Ostatnie dni sprawiły, że na wykłady szłam poddenerwowana sytuacją, w jakiej się znalazłam, a wracałam wkurwiona sytuacjami, jakie się wydarzały.
Jedna z koleżanek w żartach zaproponowała mi w pewnym momencie melisę na uspokojenie, ale jeszcze bardziej w tym wszystkim irytował mnie jej smak.
Bo jak się okazało, bycie czyimś kochankiem było o niebo łatwiejsze od wycofania się z tego statusu.
Pięć razy w ciągu ostatniego tygodnia podjęłam się próby zakończenia naszego niby związku. Za pierwszym razem nie zrozumiał do końca, o czym mówię i przez całą cholerną godzinę myślał, że robię mu jakieś, jak on to ujął, gej testy. Za drugim razem, zadzwonił dzwonek do drzwi, przerywając mi tym część mojego wykładu. Za trzecim, kiedy już zaczęłam mówić, wkręciłam się w lecący w telewizji film, do tego stopnia, że końcowo sama zapomniałam, po co zaczynałam temat. Za czwartym wysłuchał mnie i mojej argumentacji, a na zakończenie rzucił tylko, że mam się nie przejmować, bo on wie, że ja go nie kocham, i że jest to tylko chwilowe zajęcie.
Sęk w tym, że nie miał racji. Każde jego zbliżenie, uśmiech, dotyk, powodowało kompletnie odwrotną reakcję do tego co mówił.
Ostatni raz, zdecydowałam się powiedzieć mu o zakończeniu naszej relacji, gdy chłopak wykończony po ciężkim dniu, pocałował mnie. Między pocałunkami udało mi się jedynie wyszeptać "nie powinniśmy", na co chłopak od razu odparł, błądząc przy tym dłonią po policzku "więc każ mi przestać".
Wykorzystał moje słabości i fakt, że nie potrafiłabym powiedzieć stop, bo miał mnie oplecioną wokół jednego palca.
Nie dziwię się więc sama sobie, że moje ostatnie dni dla innych mogły być niczym tykająca bomba, która zaraz wybuchnie. Cholernie nie lubiłam, gdy ktoś zmieniał mi moje plany, a teraz Matt zawzięcie w nie ingerował, kiedy moja asertywność tylko przy nim znikała.
– Liv, coś się stało? – spytała Evie, gdy po raz kolejny na uczelnię weszłam z podkrążonymi oczami, zasypiając już praktycznie na stojąco.
Całą noc układałam mowę pożegnalną do chłopaka i to, w jaki sposób przekonam go, by mnie sobie odpuścił. Bite sześć godzin, które w teorii powinnam wykorzystać na sen, ja wykorzystałam na układanie scenariusza do rozmowy, która i tak się nie odbędzie. A powód tego jest dość prosty – przez zmęczenie całkowicie nie pamiętam, o czym wtedy myślałam, i co za tym idzie, nie pamiętam ani jednego argumentu, którymi wczoraj o późnej porze rzucałam wyimaginowanej wersji bruneta.
– Wszystko dobrze, po prostu ostatnimi czasy się nie wysypiam. Za mało czasu w dobie, by ogarnąć wszystko i jeszcze mieć czas na sen.
– Rozumiem w pełni – zaśmiała się, pokazując na swoje zaczerwienione oczy. – W takim razie, obiecaj, że dzisiaj pójdziesz trochę wcześniej spać – rzuciła z uśmiechem.
Och, gdyby chodzenie wcześniej spać równało się większej ilości snu, to może naprawdę w końcu pozbyłabym się tych cieni pod oczami.
– Obiecuję.
Na to wszystko wtrąciła się Taylor, nasza wspólna znajoma z wydziału chemicznego, która tak jak my, czekała na godzinę rozpoczęcia wykładów.
– Spanie to towar deficytowy, dlatego trzeba szukać zamienników. Na przykład, Liv, powinnaś wziąć przykład ze mnie – zaśmiała się, jakby sama dobrze wiedziała, że to wcale nie byłby najlepszy pomysł. – W moich żyłach płynie sama kofeina, a od picia wody to już kompletnie się odzwyczaiłam.
I oto jeden z powodów, dlaczego nasza ukochana Taylor znalazła się na wydziale chemicznym, a nie na medycynie. Innym powodem jest jej przekonanie, że osoby stare, czytaj powyżej sześćdziesiątki, w zasadzie nie powinno się leczyć, bo i tak umrą.
CZYTASZ
More Than Just A Little Bit - ZAKOŃCZONE
Novela JuvenilBar to nie tylko miejsce spotkań z przyjaciółmi, lecz również oaza dla osób mających miłosnego kaca. Czasem w życiu nie idzie wszystko tak jak byśmy chcieli. Zaczynając na przesłodzonej herbacie, kończąc na byciu odrzuconym przez ukochaną osobę. A...