15- Tata

134 10 47
                                    

       Następnego dnia James nie miał siły nawet ukrywać, że nie może podnieść się z łóżka. W jego głowie krążyły miliony myśli... Tamtego dnia miał iść na terapię grupową. Pierwszy raz miał mieć cały dzień na terapi... Dziwnie się z tym czuł, ale jego terapeutka zdecydowała, że cały dzień spędzony w klinice rzy razy w tygodniu dobrze mu zrobi. Przynajmniej przez jeden tydzień... Zwlokł się więc z łoża z niechęcią i zaczął pakować swój plecak, czego zapomniał zrobić poprzedniego dnia. Tata zwolnił go z zajęć i miał go zawieźć osobiście. Pierwszy raz miał z nim tam jechać. Najczęściej woził go tam Percy, Ethan lub Fred. James jeszcze bardziej się przez to stresował... Nie wiedział czemu. Tata miał z nim zostać przez dwie godziny po obiedzie na terapi rodzinnej co jeszcze bardziej zdziwiło chłopaka. Miał wziąść swoje ulubione zabawki antystresowe oraz swój ulubiony przedmiot, związany z pasją. James wziął więc ze sobą skrzypce. Ubrał się jak zawsze w zbyt duże ubrania, aby zakryć swoje piersi i ułożył starannie włosy.

Zszedł na dół z plecakiem w ręku. Spojrzał na opaskę. Zostało mu idealnie czterdzieści minut do rozpoczęcia zajęć i pięć minut do rozpoczęcia zdalnych jego braci, dlatego nie za bardzo martwił się, że spotka na dole duo, które zdecydowanie mu podpadło dnia poprzedniego.

Standardowo zobaczył na dole ciocię, która tym razem ścierała kurze w salonie.
- Panicz James! Ojciec panicza czeka w kuchni.- powiedziała kiwając mu głową. Przez ciocie byli traktowani jak królewicze.
- Dzień dobry, ciociu. Dziękuję.- powiedział, idąc w stronę kuchni.
Coraz bardziej się stresował, a na jego czole pojawiła się maleńka kropla potu.
W pomieszczeniu pięknie pachniało jakąś potrawą. Siedział tam tata z kawą w ręku. Odwrócił się jak w filmach i powiedział:
- Witaj synu.
- Ee...- zająknął się- Dzień dobry.
- Siadaj.- powiedział miłym tonem, pokazując mu miejsce obok siebie. Leżał tam tależ z owsianką i owocami poukładanymi na kształt pyszczka kota.
- Ta kobieta uwielbia was rozpieszczać...- westchnął patrząc na tależ.
James przysiadł i uśmiechnął się lekko, po czym wziął łyżkę do ust. Ta kobieta mogłaby konkurować z umiejętnościami kulinarnymi z jego mamą...
- Jak się dziś czujesz?- zapytał mężczyzna, patrząc na jeden z miliona kwiatów na parapecie.
- W miarę...- odpowiedział.
- Wiesz, że dziś wiozę Cię ja, prawda?
- Tak...- odpowiedział James. Ojciec miał swój dziwny tryb... Z trybu ,,tata" przeszedł na tryb ,,Harry".
- To dobrze... Jak czujesz się na terapiach?
- Ogółem dobrze, ale...Ale ta będzie pierwsza grupowa...
- Rozumiem...- zamruczał - Będę tam o trzynastej. Twoja terapeutka mówi, że jest bardzo zaskoczona tym jak szybko wychodzisz z błota...

Na samym początku terapeutka zapytała się go czy może przekazywać te najwaznjejsze i najistotniejsze informacje braciom czy tacie. James się zgodził. Nie miał ku temu nic przeciwko.

Uśmiechnął się lekko.

- Zastanawiałem się ostatnio nad Twoją dysforią...- zaczął, dalej patrząc na kwiatka jak na arcydzieło. James na tą wiadomość aż nie trafił łyżką do ust- Jest coś co najbardziej Ci aktualnie przeszkadza, jak mogę spytać?

James rozmyślał chwilę.
- Eeemmm...Aktualnie? Klata...Chyba tak... - odpowiedział całkiem szczerze. Po co miał to ukrywać?
- Hmmm.. Rozumiem...- mruczał ojciec- Dobrze, skończyłeś?- zapytał spoglądając na niego i miskę, która była już pusta.- Możemy w takim razie jechać?- zapytał.

James pokiwał głową.

W ogromnym aucie firmy BMW rozmyślał o wszystkim i o niczym. Zdał sobie wtedy sprawę, że pozostał czysty od pierwszego września... A był początek października! A do tego...A do tego przetrwał je w jednym z gorszych okresów... No, no... Mógł być z siebie dumny. Nawet zapomniał gdzie schował swoje żyletki... Był tak zajęty pomocą w opiece nad bratem, że opierał się chęci...

Pamiętnik Jamesa Verumes IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz