Rozdział XXVII - Kryształowy Szlak / 6 część

27 6 0
                                    

Razem z Gortogą, czekaliśmy jak ściana ognia opadnie, aby móc zobaczyć rezultat walki Burnirotasa z Belfastem...

- Gortoga...?

- Co się stało Gabriel? - odparła Kobieta...

- Nie Wydaje ci się, że teraz, mamy trochę czasu na omówienie tej sprawy z twoją rodziną?

- Ehhh - wymamrotała - nie zrozum mnie źle... Ale to tylko i wyłącznie moja sprawa... Zdaję sobie sprawę, że chcesz mi pomóc... Dziękuję ci za to, ale należytą opiekę już otrzymałam...

- Od kogo? - spytałem z zaciekawieniem - chcę wiedzieć...

- Ależ ty uparty jesteś! - stwierdziła...

- TAK! Chcę abyś mi powiedziała kto ci pomógł, bo chcę wiedzieć, że ów pomoc otrzymałaś, a nie tylko mi tak mówisz, abym się odwalił - stwierdziłem...

- No dobra... Widzę, że chcesz wszystko poznać, od A do Z... A więc... Okresu mojej młodości nikt nie pamięta, poza mną, zaraz ci wytłumaczę dlaczego... Miałam wówczas siedemnaście lat... Mój dziadek...

Niespodziewanie, kilka metrów od nas, wylądował piorun, a po nim zaczęła się wielka ulewa... Deszcz, kąpał nam na ubrania, przez co byliśmy cali mokrzy... Natomiast moje włosy, zyskały grzywkę... Cholera, jak ja tego nie lubię!

- Cóż, Gabriel, wrócimy do tego kiedy indziej - powiedziała, pokazując palcem na ścianę płomieni, która zaczęła znikać, przez deszcz...

- No... Dobrze... - odparłem

***

Ściana opadła... A my zobaczyliśmy Belfasta, który ponownie trzymał powłokę w dłoniach... Burnirotas, leżał zakrwawiony... Nie wiedzieliśmy, czy żyje, czy też nie...

Jednak, to nie koniec złych informacji, ponieważ nasz przeciwnik, miał na ustach krem z powłoki... Co oznacza, że go użył...

Partnerka Burnirotasa, mówiła mi wcześniej o jedynym takim przypadku, gdy ktoś użył powłoki... Nijaki Mauser, twórca samego "Kryształowego szlaku"... Kiedy on posmarował ręce kremem, pokryły się one piórami...

- TY ŚMIECIU - wygarnęła Gortoga - NAWET NIE WIESZ CO ZROBIŁEŚ...

Belfast uśmiechnął się szyderczo :

- Ha! Ha! Teraz kolejna runda!

Wróg rzucił się na dziewczynę, odrzucając mnie na bok...

- Co się dzieje?! - pomyślałem w myślach... - czy on naprawdę bije kobietę?

Belfast, tłukł ją na potęgę. Jego przeszczep wąsa był ważniejszy, od własnego kręgosłupa moralnego...

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, Gortoga, dostawała kolejne ciosy, w różne części ciała... Niestety, tak właśnie Belfast, traktuje kobiety... Jak szmaty...

- I CO? BYŁO TRZEBA ŚMIAĆ SIĘ Z MOJEGO WĄSA?! - wrzasnął Belfast...

Dziewczyna, tylko jękneła... Po czym upadła na ziemię, tak samo jak jej partner...

Zostałem sam z tym damskim bokserem...

***

Belfast stał nad leżąca Gortogą i Cicho szerzył zęby...

- Ty sukinsynie pieprzony! - krzyknąłem, by pokazać, jaki mam szacunek do bicia kobiet...

Wróg się odwrócił, spojrzał na mnie...

- Ty? Jak ty miałeś? Ga... Ga... Gabriel... No tak! Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!

Zdjąłem z pleców ciężki muszkiet, i załadowałem go prochem...

Finalna SymfoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz