Perspektywa Kai'a
Panie i panowie, mam wstrząs mózgu.
Taką diagnozę usłyszałem, będąc u lekarza w gabinecie tuż po tomografii komputerowej. W sumie zgadzałoby się z moimi objawami. Na szczęście nie jest to tak poważne, abym zostawał w szpitalu i mogę leczyć się w domu. Nakazał mi dużo odpoczywać i zabronił mi aktywności fizycznej oraz uczenia się. Przepisał mi paracetamol.
Jak ja usłyszałem o zakazie uczenia się to myślałem, że szlag mnie trafi. Rozumiem jeszcze zero sportu, ale to co ja mam robić w domu, jak nawet ,,sprzętu audiowizualnego", tak to ujął, nie mogę używać. Zanudzę się, a ja jeszcze mam za dwa tygodnie obronę. Muszę do tego czasu wyzdrowieć w jakiś turbo ekspresowym tempie. Niby powiedział, że wyzdrowieję do tego czasu, ale i tak zostanie mi mało na powtórzenie wszystkiego, by wypaść jak najlepiej.
Poczułem stres, a mówił mi o zachowaniu spokoju. Wziąłem głębsze oddechy i zacząłem powtarzać w myślach uspokajacie sentencję.
Wyszedłem z gabinetu o dwieście złotych mniej i z papierkiem w ręku o zaświadczeniu o uszkodzonym zdrowiu. W poczekalni czekał na mnie Cole, który odkąd przyjechał wczoraj wieczorem nie odstępował mnie na krok, martwiąc się o mój stan zdrowia. Zapytał się mnie nawet czy może zostać u mnie kilka dni na noc, bo z ojcem się nieźle pokłócił i jeszcze zabrał mu samochód bez jego pozwolenia. Przystałem na to ochoczo, choć napawało mnie to w jakiś sposób lękiem. W końcu z nikim tak długo nie będę obcować, a mieszkam sam od kilku lat. Zdążyłem się odzwyczaić od przebywania z kimś w jednej przestrzeni. Na razie śpię za wszystkie czasy i spokojnie, ale wiem, że wkrótce to się zmieni. W końcu nic nie trwa wiecznie, a nie wiem jak wytłumaczę Cole'owi dlaczego szwendam się o czwartej nad ranem, kiedy robotę mam na dziesiątą. Pewnie dopóki nie wyzdrowieję mój chory mózg nie stworzy jakiś powalonych snów czy nie wywinie mi numeru w postaci paraliżu sennego.
-I jak?- zapytał na wstępie brunet widząc mnie i wstając z krzesła.
-Hmmm- udawałem ze się zamyślam- Wstrząs mózgu
-Co- odpowiedział nisko- Że jak?
-Eejeej, ale żyję!- powiedziałem z werwą, widząc przerażoną minę chłopaka- Nie muszę nawet zostać w szpitalu
-Okej- wydusił słabo- Jak się czujesz?
-Jakbym miał zaraz paść na łóżko i nie wstawać przez najbliższe godziny- westchnąłem bo była taka prawda. Byłem zmęczony dystansem, jaki musiałem przejść, by znaleźć się w tym gabinecie kilkanaście ulic dalej niż moje mieszkanie. Jeszcze potem były te badania, a to nie był koniec podróży na dziś.
-To szybko załatwmy wszystko co mamy i zwijajmy się na chatę- zaproponował, nadal nieco nerwowo.
-Drogi Cole'u Brookstone'nie - położyłem swoje dłonie na jego ramionach i spojrzałem w jego oczy, które uciekały od moich- P r z e s t a ń s i ę z a m a r t w i a ć bo sobie flaki wypruję przez to
-Jakość to silniejsze ode mnie- wzruszył ramionami- Przepraszam
-Jak nie przestaniesz to zrobię ci wstrząs mózgu, chcesz?- zagroziłem ze śmiechem.
-Dobra masz rację- parsknął- Po prostu jesteś dla mnie ważny
Te jedno zdanie spowodowało u mnie szybsze bicie serca i ból z tyłu głowy.
Nie wiedziałem co powiedzieć mądrego, dlatego rozczochrałem jego włosy, które były zawiązane w kucyk. Doszczętnie zniszczyłem jego fryzurę, co nie spodobało mu się, sądząc po jego grymasie na twarzy.
-No wiesz ty co- burknął ściągając swoją gumkę z włosów i zbierając kosmyki w kucyk.
-Mówił ci ktoś, że ładnie wyglądasz w rozpuszczonych włosach?- rzuciłem, kierując się już do wyjścia. Zostawiłem go z tą informacją samemu, stojącego jak słup soli. Zatrzymał się w połowie ruchów z zawstydzonym wyrazem twarzy.
CZYTASZ
â€â "ð®ððððððððð ððð ð»ðÅÄ ðððÅð" â⥠[Lava shipping] Lego ninjago
AcakKai jest studentem prawa, dorabiajÄ cym sobie jako doradca prawny w Domie Dziennego pobytu. NÄkajÄ go telefonicznie uciÄ ÅŒliwi ludzie niezadowoleni tym, ÅŒe pomaga osobÄ , których nie lubiÄ . Ale to nie jest jego gÅówny problem bo ten moÅŒna rozwiÄ zaÄ w Å...