Rozdział XVI - Złodziej Na Wagę Lokatora

27 7 0
                                    

Światło migało... Białe.... Czarne... Białe... Czarne... Nie chciało przestać... Aż nagle zobaczyłem gdzie się znajduje...

Wzdłuż pokoju, rozciągała się długa dębowa podłoga... Ściany pokrywały wielkie półki, z upchanymi do brzegu, różnymi książkami... Nie były to książki jednego tematu... Wręcz przeciwnie... Wiele różnych opowiadań, encyklopedii, a także rozmaitych dzienników...

W dalszej części półki... Można było oglądać płyty muzyczne, tak znanych osób jak Celine Dion, czy również Micheal Jackson... Jednakże w głębi, na najniższych szczeblach, ukazane były melodie, poniekąd nie znanych autorów, pochodzące z przed naszej epoki...

Pomiędzy długimi regałami... Na ścianie wisiał, dość nowy telewizor... Który jednak działał bez odbiornika... Pod monitorem, znajdował się złoty gramofon, który najwidoczniej służył do wcześniej wspomnianych płyt...

- Co to ma znaczyć? - spytałem głośno - czyżby to były te pokoje?

Pomału, uważnie, analizowałem całą moją rozmowę z Gaulle... Uświadamiając sobie, że Veronica, dała mi tą moc... W ramach wdzięczności, za mieszkanie w kościele...

- Teraz... Gdy jest już po wszystkim... Pokój jest mi zbędny... - podsumowałem na całe pomieszczenie - jednak i tak go przyjmę z radością... Jest to prezent od nowo poznanej osoby...

Jeżeli wszystko zrozumiałem... (A nie mam problemu z słuchaniem)... każdy pokój ma bowiem, swoją umiejętność... Jak z tą kuchnią...

Czego mam się spodziewać? Po tych półkach i sprzętach?

I może jest to głupie... Ale wszystko zrozumiałem... Jagby wszystko co powinienem wiedzieć... Wiedziałem, od samego początku...

Te półki oraz książki, nie są tu przez przypadek... Z tego, co podpowiadał mi mój umysł... Mogłem znaleźć, każdy przedmiot kultury... Jak między innymi, wykonane nagrania... Muzyka... Książki... Oraz inne dzieła sztuki jak, obrazy czy rzeźby...

- Hmm - zastanowiłem się przeglądając, jakie to książki znalazły się na półce - więc mogę tu odnaleźć wszystko... Całą wiedzę świata... Ależ to dobre...

I nagle pomyślałem sobie:

- Jak byłem mały, intrygował mnie jeden pomnik z Luwru, jedna z jego głównych atrakcji "Wenus z Milo"... Ciekawe czy mógłbym go tutaj dostać...

Nim się obejrzałem, za mną znajdował się wysoki, biały, pomnik pięknej greckiej kobiety, bez rąk... To była ona Wenus z Milo...

To było fascynujące... Właśnie za mną, znajdowało się jedno z najbardziej znanych dzieł sztuki na świecie! I należy ono do mnie... No chyba, że to jakaś zwykła denna kopia z sklepiku z suwenirami... Jak się jednak miało okazać... Nie bardzo...

Również niesamowity, był telewizor, który jak już mówiłem działał bez żadnego łącznika... Gdy go odpaliłem, od razu natrafiłem na kanał z wiadomościami... Prowadzący, mówił głośno, oraz nie zrozumiale... Wyglądało na to, że nie przygotowywał się do takiej audycji...

- WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI! - wrzasnął prezenter - informacja z Luwru... Ktoś ukradł Wenus z Milo!

Kadr pokazał na puste miejsce, w którym wcześniej była figura...

- Świadkowie, uznają że figura poprostu zniknęła... Posłuchajmy jednego...

Na ekranie pojawił się jakiś chińczyk, ubrany w różowe ubrania...

- Robiłem zdjęcia dla stoisek Dazibao, lecz nagle poprostu zniknęła... Nie wyglądało jakby ktoś ją ukradł... Wyglądało to jakby ktoś, ją znikł...

Wtedy sobie pomyślałem :

- O cholera... Czy ja naprawdę... Ja ukradłem Wenus z Milo! TO BYŁO PRZEZ PRZYPADEK! Cholera, jeżeli ktoś ją odnajdzie! Będę mieć przewalone! Nie mogę jej nikomu pokazać!

Co mam z nią zrobić? Zniszczyć? Zniszczyć dzieło znane na całym świecie? Nie... Nie mogę!

Lecz nagle... Coś przykuło moją uwagę na telewizorze... W jakimś studiu, siedział wspomniany przeze mnie prezenter... Ale nie siedział sam... Siedział z nim czarnoskóry mężczyzna, ubrany w błękitne ubrania... Na twarzy miał wąsa tak wielkiego, że Łuk Triumfalny, mógł się iść schować... Jego oczy, były żółte, jagby coś dziwnego brał...

- Jakże to szczęście, że detektyw Jackson Abrams, odwiedził Paryż! - przywitał go prezenter.

- Tak zgadza się - powiedział gość z bardzo niskim tonem - jednak nie jestem tu, aby badać sprawę tego posągu, czy innego gówna... - zakręcił wąsem - jestem tu, aby rozwiązać poważny problem...

- Nie interesuje pana? - spytał Prowadzący - Nie interesuje pana co się stało z tak ważną częścią światowej kultury?

- Szczerze... Mam to w dupie - odparł Abrams - jestem tu, by rozwiązać tą sprawę w Somua... Jakiś gościu porywa ludzi i wrzuca ich ciała do rzeki... Zapłacono mi za to jakieś cztery miliony dolarników... A wszystko zrobie dla mojej pasji, jaką jest piłka nożna... Potrzebuje pieniędzy, aby zrobić własny skład...

- NIE! NO POPROSTU NIE WIERZE! - krzyknąłem uderzając o telewizor - Britanik miał rację! Abrams przyjedzie! Cholera! To mój koniec!

Postanowiłem, że jak narazie będę udawać, że nie wiem o co chodzi... Jeżeli go spotkam, po jego przyjeździe... Będę musiał się go pozbyć... Skoro jak mówił Britanik "Nikt mu jeszcze nie uciekł"... I nawet rozumiem dlaczego... Skoro wszystko robi dla swoich zachcianek... Ma zaparcie sukinsyn...

Finalna SymfoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz