◀✞ 𝕜𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖙𝖗𝖟𝖞𝖉𝖟𝖎𝖊𝖘𝖙𝖞 𝖘𝖟𝖔𝖘𝖙𝖞 ✞◥

200 14 46
                                    

Perspektywa Kai'a, przeszłość. Czwarta klasa liceum. Kwiecień, Maj

Okres przejściowy przed płomienną burzą

Tak jak mówiłem, tak też się stało. 

Nie poszedłem do żadnego psychiatryka. 

Niepotrzebnie się tym Nya stresowała i ja też poniekąd. Przecież i tak mam rocznikowo dziewiętnaście lat to nie mogliby mnie zmusić na siłę, abym tam pójść. No dobra przeczytałem w Internecie, że w sumie mogą wytaczając ci drogę sądową, ale to na marginesie. Mnie nic takiego nie grozi, dzięki moim bajerą, że zrobiłem to pod wpływem impulsu, że żałuje, że to jakieś młodzieńcze hormony. Ogólnie rzucałem im gadką szmatką takich ludzi, którzy uważają zdrowie psychiczne za wymysł XX-wieku. 

Przesiedziałem w szpitalu do końca miesiąca, dzięki czemu ominęło mnie zakończenie roku szkolnego i świadectwo musiałem odebrać w innym terminie. I tak nie chciałem tam być. Naprawili moją wątrobę i mój układ odpornościowy, który nadal był osłabiony, więc musiałem na siebie uważać bo mogą łatwo złapać jakąś infekcje. W trakcie pobytu odwiedzała mnie rodzina i przyjaciele. 

Wow w końcu mogę użyć tego słowa bez przedrostka ,,byli".

Jay mnie nie odwiedzał, ale za pośrednictwem Charlesa dostarczał mi wydruki memów. Gdy dostałem takie coś po raz pierwszy to blondyn wyjaśnił mi, że Walker postanowił mnie w jakiś sposób rozweselić podczas pobytu w szpitalu. Od tamtego czasu nam to zostało, że wysyłamy sobie memy. Głównie ja to robię, gdy chce dać mu znać, że pamiętam o nim, ale nie mam żadnego pomysłu na rozmowę. 

Pixal i Zane też przychodzili do mnie. Zazwyczaj razem, co mnie cieszyło bo lubiłem patrzeć na nich jako rozkwitającą (jeszcze nie) parę. Lubiłem też dokuczać Zane'owi o tym, że już nie mogę się doczekać ich ślubu. W jednym momencie myślałem, że serio mnie udusi na tym szpitalnym łóżku. 

I na pozór tego wszystkiego było zajebiście. Nawet nie na pozór bo przecież tak było i czułem się już nie samotny, ale te czarne myśli nie zostawiły mnie tak od razu. Nie jest tak, że gdy wokół ciebie jest dobrze ty też się tak czujesz. Czasami, w takie dni, gdy leżałem sam, nie licząc moich szpitalnych sąsiadów, żałowałem, że tutaj jestem. Trułem sobie, że mogłem wybrać inną miejscówkę czy zażyć więcej leków, by się skuteczniej zabić. I z takimi myślami trudno było mi sobie poradzić. Naprawdę walczyłem sam z sobą, aby sobie z tym poradzić. Nikomu o tym nie mówiłem. I tak nie wiem co mieliby zrobić z tym faktem. Niepotrzebnie by się martwili jeszcze bardziej. 

Z kilka razy miałem impuls, było to już po powrocie do domu, kiedy chciałem to powtórzyć. Nie było jakiś wielkich przyczyn. Raz nawet już się zabierałem do tego, przeszukując dom w poszukiwaniu jakiś proszków czy chociażby alkoholu, w którym mogłem utopić wszystko. Obydwie rzeczy zostało skrytnie pochowane, a moja mama przyłapała mnie na szukaniu. Jakoś się wykręciłem pierwszą lepszą wymówką. Mam nadzieję, że się nie domyśliła, że to kłamstwo. 

W sumie był powód tego wszystkiego i nazywał się Chen.

Pierdolony, kurwa Chen. Jak ja go nienawidzę. W sumie to wszystko jego wina. Z czystego serca mogę powiedzieć, że zawinił w 100% i nic go nie usprawiedliwia. Już niedługo miałem udowodnić jego zapyziałe przewinienia i winę. Termin rozprawy został wyznaczony.

Kiedy już wiedziałem na pewno, że ostatnie listy od niej zostały sfałszowane to zastanawiałem się czy napisała swoje. Takie prawdziwe, w których zawarła swoje ostatnie słowa. A co najważniejsze, co mogłaby napisać. 

Mieliśmy zeznania świadków, niepewną pozycję Chena przez jego zamieszanie w innych sprawach, dowody na to, że sfałszował jej testament. Dowody na to, że nic jej złego nie zrobiłem, a to ona mnie jak już atakowała. Blizna na twarzy pozostała. Miałem w końcu wsparcie ludzi, a mimo tego wszystkiego ciągle czułem, że jest to za mało.

◀✞ "𝕮𝖎𝖊𝖗𝖕𝖎𝖊𝖓𝖎𝖆 𝖓𝖆𝖘 𝕻𝖔łą𝖈𝖟𝖞ł𝖔" ✞◥ [Lava shipping] Lego ninjagoOpowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz