3.Rodzinka

186 11 68
                                    

- Gotowyi?! Cholera, spóźnimy się na lotnisko!- krzyczał Ethan.
Zaspali.
James się cieszył. Mieli jechać do Monako. Do słonecznego Monako... I to prywatnym samolotem, który wynajął ojciec. Dla Jamesa był to kolejny szok. Jego mama nie mogłaby sobie pozwolić na lot w zwykłym samolocie, a co dopiero w prywatnie wynajętym!
James wziął ze sobą skrzypce i ukulele. Leciał z nimi też Zenek. Co prawda Peecy wykombinował mu jakiś proszek, dzięki któremu miał spać, ale kot dalej lekko się stresował. W domu zostawała pani Swieta, która miała w nim sprzątać i go doglądać, a wokoło ogromnego zamku włączono kamery, a nawet zatrudniono jednego ochroniarza, aby pilnował go podczas ich dwutygodniowego urlopu. Wbiegli do ultra drogich aut i ruszyli na lotnisko. Jechali na lotnisko w Krakowie. James nawet się nie zorientował, że siedział w aucie ze Stanleyem, dopóki nie włączył on na cały głos Eminema.
- I jak? Wiesz chociaż gdzie lecimy?- zapytał.
James jedynie prychnął w jego stronę robiąc sztucznie urażoną minę.
- No do Monako.
Stanley uśmiechnął się lekko.
- A może dokładniej? Masz rację, do Maroko, ale gdzie?
- No...Nie wiem.- odpowiedział. Chyba nikt go o tym nie poinformował o tym gdzie dokładnie.
- Jest obok Francji. Bardzo fajnie...Zobaczysz! Jedziemy do samej stolicy. Wynajęliśmy sobie miejsce w ogromnym i drogim hotelu. Nie mogę doczekać się masaży w spa...Mmm...- aż mruknął Stanley- Będziemy lecieć trzy godzinki, ale jechać autem...No trochę dłużej. Ale, że jest nas dużo i nie zmieścimy się w zwykłej taksówce to czeka na nas jakaś podobno superandzka niespodzianka... Swoją drogą po raz pierwszy lecimy wynajmowanym samolotem. Zawsze braliśmy po prostu luksus klasę...- przyznał Stanley.
- Wooo...- westchnął jedynie James, patrząc przez okno Lamborghini.
Ludzie w zwykłych autach patrzyli z zachwyceniem, a nawet robili zdjęcia pięciu drogim autom jadącym szybko za sobą. Stanley musiał jechać pomiędzy Percym, a Ethanem, aby nie szalał za bardzo. Ale sam warkot silnika wystarczył, aby oczarować ludzi.
Na lotnisku zaparkowali na miejscach zarezerwowanych dla Vip-ów. Na lotnisko weszli niezwykle pewni siebie. Wszyscy mieli przyciemniane okulary na nosie. Charlie miał koszulkę ze swojego klubu. Stanley postawił na czapkę z podobnym znaczkiem. Na koszulce Charliego był napis ,,Członek klanu. Charles V."
Wiele osób rozglądało się w ich stronę. Will miał w uszach AirPods'y, aby wyciszyć otoczenie, słuchając jakiejś spokojnej muzyki. James od razu dostał w rękę transporterek ze śpiącym słodko Zenkiem.
Harry prowadził dumnie synów po korytarzach odprawy. Nawet jej nie przeszli, kiedy usłyszeli jak się nazywają. James zdał sobie sprawę, że musi być szanowany na całym świecie, skoro jego wizerunek i nazwisko wszędzie wprawia ludzi w zachwyt.
Nagle przeszli przez długi korytarz i znaleźli się w maleńkim samolocie, który był bogato urządzony. James od razu zauważył, że nie są w nim sami. Był tam ktoś jeszcze. Na kanapach siedziało dwóch na oko starszych chłopaków od niego i jedna, mała dziewczynka, która mogła mieć może z osiem lat. Wszyscy witali się z tymi ludźmi jak z rodziną. James popatrzył na nich dziwnie. Co prawda przecież nie znał rodziny ojca... Kiedy jednak wstał mężczyzna z kobietą nie miał wątpliwości. Mężczyzna był wręcz identyczny jak jego ojciec. To rodzina ojca!
- Harry! Niespodzianka!- powiedział grubym głosem.
- Gdzie Twoja córeczka, Harry?- zapytała zaś ruda kobieta, o bardzo miłym wyrazie twarzy.- Jedyne dziewczynki w tej rodzinie!
- Oh...Mam siedmiu synów.- przyznał Harry.

Już wtedy James poczuł niesamowitą dumę.
- James, podejdziesz na moment?- zapytał patrząc na najmłodszego.
- To jest mój brat. Nazywa się Kleofas. A to jego żona, Eliza.- tłumaczył mu ojciec- A oto i mój najmłodszy potomek James.
- James? Ty nadałeś mu to imię? A gdzie Erika?- zapytała kobieta, wyglądająca na zawiedzoną.
- Znaczy...- chciał tłumaczyć się ojciec, ale James powiedział wprost. I tak by się dowiedzieli.
- Jestem Trans. Byłem Eriką.
Małżeństwo wytrzeszczyło oczy.
- James...Nie ładniejsze imię Edward?- zapytała kobieta.
Harry jednak spojrzał na nich surowym wzrokiem.
- W naszej rodzinie nie wiem czemu, zawsze jako pierwsi rodzą się bliźniacy... Poznaj więc
Bruna i Colina.- odprowadzał go dalej.
Dwaj rudzi chłopcy wstali. Wyglądali na wielkich snobów. Mieli niebieskie śplepia, które patrzyły na niego raczej chłodno. Ubrani byli w najelegantsze i najdroższe marki.
- Colin.- powiedział uściskając jego dłoń- A Ty to zapewne Erika?
- James.- odpowiedzią mu krótko.
Wtedy ich twarze się rozpromieniły.
- Acha! Mówiłem Ci! To musiał być chłopak! Jest siódmym synem jak w legendach!- odpowiedział drugi rudzielec.
- A tamten to Bruno. Jesteśmy w wieku twojego brata Charlesa.- odpowiedział mu dumnie.
- Miło poznać...- jęknął nieśmiało.
- A to nasza mała Jadwinia.- powiedział w stronę małej dziewczynki.
- James...James.- powiedział wyciągając rękę do dziewczynki w tiulowej sukieneczce.
- Nie jesteś dziewczynką? Mama powiedziała, że wujek ma córeczkę.- zdziwiła się- To damskie imię?
James uśmiechnął się do niej sztucznie. Nie mógł być na nią za bardzo zły. Była jedynie małym dzieckiem.
- Nie do końca...Ale James to imię męskie.
Przez pół godziny James gapił się na nowo poznane wujostwo z którym rozmawiał w najpesze Harry. Charlie i Stanley całkiem dogadywali się z rudymi chłopakami, Ethan czytał swoje czasopismo, a Fred i Percy drzemali. Will położył się na braciach i sam usnął.
Nagle tematy rozmów brata Harrego niebezpiecznie zbiegały się do tematu Jamesa...
- Chodź do nas James. Nie nudź się tak samemu!- nagle zawołał do niego pan Edward.
James wziął głęboki wdech, przełknął ślinę i podszedł do równoległej kanapy.
- Słuchaj, James...Zapewne nie wiele wiesz o naszej rodzinie... Coś Ci bracia opowiadali czy Percy raczej stronił od opowiadania o takich rzeczach?- zapytał.
- Ja...Nie wiedziałem o was...Byłby to chyba dla mnie zbyt wielki szok, abym poznał wszystkich na raz, ale Percy mówił, że mamy dość dużą rodzinkę...- powiedział, starając się brzmieć inteligentnie.
- No to jeszcze musisz poznać babcie!- powiedział.
- eee...- jęknął James patrząc błagalnie na ojca.
- Na to przyjdzie czas...Dajemy mu czas na przyzwyczajenie się...- powiedział.
- No, a kiedy James odkryłeś, że nie jesteś dziewczyną?- zapytała go ruda kobieta.

Pamiętnik Jamesa Verumes IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz