Zamknęłam za sobą drzwi samochodu Jaśka i przywitałam się z nim całusem w policzek.
-Heeeeej- uśmiechnął się podejrzliwie.
-Dobra, do rzeczy.- chłopak zrobił zdezorientowana minę.
-No okey, okey. Masz mnie. Dzisiaj jest wyścig.
Wyścig? Nie ścigałam się dawno. W Polsce brałam udział w zawodach, oczywiście nie legalnych. Nawet nieźle mi szło. Parę razy zajęłam nawet pierwsze miejsce lub remisowałam. Chyba wezmę w nim udział. Za kilka dni moje urodziny, kasa od mamy się kończy a nie wiadomo kiedy wróci...
-Okey. Gdzie i o której?
-Sandra po ciebie przyjedzie. Bądź gotowa o 22:30.
-Sandra się ściga?- zdziwiłam się. Kuzynka mi się przecież nie chwaliła.
-Nie, ale jej chłopak tak.
Ona ma chłopaka? Jest ode mnie rok młodsza i znalazła swoją droga połówkę. Zazdroszcze jej. Ja się nigdy nie całowałam. Smutne ale prawdziwe.
Wyjżałam przez szybę. Do jechaliśmy do szkoły.
-Pa Jasiek- dałam mu całusa.
-Pa mała.
Weszłam do szkoły i wzrokiem odnalzłam Ash'a. Czekał na mnie pod moją szafka.
-Mam nadzieje, że jest cały.
-No miałem z nim mały problem- podrapał się po karku i zrobił skwaszoną minę.
-Że co?!- ruyknęłam.
-Ej, ej. Spokojnie żartowałem. Tu masz kluczyki.- podał mi je a kamień spadł mi z serca.
-Masz szczęście. Nawet nie wiesz ile on dla mnie znaczy. To taki mój najlepszy przyjaciela mruknęłam smutno.
-A ja to co?- zachichotałam i przytuliłam go.
-Ujdziesz w tłumie.
-Ostra, w łóżku też?
-Nie powiem ci i raczej się nie dowiesz. A teraz chodź na lekcje bo Simons się zezłości.
Poszliśmy na fizykę. Nie obyło się bez pytań nauczyciela czy Brown pomugł mi z materiałami podczas mojej nieobecności. Nie obyło się również bez szmerów w klasie. Wychwiciłam rozmowę dwóch dziewczyn.
-Ciekawe czy naprawdę się uczyli.
-No coś ty, pewnie wzioł ją na stole.Żałosne, na serio. Wymyślać takie coś? Niech się gonią. Niewyżyte seksualnie fetyszystki. Takie to od razu do burdelu i patataj Moris.
Cztery pierwsze lekcje zleciały nam szybko. Pora coś przekąsić. W szkolnym sklepiku kupiłam sobie drożdżówke i sok. Odnalazłam wzrokiem Sky i Sean'a. Siedzieli przy stoliku razem z jakimś brunetem.
-Siema- dosiadłam się do nich.
-Cześć An. To jest Mike. Jest z ostatniej klasy. Robi dzisiaj imprezę wpadniesz?- spytała blondynka.
-Chętnie ale mam plany.
-Oh, to szkoda. Może innym razem?- spytał Mike.
-Jasne- odparłam i wgryzłam się w moją bułkę.
-Patrzcie kto do nas zmierza.
Odwróciłam się za siebie. W naszym kierunku szła Amanda ze swoją świtą. W ręce trzymałam jogurt. Ta małpa na pewno coś kombinije. Odwróciłam się spowrotem do moich przyjaciół.
-Ona to może robić za żywą pochodnie- skomentowała Sky.
Coś w tym jest. Ona od tego samoopalacza aż pomarańczowa jest i jeszcze te tipsy i sztuczne rzęsy nie zapominając oczywiście o tonie pudru.
-Hej. Ana mogę cie prosić.- odwróciłm się do niej przodem i wstałam.
-Czego dusza pragnie?
- Trzymaj się od Ash'a z daleka. On jest mój. Świetnie nam się układa a ty to wszystko psujesz!- wrzasnęła. To co? Może się z nią podroczymy?
-Oh, wiesz nie wydaje mi się. Żalił mi się ostatnio, że nawet loda nie uniesz postawić nie wspominając że jesteś już taka rościągnięta że słoik cie się tam zmieści- ha. Zatkało kakało?
Frańca stała i nie wiedziała co zrobić. Po chwili jakby się otrząsnęła i wylała na mnie jogurt. No zabije szmate. To moja ulubiona bluzka + jest jeszcze od Jaśka. Zapłaci za to. Ni stąd ni z owąt pojawił się Ash.
-A co tutaj się wyprawia?
-Wiesz skarbie, chyba będziesz musiał mi się pomuc przebrać. Jestem taka niezdarna- zrobiłam smutne oczka. Ash położył dłoń na mojej talii i skierowaliśmy się do wyjścia.
-Kurwa. Nie mam koszuli na zmiane- zasmuciłam się.
-Ja mam jakąś w szafce. Chodź sprawdzimy.
Ash dał mi swoją koszulkę i rzuszyliśmy do łazienki.
-Ekhem... to jest damska łazienka.
- No i co z tego? Powiedziałaś, że mam ci pomuc się przebrać- uśmiechnął sie.
-Odwróć się!- rozkazałam.
Chłopak się odwrócił, a ja szybko zmieniłam koszulki. Brudną svhowałam do plecaka.
-Okey, możemy iść- wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się na lekcje, ponieważ zadzwonił dzwonek.
Na reszcie lekcji nie mogłam się skupić. A to dlaczego zapytasz? Bo tak pierdolona koszulka pachniała NIM. On nawet perfumy ma idealne.
Na szczęście jakoś wytrwałam do ostatniej lekcji. Dzwonek zadzwonił, a ja uradowana wyszłam ze szkoły.
Ach, słońce świeci, ptaszki śpiewają, Amamda kombinuje coś przy Edziu, w końcu weekend. Zaraz wróć. Co ta szmata kombinuje. Od razu się zagotowała j ruszyłam z kopya w jej stronę.
___________________
Hu. Hu. Będzie się działo w następnym rozdziale.Myślał już ktoś nad moją propozycją??
Dobranoc miski xoxo
Na obrazku macie Miki'ego.