Cały dzień powstrzymywałam się na przemian od zaśnięcia i rozpłakania. Nie potrafiłam w żaden sposób oprzytomnieć po nocy, miałam dość wszystkiego i wszystkich. Chciałam jedynie wrócić do domu i zaszyć się pod kołdrą, jak gdy byłam mała, udając, że mnie nie ma. Chciałam ukryć się przed problemami, jak ukrywałam się przed mamą, gdy nie chciałam iść spać.
Ale teraz coraz lepiej zaczynam rozumieć, że to ukrywanie niczego nie zmienia, jedynie wydłuża czas. To, co miało się wydarzyć i tak się wydarzy.
Melancholia, która opanowała mnie po przekroczeniu progu domu była nie do opisania. Nagle cały świat zdawał się nierealny. Cichy i cholernie smutny.
I o ile jeszcze wczoraj mi to tak bardzo nie przeszkadzało, tak dziś cholernie potrzebowałam czyjegoś ramienia, by to zdzierżyć.
Nie zdążyłam nawet zdjąć kurtki skórzanej, gdy zdecydowałam, że zamiast tego wyjmę z niej telefon, i zadzwonię, by komuś się wyżalić, powiedzieć o tym wszystkim, co mi się wydarzyło. Chciałam pocieszenia, ewentualnie opieprzu. Chciałam pomocy, bo wiedziałam, że doprowadziłam się do stanu, z którego nie łatwo będzie wyjść. W momencie jednak wejścia na listę kontaktów zdałam sobie sprawę, że nawet nie mam osoby, której mogłabym to powiedzieć.
Dwie osoby, którym ufałam najbardziej... zakończyły naszą znajomość.
Dwie kolejne cudowne znajome nie chcę zadręczać moimi problemami, bo obawiam się, że wezmą je do siebie.
A reszta to w zasadzie osoby, które zwykłam znać.
I tyle.
Osoby, które stały się kolejnym numerkiem w liczbie znajomych na facebooku i polubieniem na poście na instagramie.
I tym samym ja też dla nich jestem. Kolejną cyferką do chwalenia się w rankingu znajomych, jakby kogokolwiek miało to obchodzić.
Jest jedna osoba, której mogłabym powiedzieć wszystko, nie bojąc się reakcji. Ale zgaduję, że nie chciałby słuchać historii, którą przeżył na własnej skórze. W końcu to Dave jest jednym z głównych bohaterów moich ostatnich problemów.
Bo bez względu na to, jak bardzo będę się starać uszczęśliwiać innych, to nie zmieni mojej postaci w rankingu bycia ważnym. Próby posiadania kogoś na wyłączność zawsze kończyły się klęską, bo docierało do nich, że nie jestem wystarczająca.
I choć boli, to przyznaję, mieli rację.
Nie nadaję się na długotrwałe relacje.
Męczą mnie spotkania i ciągłe przebywanie w czyimś towarzystwie.
Głośne dźwięki mnie drażnią, w samochodzie radio robi jedynie za ozdobę.
A ludzie... ludzie to wszystko widzą i właśnie dlatego schodzę na dalszy plan. Nikt nie lubi bycia postrzeganym jako przeszkadzający. I nie ma się co dziwić.
I cholera, kompletnie nie rozumiem, dlaczego akurat w tym momencie zdecydowałam się wybrać numer do Matt'a.
Rozmowa nie trwała długo, można powiedzieć, że nie trwała prawie wcale. Naszym warunkiem od początku było zachowywanie się, jakby drugą osobą była tą ukochaną postacią i przyznaję, cholernie chciałabym być przez kogoś tak traktowana, jak Matt traktował mnie, udając Alice. Bo sposób, w jaki o mnie dbał, dawał mi nadzieję, na bycie kimś istotnym.
Nie musiał pytać, by wiedzieć, że nie jest dobrze. Nie miał problemu przyjechać, nawet jeśli widząc jego zatroskaną twarz, nie miałam ani siły, ani ochoty opowiadać historię mojego życia. Dlatego też spędziliśmy wspólnie czas w ciszy, on przeglądając coś w telefonie, pozwalając mi na opieranie się o niego podczas czytania książki. Nie dyskutując o tym, co się stało i nie mając z tym większego problemu. Przynajmniej do czasu, w którym po raz kolejny zirytowała mnie książka.
CZYTASZ
More Than Just A Little Bit - ZAKOŃCZONE
Ficção AdolescenteBar to nie tylko miejsce spotkań z przyjaciółmi, lecz również oaza dla osób mających miłosnego kaca. Czasem w życiu nie idzie wszystko tak jak byśmy chcieli. Zaczynając na przesłodzonej herbacie, kończąc na byciu odrzuconym przez ukochaną osobę. A...