Trzy dni ferii w San Diego minęły jak pstryknięcie palcami. Bardzo szybko i tak samo przyjemnie. James nie chciał wracać do mroźnej Polski, ale chyba wszyscy podzielali jego zdanie. Trochę bał się, że podróż będzie dla niego niekomfortowa, bo nawet klasa biznesowa była zbyt mała, aby mógł co godzinę wstać i się przejść, albo bez krępującego poczucia widocznego dla wszystkich w spokoju rozmasowania rany pooperacyjnej, która czasem w procesie gojenia okropnie bolała i trzeba było ją rozmasować. Chyba jego obawy przewidział tata, bo zamówił lot... Prywatnym samolotem! Kiedy weszli na pokład James cały czas był lekko zestresowany. Na pokładzie powitała ich jakaś miła stuardessa pochodzenia azjatyckiego.
Tata od razu zaprowadził Jamesa do małej kabiny z łóżkiem i miejscem na maleńki spacerek. Było tam łóżko piętrowe, dlatego domyślił się, że nad nim spać będzie Will. James w ogóle zauważył, że samolot wygląda jak małe, latające mieszkanie wyposażone nawet w mini kuchnię... Od razu postanowił położyć się spać. Wyruszyli o godzinie 17 czasu panującego w San Diego, aby w Polsce być o godzinie 13, co dawało czwartą w San Diego... Był spokojny w duchu, bo odrobił wszystkie prace domowe jakie mu zadano i jeszcze miał mieć kilka dni wolnego w Polsce. Nie mógł się doczekać, aż pochwali się Poli swoją nową klatką...Podczas podróży zjadł więcej słodyczy niż przez większość swojego życia, oglądając w tym czasie minionki. Kiedy skończył kilka części na zegarze San Diego wybiła godzina 21, a na Polskim szósta. Postanowił kłaść się spać, ale zapomniał o tym jak Percy wyraża swoją miłość... Zamknął oczy, myśląc, żewyjdzie z tą okropną czerwoną saszetką i nie wrócił. Nic takiego się nie stało... James podglądał go z pod lekko otwartych oczu.
- Wiem, że nie śpisz, bo wskazuje na to Twoja nie całkiem rozluźniona mimika twarzy oraz lekko za szybki oddech jak na Ciebie podczas snu.- powiedział.Czy ten człowiek czyta w myślach?!
- Percy...Odpuścisz?- zapytał patrząc na niego błagalnym wzrokiem, ale zapomniał, że Percy nikomu raczej w oczy nie patrzy...
- Nie.- odpowiedział- Im mniej będziesz się cackał tym szybciej nam pójdzie...- powiedział przygotowywując sobie wszystko.
- Ale po co mi one?- pytał, oczekując odpowiedzi ,,Nie wiem, są bez sensu", albo coś w tym stylu, ale chyba zapomniał z kim rozmawia.-Zastrzyki przeciwzakrzepowe to iniekcje z antykoagulantów, czyli substancji rozrzedzających krew. Zawarte w nich heparyny drobnocząsteczkowe hamują wytwarzanie w organizmie trombiny powodującej krzepnięcie krwi i neutralizują trombinę już wytworzoną.- powiedział jak zawsze głosem, który brzmiał jakby czytał to z kartki.
James może i to zrozumiał, ale na prawdę nie chciał ich brać...- A tabletki nie działają podobnie?- pytał dalej jak dziecko, modląc się w myślach, aby udało się coś wskórać...
- Dają, ale nie tyle.- odpowiedział Percy, przecierając jego skórę gazikiem. James nawet nie zauważył, kiedy podwinął mu bluzę.
Jęknął jedynie z irytacją i odwrócił głowę. Czekał na ból, ale nic takiego się nie stało... Otworzył oczy i zobaczył, że Peecy wyjmuje już z niego zużytą strzykawkę.
- Już?!- zapytał zaskoczony.
- Już.
- Jak Ty to robisz?- zapytał zdziwiony.
- Uczyłem się na sobie.- odpowiedział Percy, okrywając go kołdrą.- A teraz idź spać. Dobrze się czujesz? Niczego nie potrzebujesz?
- Nie.
- Nie dobrze się czujesz?- zapytał Percy.
- Nie, nie! Czuję się bardzo dobrze, blizna mnie jedynie trochę ciągnie... Niczego nie potrzebuję.- odpowiedział James.
Percy popatrzył na niego moment.
- Mogę zawołać Freda, aby Ci ją rozmasował.
- Nie, dzięki...- powiedział James. Musiał sobie z nią radzić sam.
- Okej...- powiedział Percy. Patrzył na niego dziwnym spojrzeniem, które okazywało dużo ciepła.
- Kocham Cię Percy, wiesz?- zapytał James.Peecy popatrzył na niego chwilę. Okrył go bardziej kołdrą i pocałował niespodziewanie w czoło.
To też znaczyło ,,Kocham, Cię James bardziej niż myślisz, ale nie umiem tego okazać". A przynajmniej tak odczytał to James
CZYTASZ
Pamiętnik Jamesa Verumes II
Teen FictionJames Verumes powoli przyzwyczaja się do mieszkania wraz z braćmi i ojcem. Mężczyzna wreszcie go zaakceptował, a młody Verumes ma zacząć proces tranzycji. Czy będzie on jednak taki łatwy jak by się mu wydawało? Czy wreszcie będzie kolorowo, a może n...