Czas do przerwy wielkanocnej mijał bardzo szybko. James ten czas najczęściej spędzał z Polą i Bellą. Bella była przemiła po głębszym poznaniu. Cały czas coś gotowała, a nawet piekła ciasteczka, aby częstować Jamesa. Czasem nawet śmiała się, że jest o niego zazdrosna. W domu jak zawsze było głośno. Można było powiedzieć, że nawet głośniej, bo tata wyjechał do Gdańska na poważny przeszczep serca wykonywany na dwóch małych dzieciach. Podobno tylko on umiał to robić w tak ciężkich przypadkach... James czuł dumę z taty. Był okropnie mądrym człowiekiem. Dla niego był porównywalny do supermena.
James uczył się do jakiegoś trudnego sprawdzianu z fizyki, kiedy usłyszał dzikie śmiechy, dochodzące z dołu.
Ach....Kiedy wróci Fredi!
Był w domu sam...Nie licząc psotnego duo. Percy pracocholik jak zawsze był w pracy zbyt długo. Podobno spędzałby w niej czas do samego ranka, gdyby nie to, że tata zabraniał jego szefowi dawać mu nadgodzin. Percy i tak pracował czasem zbyt długo. Popatrzył na czarnego kotka, który leżał na jego biurku, wygrzewając się w słońcu padającym z za okna.
James poszedł więc na dół skąd dochodziły odgłosy. Dochodziły z salonu.
Oh! Zapomniałabym dodać! Stanley i Charlie kupili sobie motory... Często szpanowali nimi na wiejskiej dróżce prowadzącej do ich domu. Percy dostawał zawału na sam ich widok, ale musiał jakoś to znosić, bo sam Fred im się dołożył do ich renowacji. Zakupili je zaś za wypłaty ze starzu w stanach.
- Czego się tak śmiejecie? Człowiek nie może się pouczyć w spokoju?- zapytał James, chyba zapominając z kim zaczyna rozmowę.
- Oh, cicho kujonku...- mruknął Charlie, rzucając w niego poduszką.
- Kujonku? A kto ma matury niebawem?- zapytał James z przekorem, obecnym w głosie.
- Szyyy...- mruknął Charlie, udając medytującego mnicha- Matura...To nic takiego...Już zacząłem modlitwy, aby zdać... Długopisy poświęcone, książki też...Jestem gotowy!
- Ale wiesz, że siła nawet boska jej za Ciebie nie napisze?
- Może nie napisze...Ale nie stresuj mnie!- jęknął.
- A co robicie? Nie widzę, abyście grali...Dziwne...- Od razu się zamyślił.
- Bawimy...
- W szwaczki...- odpowiedział Stanley.Uniósł brązowy pas od kimona, na który naszywał różnokolorowe belki. Charlie na swoim fioletowym też starał się coś naszyć. Jakie to było dziwne! Na przykład tata umiał przeprowadzać innowacyjne operacje, potrzebujące ogromnej precyzji, a nie potrafił pokroić sobie jabłka...
- A może Ty umiesz...?- zapytał Charlie, ładnie się uśmiechając.
- Idź do cioci.- powiedział James, idąc do kuchni po jakiś sok.
- No nie zostawiaj nas tak!- od razu ryknęli.
- Nie będę nic za to miał...- odpowiedział, przeprowadzając pospolity szantarz... Robił go najczęściej wtedy, gdy potrzebował jakiegoś gadżetu do instrumentów...
- A czego chcesz?- zapytał od razu Stanley.
- Mmm...Nowych pałeczek do perkusji... Fluorescencyjnych.- dodał, cały czas odsłonięty do nich plecami, robiąc zadowoloną minę. Szantarz szedł po jego myśli.
- Mm...Czy ten biznes nam się opłaca?- zapytał brata Charlie.
- Mmm...Nie wiem, nie wiem...
- No to nie pomogę. I nakabluję bliźniaków, że się nie uczycie.- zrobił dziwną minkę.
- No okej! Ale o kablowaniu nie było !
- Ale sobie wymyśliłem...James zdąrzył poznać braci na tyle, aby wiedzieć co na nich działa.
Przyszył je w tempie ekspresowym.
- Dobra...Pokaż mi te Twoje pałeczki...- westchnął Stanley.James wybrał te profesjonalne, dlatego kosztowały nieco więcej niż mógł by przypuszczać...
- ILE?!- od razu jęknął Charlie.
- Dokładnie dwie stówki... Ale tak szybko nie pękną!- od razu dodał- No chyba, że Percy ma się dowiedzieć o waszym lenistwie...
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes II
Teen FictionJames Verumes powoli przyzwyczaja się do mieszkania wraz z braćmi i ojcem. Mężczyzna wreszcie go zaakceptował, a młody Verumes ma zacząć proces tranzycji. Czy będzie on jednak taki łatwy jak by się mu wydawało? Czy wreszcie będzie kolorowo, a może n...