Rozdział 39: Holidays

127 10 1
                                    

Tuż po wylądowaniu samolotu wszyscy zgodnie udali się do jak się okazało nie hotelu, a oddalonej posiadłości, w której mieliśmy spędzić najbliższy czas. Prawdę mówiąc była to dla mnie miła niespodzianka, ponieważ najpewniej koszta były znacznie mniejsze niż spodziewany przeze mnie najlepszy pięciogwiazdkowy hotel, w których to zazwyczaj piłkarze bardziej gustowali. Ja już wystarczająco głupio potrafiłam czuć się z tym, że nie włożyłam tak naprawdę ani grosza w te wakacje, bo wszyscy zgodnie mi tego zabronili. Tyle chaosu, który miał dzisiaj miejsce i tak wiele emocji zmęczyły nas wszystkich i to było jak najbardziej zrozumiałe.

Nasze zakwaterowanie było 3 piętrową posiadłością, w której znaleźć mogliśmy wiele pokoi, które z pewnością pomieszczą całe nasze grono.

— Wow, to wygląda lepiej niż na zdjęciach! — powiedział z zachwytem Krychowiak, rozglądając się dokładnie po pomieszczeniu, które było na tyle duże, że zorganizowanie tutaj imprezy na 20 osób nie byłoby problemem. Podejrzewałam, że chyba właśnie tym kierowany był Robert podczas wyboru właśnie tego miejsca. — Nie mam pojęcia jak ty to znalazłeś i to jeszcze wcale nie w tak wysokiej cenie... — powiedział głośniej, stając obok mnie, tak jakby chciał właśnie mnie zapewnić, że wydatki naprawdę nie stanowiły dla nich problemu.
— Ale jeżeli masz takie szczęście do wszystkiego, to chyba najwyższa pora, żebym powierzył ci moje przyszłe wakacje — dodał po chwili z rozbawieniem.

— Dobra, dobra — powiedział uśmiechnięty Lewandowski. — Idźcie już lepiej wybrać sobie pokoje zanim reszta się pojawi, macie jeszcze jakieś... — przerwał aby spojrzeć na zegarek na swoim nadgarstku. — 10 minut na wybór najlepszej kwatery — poinformował nas Robert.

Posłuchaliśmy go wszyscy i tym oto sposobem ja wraz z Matty'm trafiliśmy na jeden z lepszych pokoi, który był z widokiem na zarówno panoramę miasta, oddalonego kawałek drogi od nas, jak i plażę, która była już znacznie bliżej nas, można nawet rzec, że po sąsiedzku. Nasz pokój był najbardziej wysunięty na zachód, dlatego nie musieliśmy się martwić wpadającymi rano do pokoju promieniami słońca. Do tego nasz pokój był najbardziej odosobniony od pozostałych i za ściana nie mieliśmy żadnych sąsiadów, co oznaczało większy spokój, gdybyśmy tylko potrzebowali chwili prywatności i spokoju.

Po zapowiedzianym przez Roberta czasie pojawiła się reszta, nie licząc trójki, która miała lecieć najpóźniejszym lotem, ze względu na małą zmianę planów. Mimo tego nikt nie zamierzał w pełni na nich czekać i tak już po wybraniu sobie pokoi i zebraniu się w dużym salonie mogliśmy usłyszeć zarządzenie z ust bramkarza o tym, że zaczynamy imprezę z okazji wygranego spotkania z odwiecznym, chyba największym "wrogiem narodowym".

— Pijemy! — krzyknął nagle podekscytowany bramkarz, gdy okazało się, że w koszta wynajmowanej przez najbliższy czas posiadłości wliczony został alkohol, który był poniekąd jak to określił Krychowiak "prezentem od właściciela".

— Też będziesz pił? — zapytałam obejmującego mnie Anglika. Nie było w tym pytaniu żadnych ukrytych intencji, ani chęci ograniczenia mu tego, chociaż mogło to zabrzmieć troszeczkę inaczej, czego absolutnie nie miałam w planach.

— Jeżeli nie masz nic przeciwko...

— Matty, oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Nie mam prawa ci niczego zabraniać, pytałam po prostu, bo... sama się zastanawiam — uśmiechnęłam się dość niepewnie pod nosem.

— Myślę, że wypadałoby się napić, bo inaczej siłą to w nas wmuszą — powiedział mi do ucha, aby mieć pewność, że reszta tego nie usłyszy.

— Dobrze, w takim razie... — powiedziałam, ukrywając w środku zdania. — Mamy tutaj speca od drinków — zaczepiłam Bielika, który poprzednim razem sporządził nam dość dobre w smaku trunki.

Haven't we met already? || MATTY CASH (ZAWIESZONA DO LIPCA/SIERPNIA 2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz