39- Państwo Lange

114 12 31
                                    

   - Chłopcy, do prawdy! Spieszę się! Wsiadajcie do mojego auta, a ja za moment przyjdę! Muszę wziąść swoją teczkę...- wołał swoich synów.

James był jak spiczniały. Tak bał się spotkania z Mateuszem, że myślał, że zwymiotuje...

Poszedł do auta. Całkowicie zapomniał o idealnym planie zemsty diabelnego duo, a do tego był całkowicie zbyt zajęty stresowaniem się sytuacją...

Jechali dość szybko. Zatrzymali się z piskiem opon przed bardzo bogato-wyglądającym blokiem. Kiedy wchodzili na górę James zobaczył przez okno Stanleya i Charliego, którzy wygramolili się z bagażnika... Myślał, że zemdleje ze stresu. Zrobił się wręcz blado-zielony, kiedy tata zapukał do drzwi numer 18... Otworzył je mężczyzna w jego wieku. Miał okulary, był bardzo podobny z wyglądu do Mateusza. Tata nie owijał w bawełnę...
   Weszli do środka. Zobaczyli na kanapie rzeczywiście chorą dziewczynkę, która właśnie się inchalowała. Jej mama- niska blądynka - od razu przeniosła ją do innego pokoju, kiedy zobaczyła kilku mężczyzn w salonie. Zawołała też Mateusza.

Chłopak chyba nie spodziewał się wizyty, bo przyszedł lekko zaspany. Od razu jednak się rozbudził, kiedy zobaczył kilku Verumesów w swoim mieszkaniu. Szybko do drzwi zapukał ktoś jeszcze. Jak mogli się domyśleć, było to duo...
- Co wy tu robicie?- warknął Harry, zdziwiony.

James aż wstrzymał oddech.

- Trochę się spóźniliśmy...Tu jest nasz mały przestępca! Ohoho! Miłych wczasów w poprawczaku!- od razu odpowiedział Stanley, patrząc na czerwonego ze stresu Mateusza.

- Mateusz, tłumacz się o co chodzi tym panom. Zadzwonili do mnie, że szantarzowałeś, okłamywałeś oraz wyzywałeś tego chłopca. Mateusz?- pytał go ojciec, patrząc na niego surowo.
- Nic nie zrobiłem. To kłamstwo! Prawda, James? Powiedz prawdę! To kłamstwo!- zaczął się wypierać.
- A zamknij się debilu! - powiedział Charlie idąc do jego pokoju.
- Gdzie leziesz?!- od razu popędził za nim chłopak.

Charlie nic nie mówił. Odpalił jego laptopa, a Stanley odblokował jego telefon. Miał banalne kody... Jeden znalazł całą wręcz bazę i foldery ze zdjęciami Jamesa, a drugi konwersację.
- Nic? To jest nic?!- zapytał go Charlie, kładąc laptopa przed jego ojcem.

Harry patrzył na syna błagalnym wzrokiem, aby byle nie przyszło mu do głowy, aby rzucić tym sprzętem o ziemię...

Ojciec Mateusza popatrzył na wiadomości. Potem na czerwonego ze wstydu syna.
- To nie prawda...Mateusz, nie tak Cię wychowaliśmy! Mateuszu, odpowiadaj!

Chłopak jednak nic nie mówił...

- Mateusz!
- Ten młody przestępca zostanie wydalony z tego projektu, a i szkoły szukajcie mu nowej... Jako patron szkoły to... To mogę zrobić wszystko...A ten przestępca gdyby nie dobre serce mojego syna, skończyłby w poprawczaku... Świetne miałbyś święta, kochanieńki w zakładzie dla recydywistów...- powiedział Harry, po czym na niego spojrzał- Słuchaj...A może Ty chory jesteś? Schizofrenia? Nie leczy się psychiatrycznie? Bo przecież depresja mojego syna taka śmieszna, prawda? Może Ty jakieś zaburzenia osobowości masz?
- Na pewno narcyzm...- mruknął Percy
- Nie obrażaj mojego syna ty przemądrzalcu!- warknął pan Lange.
- Dla pana, to panie przemądrzalcu...
- Nie zbliżaj się do niego na...Dwa? Trzy metry. Tak...Kiedykolwiek. Bo w szkole się nie spotkacie...- powiedział Harry, uśmiechając się jadowicie.
- Debilizm zaraźliwy...- dodał Stanley.

- A odczepcie się odemnie! Tato, powiedz im coś! Nie moja wina, że jest głupi i naiwny! A co? On myśli, że cała klasa nie widziała tych zdjęć? Wszyscy wiedzą, że jesteś Eriką! Nie tylko ja umiem używać Facebooka...- Nie dokończył, bo w jego nosie coś trzasnęło. To Stanley nie wytrzymał...
- Ała!- wrzasnął, trzymając się za krwawiący nos.
- Nie nazywaj moich braci głupimi i naiwnymi Ty mała, wredna, gnido!- warczał Stanley, trzymany przez Freda i nawet Charliego.

Pamiętnik Jamesa Verumes IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz