Kilka lat temu, pewien naukowiec, przechadzał się po swoim polu minowym...
Doszło do wypadku...
Wynalazcy nic się nie stało, jednakże, dzięki eksplozji, odkrył on, że pod jego domem znajdowała się skrzynia w kształcie trójkąta...
Gdy ją otworzył, ujrzał on gęsty krem o czerwonym kolorze... Kiedy posmarował nim swe ręce, pokryły się one piórami...
Tego też dnia, postanowił, że przebada tajemnice tego kremu, który nie długo potem został nazwany "Powłoką"...
Czas mijał, a naukowiec, dowiedział się, że ów kremy, są schowane w losowych miejscach na ziemi... Również, otrzymał informacje o ich ilości... Było ich dwanaście...
Niestety... Samemu nic nie mógł zrobić... Więc postanowił, iż ufunduje wielkie poszukiwania...
Zasady były proste, aby wziąć udział trzeba było być z kimś w parze...
Wynalazca, przewidział nagrodę dla grupy która znajdzie powłokę i mu ją dostarczy... Jedna powłoka... Milion horinów... Czyli waluty, która jest w tamtejszych regionach... Dwie powłoki, dwa miliony horinów... I tak dalej...
Gdy wszystko się zaczęło, wszystkich par, było nielada dwieście... A zatem około czterysta osób...
Tą o to inicjatywę, nazwano "Kryształowym Szlakiem"
***
- Już rozumiesz? - spytała Gorgota - oboje potrzebujemy pieniędzy... Ja i Burnirotas...
- Jaki jest sens szukania czegoś, gdzie nawet nie wiadomo gdzie to jest... - odparłem...
- Od czterech tygodni chodzimy po świecie - wytłumaczyła kobieta... - w te i we wte... Z nadzieją, że coś znajdziemy...
Coś teraz wywnioskowałem... Pokój Dylana... To poprostu świat... Świat, który jest inny od naszego... Ten świat, jest niczym z tych książek fantasy, które kiedyś czytałem!
A zatem... Muszę odnaleźć tego dzieciaka! On pewnie wie jak wrócić do naszej rzeczywistości! A przy okazji pomogę im szukać tych powłok...
- Jeżeli rozumiem... - zakwestionowałem - całe te poszukiwania polegają na chodzeniu po świecie?
- Tak! Wiem, że to zabawne! - odparła radośnie - lubię pracę fizyczną! Lubię poczuć zmęczenie!
Nagle partner, spojrzał na kobietę chytrym wzrokiem...
- Gortoga! - zawołał Burnirotas... - Pamiętaj... Nie możemy go dołączyć do naszej drużyny... Mauser uzna nas za oszustów!
- Mauser? - spytałem...
- Mauser to ten naukowiec... Tak go nazywają! - odrzekła Gortoga, pokazując na mnie palcem - jeżeli utrzymamy go w tajemnicy, to wszystko będzie dobrze...
- Gortoga! Co ty robisz? - wrzasnął Burni - on nie może do nas dołączyć! Nawet nie znamy jego imienia. Kto wie jakie ma plany... Niech sam sobie radzi!
- W życiu już dużo przeżyłam... Potrafię rozpoznać kłamstwo i złe czyny, lepiej od niektórych...! Ten człowiek nie chce nic złego... - odparła... - a w dodatku, z miłą chęcią, ugościła bym go w naszych skromnych progach...
- Gortoga! - powtórzył chłopak, który postawił swą dłoń, na klatce piersiowej kobiety - postawię mu wybór... Albo nam pomoże, w tajemnicy przed Mauserem, albo zostawimy go tutaj na łaskę losu! Wówczas nas nie oszuka...
Nie dał mi wielkiego wyboru...
- Idę z wami! Oczywiście! Pomogę wam... - odparłem... - mam inny cel niż szukanie powłok... Muszę odnaleźć pewnego człowieka...
- Taki twój wybór... Panie...
- Devoltine - dokończyłem za Burnirotasa... - Gabriel Devoltine...
- Rozumiem... - odparł ciężkim głosem mężczyzna... Który nagłe zaczął mówić szeptem - Nie myśl sobie, że będziesz mógł robić co ci się żywnie podoba! Dołączasz do nas, tylko dlatego, ponieważ tak chciała Gortoga!
- Jasne... - odparłem po cichu...
Burnirotas mnie nie lubił... Nie wiem czemu. Muszę o nim zapomnieć, jeżeli będę się stresował nic dobrego z tego nie wyjdzie... Teraz muszę się skupić na szukaniu Dylana... TO MÓJ PRIORYTET!
***
Generalnie, w jeziorze zostałem znaleziony o dość późnej porze... Dlatego, po uzgodnieniu wszystkich spraw, cała nasza trójka poszła spać...
Następnego dnia, obudziła mnie Gortoga, która zarazem przygotowywała śniadanie w małym garnuszku... Burnirotas natomiast, odczytywał mapę... Postanowiłem, że na nią spojrzę... Cały świat był jednym wielkim trójkątem?! Tak! Dobrze widzę!
- Co się gapisz? - spytał poddenerwowany moją obecnością... - nie nauczono cię?
- Spokojnie tylko! - wytłumaczyłem, opanowanie ruszając dłońmi...
- Pamiętaj o naszej wczorajszej rozmowie... Gabriel!
Na chwilę zrobiło się cicho... Aż Gortoga nie zabrała głosu...
- A tak w ogóle "Gabriel" to piękne imię... Niespotykane! - powiedziała mieszając łyżką - tylko, zastanawia mnie jedna rzecz... Skąd ten przydomek "Devoltine"?
- Moi rodzice tak mieli na imię - odparłem, na co Gortoga skwasiła twarz...
- Gabriel! Nie smuć Gortogi... - poprosił Burnirotas... Może i krótko się znamy, ale nigdy nie wspominaj, przy niej, o rodzinie...
- Spokojnie, mogę nic nie mówić, jeżeli ona sobie tego nie życzy...
Pół godziny później, ogarnęliśmy się, i byliśmy gotowi, do iścia w drogę... Ten biały strój, którym mnie ocieplili, okazał się taką grubą kurtką z oponkami... Od teraz w niej chodziłem... Gdy jednak chciałem spakować muszkiet, zaistniała taka sytuacja :
- Oddaj to! - rozkazał Burnirotas - Może i Gortoga ci ufa, ale ja nie!
- Co? Nie rozumiem - odrzekłem...
- Mówiłem oddaj mi to... Muszkiet może nam zrobić krzywdę!
Spoglądałem w oczy partnera, widziałem w nich pogardę wobec mojej osoby... Zacząłem wówczas coś podejrzewać...
- Odpuść mu Burni! - stanęła w obronie kobieta - niechaj sobie go weźmie...
Mężczyzna, znów wykonał swój pogardliwy ruch oczami, i powiedział:
- Tak jak sobie życzysz...
***
Nazywam się Gabriel Devoltine, od wczoraj jestem poszukiwaczem powłok w "Kryształowym szlaku"... Pomału zacznę żałować swoich decyzji... Cóż, w nocy będzie pewnie pizgać... No dobra, nie znalazłem się tutaj przez przypadek... Niejaka Gortoga oraz Burnirotas, odnaleźli mnie w rzece, gdzie prawie umarłem... W ramach podziękowań pomagam im...
CZYTASZ
Finalna Symfonia
AdventurePodczas wakacji 1998 roku, miasto Somua, staje przeciwko krwawemu zagrożeniu. - Młody Ksiądz, Gabriel Devoltine, jest gotów na wszelki ruch, aby przeprowadzić eksterminację Romów z dawnego Francuskiego Grodu. - Trafia on jednak, na trop tajemniczyc...