Przyznaję się na początku, pewnie gdybym sama się nie wkopała w jakąś toksyczną relację, ta książka zdecydowanie byłaby weselsza. Albo chociaż bardziej zdrowa.
Jednak się wkopałam, więc nie umiejąc się z niej uwolnić, jedyne co mi zostało to pisać. Przelewać swoje myśli na papier, zmieniając imiona, sytuacje, postacie.
Nie było idealnej Alice. Nie było idealnego związku i nieziemskich przyjaciół, którzy zrobiliby dla przyjaciela wszystko. Byli aż i tylko ludzie.
Olivia, chorująca na depresję, która szukała ratunku w miłości. Matt, który nie umiał sobie poradzić z utratą osoby, którą kochał. Był związek, który nie był budowany na miłości i przyjaźnie, które w niektórych wypadkach ciężko nazwać przyjaźniami.
Była toksyczna relacja, ale w porównaniu do wielu wypadków w rzeczywistości, tą udało się zakończyć.
I znowu prawdziwa miłość zdołała przezwyciężyć trudności i wylądować wspólnie.
Cieszy mnie to, może nie brzmię, jakbym skakała z radości, ale naprawdę jest to cudowne uczucie oglądać oczami wyobraźni, jak zakochani wracają do siebie, a to, co było złe i niedobre się kończy. Ale ci źli nie zawsze zrobili coś złego by być uznanych z a złych i szkoda, że skończyli... nie w raju.
Najbardziej, jako autorka tej książki, chciałabym podziękować za melancholię, jaką mi dało pisanie i czytanie jej podczas poprawek. W porównaniu do młodzieżówek, w których wszystko się dzieje na raz, ta pomogła mi uspokoić się w ciężkich chwilach, czy przezwyciężyć trudne sytuacje, jak choćby pobyt w szpitalu, czy śmierć zwierzaczka.
Chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom, tym którzy mimo niechęci do Liv, chcąc dowiedzieć się, co stanie się z Alice, poznawali historię Olivii. Wiem, że ten krótki rozdział prawdopodobnie nie spełnił waszych oczekiwań, więc już szykuje spin-off'a, może dodatek świąteczny?
Dziękuję tym, co wspierali mnie w pisaniu, dopytując o moje postępy, czy nawet narzekając, że znowu, zamiast grać w planszówki, klepałam w klawiaturę. Zwłaszcza mojej mamie i tacie, oraz Anicie – mojej młodszej siostrze, która jak dowiedziała się, że nie jest wymieniona w podziękowaniach, zaczęła płakać. Można powiedzieć, że naprawiłam swój błąd, prawda Młoda?
A na sam koniec dziękuję Olivii, postaci, która na pewno tego nie przeczyta, ale samą swoją obecnością pozwoliła mi, mimo że ona do asertywnych nie należała, mi samej pomóc niejednokrotnie wstawić się za samą sobą. Coś czuję, że niedługo, chcąc ją uszczęśliwić, znowu coś wyklepię. Tym razem, znowu z humorem, bez zamienników, i z happy endem.
Bo każdemu przysługuje happy end. Zwłaszcza wam, pamiętajcie.
Kocham was i jeszcze raz dziękuję wam za wszystko.
Matixe_

CZYTASZ
More Than Just A Little Bit - ZAKOŃCZONE
Novela JuvenilBar to nie tylko miejsce spotkań z przyjaciółmi, lecz również oaza dla osób mających miłosnego kaca. Czasem w życiu nie idzie wszystko tak jak byśmy chcieli. Zaczynając na przesłodzonej herbacie, kończąc na byciu odrzuconym przez ukochaną osobę. A...