◤✞ 𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆ł 𝖘𝖎ó𝖉𝖒𝖞 ✞◥

342 21 40
                                    

Ponownie wybudziłem się przez głupi koszmar. Znowu śniło mi się sen z siekierą.

Był straszny, okropny i gorszy niż poprzedni. Do teraz próbuje uspokoić bijące moje serce. Leżę na moim łóżku i wlepiam wzrok w dobrze znany mi sufit. Przecieram twarz rękoma.

Mój popierdolony umysł wytworzył obraz Cole'a z obciętymi dłońmi, z ran sączyły się litry krwi, a on patrzył na mnie. Jego puste oczy wpatrywały się we mnie, nic nie mówił, nawet nie krzyczał. Potem upadł, a za nim stała ta sama kobieta co wcześniejszym moim śnie, w tym samym stroju ślubnym, trzymając zakrwawioną siekierę i szepcąc:

Jesteś tylko mój, mój, mój. Mój Kai

Wzdrygnąłem się, przypomniawszy sobie te słowa. Poczułem zimność przeszywające moje kości na wylot. Objąłem się rękoma, powtarzając sobie uparcie, że jestem bezpieczny, nie mam czego się bać i to tylko głupi sen. Momentalnie zapragnąłem zobaczyć znanego mi bruneta o jasnych, ciepłych oczach, który nie lubi jak się do niego mówi ,,młody". Jakie to ja miałem szczęście, że Cole jest właśnie u mnie i śpi spokojnie na mojej kanapie.

Wstałem z łóżka i cichym krokiem podszedłem do salonu, gdzie znajdował się chłopak. Oparłem się o framugę i zacząłem się mu przypatrywać.

Znajdował się na czarnej skórzanej kanapie w turkusowym pokoju. Jego tymczasowo łóżko było położone blisko ściany, na przeciw dużej, podłużnej komody, na której stała monstera, lampka nocna i obecnie rzeczy Cole'a. Nad nią był zawieszony obraz, przedstawiający mitycznego, morskiego węża. Po mojej lewej znajdował się ciemny, stolik nocny. Na ścianach były zawieszone jeszcze najzwyklejsze półki.

Ten pokój służy mi głównie za graciarnie i dla moich gości (czytaj pijanego Jay'a lub trzeźwego zależy jaka sytuacja to poprzedza). Niby mógłbym go dla kogoś wynająć, ale szczerze nie chce mi się żyć z jakimś obcym człowiekiem pod jednym dachem i uważać, aby go nie obudzić w środku nocy. Ten pokój nawet nie ma drzwi, więc o jakim wynajęciu my tu mówimy. Zostały wyrwane podczas remontu i nadal pozostały zawiasy.

Brunet leżał odwrócony do mnie plecami, przykryty kocem z odkrytymi rękoma, które miał blisko siebie. Stwierdziłem, że te kilka miesięcy treningu na siłowni, wiele mu dały bo już widać efekty po jego umięśnionych bicepsach. Szybko zyskuje siłę i naprawdę za niedługo pokona mnie na ręce, na co nie mogę pozwolić bo moja duma tego nie przeboleje. W ogóle ciekawe, jak z resztą ciała u niego, bo nigdy nie miałem okazji tego zobaczyć. Zawsze się przebierał w łazience.

Chwila.

Kai, kurwa.

Japierdole, o czym ja myślę.

Nie no dobra, przecież to nic złego. Myślę jak kolega po fachu, który właśnie wyobraził sobie sześciopak u swojego ziomka.

Opierdoliłem się raz jeszcze w myślach i krzyknąłem mentalnie.

Nagle usłyszałem wibrację w telefonie i cichy dzwonek, dobiegający z tego pokoju. Przekręcił się na drugi bok, zmarszczył czoło i leniwie podniósł tułów. Przetarł oczy, a następnie podszedł ospałym krokiem i z półprzymkniętymi powiekami do komody. Kliknął coś w telefonie i już miał z powrotem powrócić do swojego wyra, kiedy nagle mnie zauważył. Przystanął i jeszcze raz przetarł oczy.

-Muszę już iść?- zapytał markotnie.

-Nie- powiedziałem z uspokajającym uśmiechem. Na jego twarzy wkradła się ulgą z radością- Spokojnie, ledwo wybiła siódma, a ja dopiero o dziesiątej trzydzieści mam wykłady na uczelni

-Zajebioza- rzucił i usiadł na kanapie. Już miał się kłaść, kiedy zdał sobie z czegoś sprawę.

-Dlaczego wstałeś, tak wcześnie?

◤✞ "𝕮𝖎𝖊𝖗𝖕𝖎𝖊𝖓𝖎𝖆 𝖓𝖆𝖘 𝕻𝖔łą𝖈𝖟𝖞ł𝖔" ✞◥ [Lava shipping] Lego ninjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz