◀✞ 𝕜𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖕𝖎𝖊𝖗𝖜𝖘𝖟𝖞 ✞◥

658 29 59
                                    

-Proszę, proszę kogo my tu mamy - usłyszałem głos mojego przyjaciela, ledwo przekraczając drzwi komisariatu.

Siedział przy komputerze za wysokim biurkiem, zasłaniającym go zupełnie. Miał rozwalone rude kosmyki, jakby dopiero co ściągnął swoją czapkę, a całą jego twarz pokrywały liczne piegi. Na sobie miał jeszcze mundur policyjny. Uśmiechał się do mnie szczerze z lekkim rozbawieniem, a mi wcale nie było do śmiechu. Byłem zmęczony, a dopiero rozpocząłem dzień.

-Ciebie też niemiło widzieć Jay- przywitałem się cierpko.

Położyłem pendrive i kilka papierów na stół.

-Widzę, że przychodzisz z tym co zwykle - odparł poważniejąc.Zabrał kilka pierwszych kartek i zaczął je przeglądać.

-No chyba nie po to by zobaczyć twoją mordę - prychnąłem.

Jay wybuchnął nagłym śmiechem, który próbował zdusić ręką, przykładając ją sobie do ust.

-Z czego rżysz muszelko- zmarszczyłem brwi.

Te przezwisko przyległo do niego od czasów licealnych i ciągnie się za nim aż do teraz, głównie za sprawą mnie. Rozpowszechniłem to, a reszta podłapała z jego otoczenia. Nawet zdarzy się czasem, że jego przełożony tak się do niego zwróci.

Tak jestem z tego dumny.

A zaczęło się od dni otwartych, gdzie przyjechali jego rodzice. Pomagali przy sprawach technicznych i nagle w pewnym momencie jego mama zabrała głos przy jednym z stanowisko i zaczęła opowiadać o swojej kolekcji muszelek. Potem przyszedł Jay i zwróciła się do niego "A to moja najbardziej cenna muszelka z całej kolekcji" Jak można się domyślić reszta miała ubaw z tego. W obecnym momencie mówię tak do niego by go trochę podenerwować.

Zrobił kwaśną minę, a potem znowu wrócił oczami do jednej z kartek i jego dobry humor ponownie powrócił.

-Dawaj to - chciałem mu ją wyrwać, ale on się uchylił.

-"Ty szmaciarki kaloryferze" - przeczytał na głos, podśmiechując.

-I to na serio cię bawi? - obruszyłem się.

-Tak, kaloryferku

-Muszla

-"Ty głupi cieplny azocie" - zacytował kolejny fragment.

-Ale ty głupi jesteś dawaj to - nachyliłem się za biurkiem, by zabrać mu dokumenty, ale ten nagle wstał i cofnął się w głąb swojego biura.

-To wygląda jakby chciał być kreatywny i pokazać jaki to on nie jest mądry

-No normalnie drugi ty - prychnąłem zmęczony tą całą sytuacją- Idę to twojego szefa, zobaczymy co powie na Twoje karygodne zachowanie.

Obróciłem się i zacząłem iść w kierunku długiego korytarza, kiedy to usłyszałem zdenerwowany głos Jay'a Walker'a:
-Nie no nie trzeba powiadamiać szefuncia. Lubimy się, co nie?

Uśmiechnąłem się zwycięsko i spojrzałem na niego za barku.

-Oj no, nie wiem, nie wiem...

Ponownie ruszyłem w stronę długiego korytarza.

Rudy miał o tyle pecha, że tutejszy szef to mój bliski znajomy, który fakt faktem nie poznałem może w najciekawszych okolicznościach (echem znaleźli mnie nawalonego w rowie), ale jak widać to nas sobie połączyło.

I to, że dzięki mnie znalazł sobie żonę, ale to tak na marginesie bo na pewno polubił mój cudowny uparty i wybuchowy humor. To teraz nie wiem czemu z moim temperamentem chce być prawnikiem, przecież ja każdego zwyrola sam zamorduje, jak tylko usłyszę co zrobił. Chociaż nikt tak by nie powiedział na pierwszy rzut oka, że taki jestem bo wyglądam zwyczajnie jak gówno po przejściach.

-Kaaai nooo

-Jayyy noooo- przedrzeźniałem go.

-Jak przeprosisz to zmienię zdanie.

-No dobra no- burknął.

Wróciłem do niego i oparłem się rękoma o biurko, kładąc na nich swoją głowę.

-No słucham, słucham- zaszczebiotałem. 

-No przepraszam, noo- wymamrotał, nie patrząc nawet na mnie. Siedział z powrotem na swoim czarnym fotelu. 

Odczułem dziką satysfakcję. 

-Zrobię ci łaskę i wybaczam ci- oznajmiłem z sztuczną uprzejmością.

-Zajmiesz się tym?-zapytałem po chwili już normalnym, poważnym tonem.

-Pewnie jak zawsze- podniósł lekko kąciki ust do góry.- A jak się nazywa ten bardzo ,,mądry" facet?- spytał podkreślając sarkastycznie słowo ,,mądry".

-Zapisałem ci wszystkie dany na jednej z kartek

-O już mam ją. Po zmianie się do niego przejdę, znowu się obsrają. Myślą, że tacy są nietykalni bo grozą z daleka- prychnął pogardliwie. Złożył wszystkie papiery i położył je obok siebie.

-Dzięki- posłałem mu pełen zmęczenia uśmiech.

-Spoko

-To lecę bo mam jeszcze kilka spotkań

-Uu aż na tyle frontów lecisz?- poruszył sugestywnie brwiami.

-Przecież wiesz, że to praca, głąbie- odparłem chłodno.

-A znalazłbyś sobie w końcu jakąś miłą i ładną dziewczynę, która by cię w utemperowała i dzięki temu stałbyś się milszy- prychnął.

-Nie potrzebuje dziewczyny- rzuciłem szorstko i zacząłem iść w stronę ciemnych dwuparowych drzwi. 

-Jak nie baby to faceta!- zawołał jeszcze na sam koniec.

Drzwi zamknęły się z hukiem za mną.

Niech sobie inni potrzebują związków, ja ani tego nie chcę. Dobrze mi samemu.

Boję się związków, zwłaszcza z kobietami.

◀✞ "𝕮𝖎𝖊𝖗𝖕𝖎𝖊𝖓𝖎𝖆 𝖓𝖆𝖘 𝕻𝖔łą𝖈𝖟𝖞ł𝖔" ✞◥ [Lava shipping] Lego ninjagoOpowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz