Rozdział XXX - Kryształowy Szlak / 9 część

56 6 0
                                    

No właśnie... Burnirotas...

Podczas gdy wszystko w okolicy zaczęło być pokrywane przez ogień, Burnirotas był wstrzaskany w pień drzewa... Przynajmniej to co z niego zostało...

Z przyjaciela Gortogi, nie zostało za wiele... Widziałem jego narządy, nie tylko, porozrzucane po całej gęstwinie... Ale i w samym jego ciele...

Burnirotas, został rozerwany. O wiele bardziej brutalnie, od poprzednich ofiar "Suratusów"... Partner, który stał się dopiero dla mnie kimś ważnym, wyglądał jak popiersie niebagatelnej osobistości...

Wszystko, wskazywało na, to że Burnirotas, był martwy... Przyszedłem za późno...

Lecz, w pewnym momencie...

Jego widoczne z ciała serce, oraz płuca zaczęły się widocznie krzątać... Krew była pompowana, jednak po chwili, i tak wylewała się z wnętrza ciała na ziemie...

Pomału, zdjąłem ciało Burnirotasa z drzewa, aby mieć jeszcze szanse na uratowanie kogoś ważnego...

Wszystko wokół mnie stawało się krwiste...

- Jakim cudem... To może działać? - pomyślałem głośno... Próbując przywrócić życie dla mojego przyjaciela...

Człowiek, który uratował mi życie... Powoli otworzył powiekę... Gdzie niebawem... Ujrzałem jego zielone oczy...

- Ga... Gabriel... - wykrztusił ostatkiem sił...

- BURNIROTAS! JAK JA SIĘ CIESZĘ! - uradowałem się z myślą, że to nie koniec jego historii...

- Ga... Gabriel... - przywołał ponownie - wiesz... Wiesz co...?

- Co? - odparłem z łzami w oczach...

Z kolei niebawem, mój kompan, począł rozmachiwać swoimi nieistniejącymi już kończynami, samemu ulatniając cienką łzę...

- Chciałbym... Chciałbym... - wydusił...

- Tak...? - odparłem z ciężką gulą w gardle...

- Chciałbym... Aby moje ręce znów mogły uprawiać seks... - ukuł nostalgicznie, wymachując kolebkiem ręki, która już nie istniała...

Natenczas, zrobiło mi się jeszcze bardziej gorzko na sercu... Burnirotas...

- Burnirotas... Proszę cię - wymamrotałem ukrakiem - co tu się stało?

Mój towarzysz, przełknął ślinę, która wypłynęła z drugiej strony przełyku wprost na moją pełnej krwi dłoń...

- Ka... Kazałeś mi... Aby Gortoga mogła się wyspać... I to uczyniłem... Śpi dalej... - zracjonalizował mozolnie - Liberator... On nas zaatakował... Obraniałem ją... Aż do samego końca...

W tamtym momencie, moje łzy, prześlizgnęły się po moich policzkach... Burnirotas obronił Gortogę, aby mogła się wyspać... Cóż za poświęcenie... Niestety... Przepłacił to życiem...

Chyliłem głowę, by prościej móc spazmować..

- Ga... Gabriel... - wydukał - minęły... Minęły cztery tygodnie... Odkąd Kryształowy Szlak... Się rozpoczął... Gortoga... Z jakiegoś powodu... Niezmiernie pragnęła być ze mną... Przez ten czas... Nie raz... Nie dwa... Udowodniła mi, że ją kocham... To tak z całego serca i z całej mojej duszy...

Na chwilę, mowa umilkła... Burnirotas... Musiał zaczerpnąć powietrza... Było to dla niego niezmiernie ślamazarne...

- Żałuję... - utrzymywał ciągiem - żałuję... Że postawiłem wszystko na jedną sugestie... A teraz... Mam zero... Żałuję... Że jej o tym nie powiedziałem... Zanim... To... Wszystko... Się... Wydarzyło...

Finalna SymfoniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz