- Usiądź- wskazałem mu rękę na krzesło przy niskim stoliku.
Znajdowaliśmy się w mojej pracowni, gdzie przyjmowałem klientów, choć ja osobiście nazywam to graciarnią. Pewnie nie mieli wolnych pokoi i mnie przypadł zaszczyt dzierżenia tego pomieszczenia. Wszędzie wokół beżowych ścian stały komputery na szkolnych ławkach, przy nich niekiedy krzesła. Większość sprzętu nie działa, ale i tak miałem to gdzieś bo przecież używałem swojego laptopa, którego nosiłem w czarnej torbie.
Chłopak usiadł na krześle i ledwo zmieścił się nogami pod stolikiem. Swoją torbę naramienna położył blisko swojej nogi. Dopiero teraz zauważyłem, że ją w ogóle miał. Pewnie jej nie zauważyłem skoro byłem zajęty wpatrywaniem się w jego twarz i zastanawianiem się skąd ja go znam. Może, że szkoły?
Wyciągnęłam swój sprzęt, położyłem na biurku i włączyłem. Z dolnej szafki wziąłem ankietę do wypełnienia przez bruneta oraz długopis z kubeczka. Obie rzeczy mu podsunęłem po ławce.
-Mógłbyś to wypełnić? Potrzebuje tego do pracy zanim cię wysłucham
-Okej - zgodził się cicho.
Kiedy był zajęty uzupełnianiem, ja w tym czasie odpaliłem wszystkie potrzebne mi pliki, strony i pusty dokument do wypełnienia, abym mógł robić notatki w czasie jego opowieści.
-Skończyłem - podał mi kartkę, a ja ją odłożyłem na bok blisko siebie. I tak głównie szefostwo to potrzebuje do statystyk.
-Ile masz lat? - zapytałem.
Usiadłem na przeciwko niego z laptopem na kolanach.
-20
Tylko 4 lata młodszy ode mnie.
-Jesteśmy prawie rówieśnikami, choć na takiego nie wyglądam może - próbowałem zażartować. Chłopak leciutko się uśmiechnął.
-W czasie kiedy będziesz mi mówić będę robił sobie notatki, aby nie zapomnieć ważnych rzeczy, okej?
-Okej - kiedy mówił starał się patrzeć na mnie.
-To możesz zaczynać, na spokojnie i we własnym tempie. Ja cię będę słuchać
-No to.. - spuścił głowę na swoje dłonie - Prześladuje mnie taka typiara...
Prześladuje mnie dziewczyna.
Fala wspomnieć wywołanych tylko trzema słowami zalała mnie całkowicie. Szybko ją przegnałem bo nie mogłem dać się teraz temu ponieść. Nie ja teraz byłam ważny, ani nawet jakieś stare, głupie odczucia. Zapomnieć i żyć dalej.
Pomimo, że pracuje tu już kilka miesięcy to jeszcze nie miałem takiej sprawy, tak podobnej... Do mnie. Głównie zajmowałem się rozwodami, zdradami czy rozdzielnością majątkowa. A tu proszę taka sytuacja, jeszcze jest w podobnym wieku co ja wtedy byłem.
Dobra stop. Kai ogar. To już było i nie wróci. Ogarnij się w końcu.
-I ona ma ponad 40 lat - głos mu się załamał.
Przez chwilę nic nie mówił. Wziął głęboki oddech i wypuścił go. Próbował zachować spokój i się nie rozpłakać.
-Rujnuje mi życie - nie udało mu się powstrzymać cieknących łez z oczu, otarł je szybko, ale one uparcie płynęły dalej.
A mi się zrobiło tak cholernie go szkoda i miałam już ochotę podziurawić te głupie babsko. Starucha Jebana.
Ale musiałem się powstrzymać, musiałem wyjść na profesjonalnego gościa a ten tutaj potrzebował wsparcia, a nie wkurzonego faceta, który układał już plan morderstwa w swojej głowie. Chciałem mu zwyczajnie pomóc.
-G-grozi mi, że mnie zniszczy. Dzwoni do moich przyjaciół i gada o mnie niestworzone rzeczy. Wyzywa od...-urwał na chwilę- pedałów i pedziów
Przeszukałem kieszenie swojej marynarki w poszukiwaniu chusteczek, które na szczęście posiadałem. Podałem mu je i natychmiast je użył. W aktualnym momencie był w totalnej rozsypce, a przecież był to dopiero początek. Przeczuwałem, że miał mi wiele jeszcze do opowiedzenia.
W czasie tej krótkiej przerwy zanotowałem kilka istotnych rzeczy bo byłem tak tym wstrząśnięty, że zwyczajnie zapomniałem.
Otarł swoje łzy i schował chusteczki do kieszeni.
-Przepraszam, że się rozkleiłem...- powiedział cicho, ledwo zrozumiałem sens słów.
-Nie ma za co przepraszać, Cole- odezwałem się do niego spokojnie.
Nie spodziewałem się, że zapamiętam jego imię, a on chyba, że go użyję.
-Możesz mnie traktować jako psychologa bez specjalistycznej wiedzy. W końcu nasze profesję są podobne. Tam cię ktoś słucha, ja cię teraz słucham, a później pomogę
-Dziękuję- wykrztusił śmielej- Już mówię dalej
Zacisnął tak mocno swoje dłonie, że myślałem ze zaraz sobie je złamie. Zaczerpnął głęboki oddech i za pewnie próbował ułożyć całość w logiczną całość.
-Nazywa się Bernadetta Fucyk jest przyjaciółką mojego ojca
-Tylko przyjaciółką?
-Trudno stwierdzić- wzruszył ramionami- Gadają u nas, że pewnie mają romans, ale...Bernadetta mówiła, że by go palcem nie dotknęła i, że on się do niej przyczepił, a mój stary mówi, że to jest nasz taki przyjaciel rodzinny
-A co z twoją matką- zadałem następne pytanie dosyć niepewnie bo obawiałem się najgorszego.
A ten jego ojciec to obsrany kutas, jak to dobrze, że mogę sobie jeszcze w myślach ich wszystkich po wyklinać. Niech idą do diabła.
-Nie żyje od kilku lat- wypalił szybko, chcąc pozbyć się tych słów z siebie jak najszybciej.
-Znała tą kobietę?
-Tak, ale nie jakość blisko. Były znajomymi to ona mnie z nią zapoznała. Oczywiście w dobrej intencji. Chciała po prostu, abym dobrze się bawił...
-A czego ona chce od ciebie, ta kobieta?
-Chyba, abym został jej chłopakiem- wydusił z obrzydzeniem.
Poczułem to co on. Obrzydzenie.
-Miałeś 16 lat kiedy ją poznałeś?
-Tak
-I od razu chciała, abyście...byli razem?
-Może minęło trochę czasu od tego
-Powiedziała ci to?
-Owijała w bawełnę, nie rozumiałem tego. Nie dopuszczałem myśli takiej do siebie bo... bo to głupie, nie? Ma prawie 50 lat- zaszkliły mu się oczy.
-Ona napisała mi to w wiadomościach wprost kiedy nie robiłem tego czego oczekiwała- dodał po chwilowej przerwie na zebranie się do kupy.
-A czego chciała od ciebie?
-Denerwowała się, gdy nie odbierałem od razu lub wychodziłem z ludźmi albo, gdy nie miałem takich samych reakcji co ona. Kiedy nie rozpłakałem się na filmie nazywała mnie bezdusznym... I bez serca. Ciągle to przytaczała
-Co jeszcze pisała?
-Wyzywała od szmat, męskich dziwek i raz napisała...- powoli wypuścił powietrze z płuc. Możliwe, że nawet policzył do trzech w myślach-Że powie każdemu, że...kurde...cholera-zdenerwował się i opadł bezsilnie o oparcie krzesła.
Wyczekiwałem cierpliwie na ciąg dalszy, robiąc przerwę od notatek i zaczynając wpatrywać się w jego młodzieńcem rysy twarzy.
-Że się kurwiłem dla niej dla prezentów- wygarnął z siebie, tak ciężkie słowa- Ona często coś nam daje. Mi coraz więcej jakby na przeprosiny bo jej napadach
-Jakich napadach?
-Bo normalnie tak się nie zachowuje. Pomaga nam i różnym obcym osobom. Gada o tym, że tak trzeba i tak dalej- nachyla się nad ławką i kładzie tam z powrotem swoje dłonie- A nagle coś jej odbija jest agresywna, wyżywa mnie, kłamie na mój temat moim znajomym. Ojciec mówi, że ona jest jak chorągiewka. Zależy jak zawieja wiatr to taka jest, ale kiedy zawieja to nie wiesz
-Czy kiedykolwiek dotknęła cię bez twojego pozwolenia?
-Um nie. W sensie nie zgwałciła mnie, ale przytulała czy łapała za rękę, więc raczej to nic złego
-Jest to coś złego bo w końcu narusza twoją przestrzeń, a nikt nie może tak robić bez twojego pozwolenia. Pamiętaj o tym- naprostowałem jego wypowiedź. Widać ewidentnie, że ktoś wpaja mu przestarzałe i toksyczne wartości przez, które ma jeszcze większe problemy.
Lista ludzi, którzy zasługują na Dead Note robi się coraz dłuższa.
Pokiwał mi twierdząco głową.
-Powiedź mi co byś chciał w tej chwili, abym zrobił dla ciebie? Co chcesz dla siebie w tej sytuacji?
-Chce głupiego spokoju i, żeby się ode mnie odwaliła
-Możemy pójść drogą sądową...
-Nie, nie- wciął mi się w połowie zdania, zaprzeczając gorączkowo- Nie da się załatwić tego inaczej? Ojciec pewnie mnie zabije, gdy dostanie wezwanie do sądu. On nawet nie wie przecież, że ja tu jestem
-Można inaczej- westchnąłem- Można pójść na policję, która pojedzie, gdzie trzeba i przestraszy tą kobietę. Z mojego własnego doświadczenia powiem ci, że to działa bo oni wszyscy myślą, że są bezkarni. A obleje się takiego kubłem zimnej wody i od razu rozumieją, że są na straconej pozycji i mogą dostać nieprzyjemne konsekwencje i pach! Nagle potulne baranki i za wszystko przepraszają. Zanim do nich pójdziesz zbierz wszystkiego dowody na tą głupią babę i spróbuj porozmawiać z ojcem
-Stary jest zjebany, ale mogę spróbować- skomentował zrezygnowany na samą myśl, że musi porozmawiać z osobą, która go tak bardzo zawiodła, a powinna być zawsze przy nim blisko.
Wiem co czujesz, Cole.
-To dobrze. Liczą się chęci, a skoro twój stary tego nie rozumie to ewidentnie mózg wylosował po paczkach od chipsów
Uniósł lekko kąciki ust do góry i był to naprawdę wspaniały widok, widzieć go chociaż trochę z lepszym humorem.
-Chciałbym też, abyś miał wsparcie psychologiczne bo tak długo sam nie pociągniesz bez fachowej pomocy- stwierdziłem, że ten pomysł mu się w ogóle nie spodobał, sądząc bo jego spochmurniałej minie- Wypiszę ci też kilka ważnych linii telefonicznych, z którymi możesz się skontaktować
Otworzyłem pierwszą szufladę przy oknie w poszukiwaniu wolnej kartki. Nie zawierała tego co potrzebowałem, tak samo jak dwie poniżej. Wstałem i podszedłem do drukarki zobaczyć czy tam może nie ma włożonych kartek. Pusto. I wtedy sobie przypomniałem, że ostatnio miałem uzupełnić te braki, ale no zapomniałem jak widać to zrobić.
-Nie mam kartek- oznajmiłem- Cięcie kosztów chyba było i mi nie dali
Tak cięcie kosztów było, ale mojego IQ w mózgu.
-Ja mam zeszyt- powiedział i schylił się do swojej torby. Wyciągnął z niej zwykły, cienki zeszyt z jakimś krajobrazem.
-To możesz zacząć notować
Podałem mu jeszcze długopis, który delikatnie przyjął go ode mnie i zaczął zapisywać to co mu podyktowałem. Były to numery do telefonicznych lin wsparcia oraz moja własna.
-Nazywam się Kai Smith i jakbyś potrzebował pomocy lub miał jakieś pytania to dzwoń śmiało. I tak nie mam życia towarzyskiego- zażartowałem, na co drugi prychnął śmiechem-Podaj moje dane osobą, z którymi wcześniej się kontaktowałeś i powiedz, że pozwoliłem ci nawet wejść po moich godzinach pracy, gdybyś drugi raz potrzebował porady prawnej
Żeby się ze mną umówić to w ogóle najpierw trzeba zadzwonić do urzędu miasta, a potem oni wysyłają mi umówioną datę i godzinę. Wszystko ustalają z dzwoniącym. Oprócz inicjałów nie wiem nic o osobie, z którą się zobaczę, a ta osoba nawet nic nie wie o mnie.
-To chyba wszystko ode mnie-zamyśliłem się.
-A nie jednak nie - przypomniałem sobie, dostając olśnienia - Pamiętaj aby iść do swojego dzielnicowego jak będziesz na policji. Możesz do nich zadzwonić lub osobiście. Jest to ważne o tyle, że policja jest jak taki gang co pilnuje swojego terenu i nie wbija do innych gmin. Jeśli się uprzesz na inny komisariat niż w twojej okolicy to i tak będą musieli przekazać twoje zeznania do głównego oddziału, a stamtąd prześlą twojemu, więc wyjdzie na jedno, a będzie trzeba dłużej czekać
-Rozumiem
-Masz jakieś jeszcze pytania?
-Nie- zaprzeczył dodatkowo ruchem głowy.
-To więc wszystko ode mnie. Pamiętaj o tym psychologu. Wolałbym, abyś miał taką pomoc
-Noo okej- wymamrotał niezadowolony.
Jakoś psycholog nadepnął mu na odcisk, że tak tam nie chce iść czy co?
Zaczął się podnosić z krzesła, tak samo jak ja.
-Powodzenia i mam nadzieję, że ten babsztyl skończy źle
-Ja też, naprawdę - odparł z ogromną dawką nadziei w głosie.
Ruszył w stronę drzwi, odprowadzałem go wzrokiem. Za nim przez nie wyszedł odwrócił się jeszcze ten ostatni raz w moją stronę i spojrzał mi wprost w moje jasno brązowe oczy, a ja w jego podobne do moich, tylko bardziej ciemne.
-Dziękuję
Powiedział tylko to jedno słowo, a mi się automatycznie zrobiło ciepłej na sercu bo wiedziałam, że jakkolwiek zabrałem mu ciężar, jaki niósł samotnie. Spełniłem się zawodowo i byłem zadowolony z siebie. Chciałem, aby miał lepiej i wszystko się u niego ułożyło.
Miałam cichą nadzieję, że się zobaczymy jeszcze.
-Proszę
Posłał mi ostatni swój urokliwy uśmiech i zniknął.Zdałem sobie sprawę, skąd kojarzyłem Cole i dlaczego jego twarz wydawała mi się znajoma.
Stał przede mną we własnej osobie, również w szoku co ja, ubrany w strój sportowy z szeroką koszulę i czarnymi dresami. Pod pachą trzymał butelkę wody. Swoje długie, czarne włosy związał w niski kucyk. Tego dnia po raz pierwszy jego dłonie, nie ukryte w czarnych rękawiczkach.
Znajdowaliśmy się na siłowni. Gapiliśmy się na siebie jak dwa debile, nie wiedząc jak się zachować i czy coś powiedzieć.
CZYTASZ
◤✞ "𝕮𝖎𝖊𝖗𝖕𝖎𝖊𝖓𝖎𝖆 𝖓𝖆𝖘 𝕻𝖔łą𝖈𝖟𝖞ł𝖔" ✞◥ [Lava shipping] Lego ninjago
AléatoireKai jest studentem prawa, dorabiającym sobie jako doradca prawny w Domie Dziennego pobytu. Nękają go telefonicznie uciążliwi ludzie niezadowoleni tym, że pomaga osobą, których nie lubią. Ale to nie jest jego główny problem bo ten można rozwiązać w ł...