem czego chcą... Na pewno nie są tu, z rozkazu Gertegi... Repa już załatwiła to co chciała... Po ich kilku słowach, mogę stwierdzić, że nie są tu, aby spędzić miło czas... Muszę się ich pozbyć! Zanim oni, to zrobią...

Cofnąłem się wgłąb kościoła, zamykając przy tym drzwi... Pobiegłem do ciała Świętego Dionizego... Z trumny, wyciągnąłem muszkiet oraz kule, które od razu załadowałem... I wróciłem pod wrota, tym razem nie wychodząc z budynku... Nadsłuchiwałem, o czym mówią mafiozi...

- OLIMPIK! BRITANIK! - wrzasnął dowódca, do swoich pomagierów - pamiętajcie po co tu jesteśmy... Mamy księdza przyprowadzić żywego! Nie możemy go zabić!

Więc... Olimpik i Britanik to imiona tych partnerów dowódcy... Obydwoje słuchają się swojego władcy... Zabicie szefa... Dało, by mi wolność od nich... I raz na zawsze, bym o nich zapomniał...

Jednakże... Wyglądają na wierzących... A zabicie ich, nie było by zgodne z moim celem... No trudno... Cel uświęca środki...

Uchyliłem lekko drzwi tak, aby nikt nie zauważył... I przez szpare, ustawiłem mój karabin...

Niepostrzeżenie, zacząłem celować w stronę szefa... Tak, aby kula, trafiła wprost w jego głowę... Szczerze... Nie chciałem tego robić... Nie był to rom... A Nikomu krzywdy, poza cyganami, robić nie miałem...

Przycisnąłem spust...

Wielki huk, rozbrzmiał na cały kościół... Tak samo jak ogień... Jednak chybił... Otworzyłem drzwi... O to co dostrzegłem...

***

Postaram się opisać jak wygladali... Dwóch z trzech, znam nawet z imion...

Olimpik - najmniejszy, a zarazem najgrubszy... Szczerze, wyglądał jak Jan XXIII... Mam wrażenie, że był popychadłem szefa...

Britanik - ten natomiast, ma lepsze relacje z głową grupy... Jest strasznie wysoki, ale również i chudy... Posiada również pokój złudzeń, o którym nic nie wiem...

O trzecim, poza wyglądem nic nie powiem... Ale był on szefem... Czarna broda, i opaska na oczy...

Finalna SymfoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz