- Dylan! - wezwałem na cały głos...
Dzieciak, po usłyszeniu swojego imienia, skierował swą twarz w moją stronę... Jego wielkie oczy i zęby... Wiedziałem, że to nie będzie prosta rozmowa...
- Dylan! Gadaj szybko! Tylko normalnie... - zawołałem, stojąc nad najmłodszym dzieckiem Gaulle...
Trwała cisza... A liczyła się każda sekunda... W końcu, w każdej chwili Abrams mógł się rozmyśleć, i tu wrócić...
- No proszę... - pobłagałem...
Dylan, jeszcze raz spojrzał na mnie swoim okazałym wzrokiem... I odpowiedział... Nie satysfakcjonując mnie...
- Lumib ehem ajuk? Jel amajy...
- No weź... Serio! - zdenerwowałem się - jaki masz pokój...? Gadaj! Jest to mi niezbędnie potrzebne!
- Wos gyc ajuk... Ji... Sobim law vuba! - Wydarł się dzieciak...
- Kuźwa! Nie będę się powtarzał! Potrzebuje tej wiedzy już! Na teraz! - rozkazałem wyjmując muszkiet... - Jak mi nie powiesz... TO PODZIELISZ LOS TYCH CYGANÓW!
Skierowałem lufą w głowę Dylana...
- TO TWOJA OSTATNIA SZANSA...! Trzy... Dwa... Jed...
Zapadła sroga cisza... Nagle... Ziemia na której stałem pękła... Ujrzałem wielką otchłań... Czarną i nie mająca końca... Ściany tak samo... Zaczęły się rozpadać... Wielki żyrandol spadł na ziemię... I wtedy go usłyszałem... Dylan... Przemówił po raz pierwszy, po ludzku...
- Jak chcesz przetrwać... Znajdź powłokę... To nie jest koniec mojego umysłu... GABRIEL!
Budynek zniknął... Znalazłem się w pustej czarnej przestrzeni... Aż nagle zabłysnęło przedziwne światło...
***
Znalazłem się w głębi jeziora... Marzłem... Ponieważ znajdowałem się pod grubą warstwą lodu... Czułem zimno, jak nigdy dotąd... A na dodatek byłem cały mokry... Próbowałem... Rozbić lód ręką... Jednak nic z tego... A muszkiet?... Proch zniknął...
- DYLAN! - zagulgotałem, uderzając pięścią w lód...
Próbowałem zrobić co kolwiek... Jednak... Najwidoczniej tutaj będzie mój koniec... W jeziorze głęboko pod taflą lodu...
Po chwili... Zimno odebrało mi czucie... A ja pogodziłem się z losem... I pozwoliłem, aby moje ciało było zależne od Boga...
Dryfowałem pod wodą... Było cicho... Żadna ryba, ani żadne stworzenie mi nie przeszkadzało...
- Gortoga! Spójrz!
Usłyszałem głos! Prawdziwy głos człowieka... Był to głos mężczyzny, który znajdował się na powierzchni...
- On jeszcze żyje! Pomagamy mu? - odezwał się znów, ten sam głos...
- Możemy - odpowiedziała druga osoba... Jednak kobieta... - tylko tym razem przypilnujemy go... By się nie skończyło jak poprzednim razem, gdy chcieliśmy komuś pomóc... Do teraz mam rany...
Z pod tafli... Zauważyłem wielki płomień, który od razu roztopił lód... Mężczyzna wyciągnął mnie... Ja, jeszcze nie świadomy... Nie ruszałem się...
- Wydaję mi się, że możemy go uratować! Ale musimy rozbić ognisko... - Odparła kobieta, której jeszcze nie widziałem...
***
Po chwili, obydwoje położyli mnie na koc, i przykryli jakimś białym ubraniem... Pomału, ich widziałem... Mężczyzna był wysoki... Ubrany w czarne szaty z jasnymi rękawami... Miał długie czarne włosy... Niestety... Nie widziałem jego twarzy, była zakryta, przez jakąś fioletową chustę...
Jego partnerka natomiast... Ubrana była w suknie, zieleni Veronese'a... Miała krótkie rude włosy...
Po chwili odzyskałem świadomość... Ponieważ usłyszałem ich rozmowę...
- Gortoga? I jaki plan... - spytał mężczyzna - przeszukałem go... Miał tylko muszkiet, i jakieś śmieci przy sobie... Nie wygląda jagby miał złe plany...
- To samo mówiłeś miesiąc temu, jak napotkaliśmy się na Velen'a... - odparła Gortoga, bo tak miała na imię kobieta...
- Ale to coś złego? Chciałem wtedy pomóc... Przecież też należy do "Kryształowgo szlaku" - wytłumaczył facet...
- Przypominam ci, że ten "Kryształowy szlak" to jedna wielka walka o pieniądze! A przez twoją "pomoc" straciliśmy jedną powłokę... A zarazem milion horinów!
Jakie Powłoki? O czym oni wszyscy mówią? Co to jest ten Kryształowy Szlak? I czy to wszystko pokój Dylana? Nie wiem...
Teraz to zauważyłem... Gortoga... Gertoga... Gertega... GERTEGA REPA!? Czy to może być jakaś kooperacja?
- Znalazłeś gdzieś jego dowód osobisty? - spytała kobieta - znając jego tożsamość, będziemy mogli określić, czy jest uczestnikiem "Kryształowego szlaku"...
Gdy już odzyskałem jaką kolwiek świadomość... Wydarłem się :
- CO TO JEST DO CHOLERY TEN KRYSZTAŁOWY SZLAK? - pokazałem palcem na dwójkę...
Po chwili ciszy mężczyzna powiedział :
- Ty zobacz... Wstał...
- Widzę... Ygh... - odparła partnerka, która kucnęła obok mnie - powtórz to jeszcze raz... Twoje pytanie...
- Co to jest Kryształowy Szlak? - powtórzyłem...
Kobieta podniosła głowę i odparła :
- Na serio nie wiesz? Skąd ty się urwałeś? Ehhh... - skierowała wzrok do mężczyzny - Burni, on nie jest szkodliwy... Skoro nawet nie słyszał o największych poszukiwaniach na świecie...
- Burni? - spytałem się z zdziwieniem...
- A no tak... Nie przedstawiliśmy się... - przypomniała dziewczyna - Jestem Gortoga... Natomiast mój kolega, to Burnirotas... Skoro nie wiesz, to spróbuję ci wytłumaczyć, co to jest ten Kryształowy szlak!
I tak o to tego dnia poznałem tą dwójkę... Rozrzutnego Burnirotasa, oraz niepotarzalną Gortogę...
CZYTASZ
Finalna Symfonia
AdventurePodczas wakacji 1998 roku, miasto Somua, staje przeciwko krwawemu zagrożeniu. - Młody Ksiądz, Gabriel Devoltine, jest gotów na wszelki ruch, aby przeprowadzić eksterminację Romów z dawnego Francuskiego Grodu. - Trafia on jednak, na trop tajemniczyc...