Noszę w dwóch dłoniach kawę i opieram się o drzwi wejściowe na balkon swoim ciałem. Ustępują bez oporów bo wcześniej je nie zamykałem.
Cole siedzi na leżaku i ogląda piękny wschód słońca, wnoszący się nad stawem. Jesteśmy tylko my na nogach. Reszta odsypuje wczorajsze zabawy polegające na czymś innym niż picu bo połowa miała niezłego kaca, więc postanowili tego dnia popływać w wodzie i próbować złowić coś. Zane złowił suma, a Cole wrzucił do wody Jay'a. Myślałem, że zaraz się pobiją, a Charles zamiast pomóc mi ich rozdzielać to im jeszcze dopingował za co dostał po głowie od swojej dziewczyny.
Lloyd przedwczoraj jeszcze zezgonował w kiblu i przegrał konkurs na jaskółkę z Cole'em przez co musiał chodzić w makijażu zrobionym przez bruneta. Miał pomalowane usta i nimi całował Emila, mającego później całą swoją twarz w smińce. Jay jeszcze opowiadał nam o swoich podróżach i przygodach. Raz to prawie mu auto cyganie ukradli, ale jakoś sobie z nimi poradził, dzięki jednej kobiecie, z którą się zakumplował. Wydaje mi się, że coś z tego będzie więcej bo coś dziwnie uśmiecha się do telefonu podczas pisania.
Podaje jedną kawę swojemu chłopakowi, który uśmiecha się z wdzięcznością. Nie mamy bitej śmietany, więc musieliśmy się obejść bez tego. Siadam na leżak obok siebie i milczymy obaj, oglądając jak natura budzi się do życia. Słyszę jak ptaki świergoczą i unoszą się nad wodą, aby później wbić się w powietrze.
-Wiesz co- zaczynam, odkładając w połowie pusty kubek na drewnianą podłogę. On zwraca na mnie uwagę, wyraźnie zainteresowany- Myślę sobie, że to co nas spotkało miało głębszy sens i dobrze, że tak się stało
-To znaczy?- dziwi się, nie mogąc pojąc mojego toku myślenia.
-No bo...Gdyby nigdy się nie pojawiła...- robię pauzę. Biorę kilka głębszych wdechów i zaczynam bawić się rogiem za dużej koszulki od piżamy- Sky- dokańczam zdanie, niemal wypluwając te słowo z siebie. Czekam na coś, co zaraz zwali mi się na głowę i zgniecie moje serce na miazgę, ale nic takiego się nie dzieje. Dałem radę powiedzieć jej imię po tylu latach nie wymawiania go. Jest to dziwne uczucie, które zostawia suchość w ustach. Nie sądziłem, że dałbym radę powiedzieć to imię, a tu proszę. Jestem z siebie dumny.
Cole jest zdziwiony słysząc imię Sky z moich ust. Przez chwilę mam wrażenie, że analizuje w głowie kto to jest bo w końcu mógł je nie słyszeć. A jeśli je słyszał to nie ode mnie. Nawet gdy opowiadałem mu swoją historię to używałem innych słów określających ją, byleby nie wymówić imienia. Nie komentuje nic tylko czeka aż dokończę.
-Bo gdybym jej nie spotkał to bym nie chciał zostać prawnikiem, a gdybym nim nie został to bym w życiu ciebie nie spotkał
-Chwila
-Czekaj, czekaj to jeszcze nie koniec! A gdyby Bernadetta się ciebie nie uczepiła to byś nigdy nie przyszedł do mnie i byśmy się nie spotkali. Nie wyobrażam sobie tego, aby na ten moment żyć bez ciebie
-Kai na pewno byśmy się spotkali- odparł z lekkim rozbawieniem, widząc jak jestem zaaferowany własną teorią spiskową świata, który postanowił pokierować tak naszymi ścieżkami, abyśmy się w końcu spotkali.
-No racją bo widzieliśmy się w innych miejscach typu siłownia czy kawiarnia, a mimo to byłem tak ślepy i nigdy do ciebie nie zagadałem
On zawsze był blisko mnie i wystarczyło tylko zrobić pierwszy krok. On albo ja, a mimo to nigdy nie wykorzystaliśmy nadążające się okazję.
-Bo bałeś się związków, dlatego nigdy nie zagadałeś- próbuje mnie usprawiedliwić.
-A więc dlaczego ty nie zgadałeś?
CZYTASZ
â€â "ð®ððððððððð ððð ð»ðÅÄ ðððÅð" â⥠[Lava shipping] Lego ninjago
De TodoKai jest studentem prawa, dorabiajÄ cym sobie jako doradca prawny w Domie Dziennego pobytu. NÄkajÄ go telefonicznie uciÄ ÅŒliwi ludzie niezadowoleni tym, ÅŒe pomaga osobÄ , których nie lubiÄ . Ale to nie jest jego gÅówny problem bo ten moÅŒna rozwiÄ zaÄ w Å...